Strona 2 z 2

Re: Pęknięty ropień i łyżeczkowanie

: pt gru 02, 2011 11:11 pm
autor: sylwiaj
znajdź takiego co ma wziewkę:)

Re: Pęknięty ropień i łyżeczkowanie

: pt gru 02, 2011 11:22 pm
autor: Paul_Julian
Tak sobie myślę, że jesli to samiczka, to może to był zatkany gruczoł ? Przedtem myslałem, ze to samiec i dlatego nie pomyslalem o tym.
Całkiem możliwe, że szczurka sama sobie to rozdrapała, bo to swędzi i boli.

Najlepiej jakbys pojechała do dobrego weta, nawet gdzies dalej pociagiem, na wziewkę. Wtedy można zrobić zabieg i wyciąć paskudztwo.

Tu http://szczury.org/viewtopic.php?f=169&t=8242&start=330 jest temat o guzie/zatkaniu gruczołu mlekowego. teraz skojarzyłem, ze u Florki też własnie tak było. Najpierw miękki, przesuwalny, potem twardy. Potem poszlismy na zabieg. Florka niestety odeszła, ale z innych przyczyn. Guz okazał sie byc własnie zatkanym gruczołem i ładnie otorbionym.

Re: Pęknięty ropień i łyżeczkowanie

: sob gru 03, 2011 12:53 am
autor: Aurelien
Kurczę, ale zapchany gruczoł może pęknąć? Wygląda to jak typowy ropień, substancja w środku rany wygląda jak ropa. No ale zobaczymy, już za kilka godzin wizyta, przekonamy się co to dokładnie jest. A wet ma profesjonalną klinikę, więc z wziewką nie byłoby chyba problemu, no ale zobaczymy co da się zrobić. Jak na razie jestem dobrej myśli.

Re: Pęknięty ropień i łyżeczkowanie

: sob gru 03, 2011 9:44 am
autor: unipaks
Niestety nie każda lecznica dysponuje aparaturą do znieczulenia wziewnego, dlatego na Twoim miejscu wcześniej bym się telefonicznie upewniła, ze względu na wiek szczurki. Pod wziewką wet oczyści ropień, nie obciążając serducha tradycyjną narkozą, a jeśli okazałoby się, że to jednak jakiś guz, wziewka pozwoli również spokojnie przeprowadzić zabieg.
Także na ewentualność wznowy lub pojawienia się kolejnego guzka (bo nie wiadomo, co to, czasem i tak niestety bywa) lepiej wybrać opcję znieczulenia wziewnego. Życzę jednak, żeby szczurce nie przyplątało się nic więcej :) Trzymam kciuki za pomyślne wyleczenie!

Re: Pęknięty ropień i łyżeczkowanie

: sob gru 03, 2011 10:19 am
autor: Paul_Julian
Aurelien pisze:Kurczę, ale zapchany gruczoł może pęknąć? Wygląda to jak typowy ropień, substancja w środku rany wygląda jak ropa.
Prędzej się zrobi przetoka, bo łatwiej ropie przebić sie w miękką tkankę niż przez skórę. Ale może nie było gdzie się przebic. Skóra na guzie też może pęknąć, jeśli guz jest duży lub bardzo szybko rosnie i jeszcze dodatkowo jest np. na brzuchu ( gdzie się ociera o podloże).
Skłaniam się tez ku samookaleczeniu przez szczurkę.
Moja psinka jak miała zapchany grzuczoł po urodzeniu szczeniąt, to sama rozgryzła tę gulę, i potem sie ładnie zrosło, bez pomocy lekarza.

Re: Pęknięty ropień i łyżeczkowanie

: pt gru 23, 2011 2:21 pm
autor: Aurelien
3 tygodnie walki, w zasadzie nie wiem z jakim wynikiem. Jest chyba źle.
Ropień wchłonął się sam. Wet powiedział że wszystko jest na dobrej drodze, ale potem pojawiły się komplikacje. Rana nie chciała się goić, Była cały czas otwarta i się paprała. W końcu jakimś cudem zrosła się i zrobił się strupek, ale skutki są nieciekawe. Kiedy jeszcze rana była otwarta, szczurka przestała chodzić, większość czasu leżała na boku i albo się nie ruszała, albo próbowała się czołgać, ciągnęła za sobą łapki. Nie mogliśmy jej wziąć do weta, bo baliśmy się że w drodze po prostu umrze. Teraz jej stan uległ jako takiej poprawie, próbuje się podnosić, troszkę chodzić, chociaż strasznie chybotliwie, przewraca się. Ale pojawiły się nowe problemy - nie wiem czy to przez zniszczoną odporność, czy nie, ale mała złapała wszy i świerzbowca. Mimo wszystko najbardziej niepokoi mnie jej oddech - na początku przy oddechu troszkę świszczała, teraz przez sen strasznie świszczy, trochę charczy, nie wiem jak to nazwać. No i oddychanie boczkami. Problemy z oddechem pojawiły się przedwczoraj, a ja nie wiem co robić, bo święta a wątpię czy wet będzie otwarty. Co robić? Teraz już nie wiem czy ratować szczurkę za wszelką cenę czy po prostu ją uśpić...

Re: Pęknięty ropień i łyżeczkowanie

: sob gru 24, 2011 1:14 pm
autor: nausicaa
jak na mój gust, to trzeba było już dawno pojechać z nią do weta, bo ją to po prostu strasznie bolało, dlatego nie chodziła. to jest żadne tłumaczenie, że umarłaby po drodze- w ten sposób szczur pożył dłużej, za to w bólu, takie przedłużenie życia nie jest tego warte. jakbym tak myślała, to z żadnym szczurem bym do weta nie poszła, a potem spać bym po nocach nie mogła, że nie pomogłam w cierpieniu i nie zrobiłam wszytskiego, co się dało. teraz to już zostaje pójście do weta, najlepiej jakiegoś dobrego, o ile taki jest albo rzeczywiście ulżenie jej w bólu przez uśpienie.