Ostatecznie świątecznej podróży nie było. Auta nie mam, a podróż autobusem z tymi diabłami wydawała mi się kosmosem, więc dzieciuchy na jedną noc zostały same. To były bardzo krótkie święta - zjadłam śniadanie wielkanocne i już już pędziłam na łeb na szyję do moich pociech. Po powrocie zastałam sielankę - a tak się martwiłam!
Nowość, mamy nowość! Stadko się powiększyło, zupełnie przypadkiem. Parę miesięcy temu weszłam z koleżanką do maleńkiego sklepu zoologicznego, w celu kupienia ściółki. W sklepie było tylko jedno zwierzątko. I był nim maleńki szczureczek. Siedział w kąciku maleńkiego (w tym sklepie wszystko było maleńkie ^^) akwarium, był przerażony i smutny, taka kupka nieszczęścia. Wypytałam sprzedawcę o wiek (nie wiedział), płeć (podniósł go z obrzydzeniem i stwierdził faceta), o to czy był badany weterynaryjnie (konsternacja sprzedawcy - bezcenna). Połknęłam łzy, opanowałam trzęsące się ręce, tupnęłam nogą i powiedziałam: BIORĘ TEGO SZCZURA. I tak zamieszkał z nami malutki Niespodzianek, zwany Nulkiem Lulkiem. Nie żałuję ani odrobinę. Łączenie przebiegło sprawnie (nie licząc Feldka, który mieszka osobno, ale o tym opowiem zaraz). Nuli Luli jest już oswojony, choć była to ciężka przeprawa. W życiu nie widziałam bardziej przerażonego szczura. Na najdelikatniejszy ruch reagował ucieczką. Potrafił wcisnąć się w każdy kąt, nawet jeśli wydawało się to fizycznie niemożliwe. A o jego szybkości można by pisać pieśni, motorek w pupce to mało powiedziane.

Ten maluszek musiał przejść jakąś traumę. Patrzę na niego teraz i jest zdrowym, ciekawskim, mądrym dzieciakiem, jest cudowny, nadal boi się gwałtownych ruchów i głośnych dźwięków, ale ucieka do mnie, ufa mi. Dużo mnie kosztowało, żeby go przełamać, ale było warto.
Foteczek mamy niedużo, ze względu na jego atomową prędkość poruszania się, ale czasem udaje się go złapać w locie:
http://i.imgur.com/4TNcp.jpg
http://i.imgur.com/THncp.jpg
http://i.imgur.com/f1mCo.jpg
Na żywo jest jeszcze słodszy!
A oto Feldzioszek. Feldzioszek miał przedwczoraj kastrację.
Nie było innego wyjścia. Nie chciałam skazywać go na samotność. Musiał mieszkać osobno, bo reagował bardzo agresywnie, kiedy na horyzoncie pojawiał się inny ciur. Sprawa się przesądziła, kiedy rąbnął mnie w rękę do krwi. Jeszcze żaden ciur w mojej karierze nie wywinął mi takiego numeru! I Ty, Feldusie, przeciwko mnie!

Postanowiłam po tym wydarzeniu umówić się na kastrejszyn, plus potraktować mojego choleryka duuużą dawką miłości. Brałam go na ręce, tuliłam na siłę i długo nosiłam, podsuwałam najlepsze smakołyki. Pan Feldmarszałek już mnie nie gryzie, udało się, zaufał mi. Niestety kastracja musiała być, bo inne szczury nadal były dla niego tylko celem ataku. Stadko było wystraszone, Feldunia był samotny. Pani doktor Gałganek długo przekładała termin operacji ze względu na upały, ale przedwczoraj się udało. Wszystko poszło idealnie, Feldunia doskonale zniósł narkozę dożylną (to duży, zdrowy i silny szczur, waży ponad 600 gramów!), po wybudzeniu zabrałam go do domu i pilnie obserwowałam. Jakież było zdziwienie moje i pani wet na drugi dzień, kiedy się okazało, że mały łajdak SAM WYJĄŁ SOBIE WSZYSTKIE SZWY! Panie wetki się uśmiały, bo zrobił to tak profesjonalnie, że rany pooperacyjne są czyściutkie i ładne, nic się nie popruło i nie zakaziło. ^^ Teraz obserwuję mojego bąbla jeszcze uważniej. Podaję mu antybiotyk i jeszcze przez dwa dni lek przeciwbólowy. Przy okazji - muszę to powiedzieć: dr Gałganek jest KOCHANA. Ideał weterynarza. Skutecznie wyleczyła mnie z wszelkich obaw (a bałam się nieziemsko). Troskliwie zajęła się moim oberwańcem, jak żaden inny wet, i za to jej chwała. Nie będziemy już szukać innego weta. Mój mały rekonwalescent ma się dobrze, tylko bardzo się nudzi w chorobówce, ale jeszcze tydzień i spróbuję go na chwil kilka wypuścić. Musimy uważać, żeby brzuszek się nie rozpruł.

Żadnych skoków, biegów i wspinania się. Nuuuda.
Smok i Dudzinek, jak widać, mają się doskonale:
Hihi
Smokowski nadal jest szczurzym ideałem i aniołem, natomiast Dudowski z wystraszonego domboszka zmienił się w odważnego faceta i stara się zdobyć posłuch u Smoka i Nulka, ścigając ich i przepędzając. No cóż. Smok, jak to Smok, ma to gdzieś, a Niespodzianek zwinnie ucieka przed grubaskiem Dudą. Ciekawe, jak rozłożą się siły w ich rezydencji, kiedy dołączy do nich bezjajeczny Feldunia.
Na koniec porcja dobrego humoru, szczypta sielanki i porównanie: Smok w marcu i dziś, czyli zapraszam do obejrzenia albumu rodzinnego. Miłego oglądania
http://imgur.com/a/RR5cY