No dobra, jestem

fotek ogonów niestety nie ma. Ale za to jest fotka ''tego czegoś''.

fotka, a raczej fotki.

no więc na zdjęciu jest śliczny piecho. rasa bulterier, bardzo nietypowa (jedyny pies tej rasy w moim mieście i okolicach) i wielu osobom się nie podoba, ale jest też wiele pozytywnych komentarzy.

bulik wabi się Rocky. Pies Gosi, takiej mojej... przyjaciółki.

taki jej, ale też i mój, pogmatwane.

Rocky ma już ponad rok, ale o jego charakterze nie mam zamiaru pisać, bo ten pies to wcielone zło.

ale słodziakiem też czasem jest. :3 dobra, to teraz jeszcze jedno aktualne zdjęcie (z lata tego roku) a potem trochę zdjęć z jego dzieciństwa.

dodam jeszcze, że dzieci często nie widzą w nim psa, tylko inne zwierzęta. Rocky był już nazwany : kozą, świnią, krową, osiołkiem, konikiem, morsem (?!)

a teraz ''słodkie dzieciństwo''

słodki wstydzioszek.

czyż nie słodki nosek?

ostatnie, bo niestety na jeszcze jednym, gdzie widać, jaki był malutki widać moją osobę.

a teraz przedstawię Wam ''baśń'', którą napisałam na j. polski w tamtym roku. Pani zadała nam taką pracę na weekend i kompletnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać i co napisać, aż wreszcie dopadła mnie wena i to Rocky został moją inspiracją. Reakcja klasy i mojej byłej nauczycielki, kiedy przeczytałam to na polskim - bezcenne.

tylko od razu ostrzegam, strasznie, okropnie to długie, ale tym, którzy to przeczytają dziękuję za cierpliwość.

no i trochę głupawe, ale to tylko po to, żeby było chociaż trochę śmieszne.
''Biały Pies''
Dawno, dawno temu, pewnego pochmurnego dnia grupka dzieci bawiła się niedaleko wzgórza, na którym stało straszliwe zamczysko. Niespodziewanie lunął deszcz.
-Schowajmy się w tamtym domu. -zaproponowała Tośka.
-Eh, Tosia, to zamek, nie dom. Nic dziwnego, że nazwałaś go domem, przecież jesteś blondynką. -dodał żartobliwie Łukasz.
-Kolor włosów nie świadczy o mojej inteligencji. - odpowiedziała oburzona dziewczyna.
-Już dobrze. Nie kłóćmy się więcej.
-Zgadzam się z tobą, ale czy możemy przeczekać ten okropny deszcz w tym ZAMKU??
-Tosia ma rację! Od tej ulewy włosy mi opadły!
-Ach te dziewczyny! Niech już wam będzie.
-Łukasz, nie możemy tam iść! -wykrzyknął Marcin.
-Dlaczego? -zapytał zdziwiony chłopak.
-Nie słyszałeś strasznej historii tego miejsca?
-Szczerze mówiąc, nie. Mógłbyś nam ją opowiedzieć.
-Muszę to zrobić!
-A ja muszę się gdzieś schować, bo zaraz będę wyglądała jak zmokła kura! -powiedziała nalegając Elka.
-Usiądźmy pod tamtym drzewem. -wskazał ręką Łukasz. Jest tam cicho i sucho.
Wszystkim spodobał się ten pomysł. Marcin zaczął opowiadać przyjaciołom o zamku.
-Za górami, za lasami, było sobie straszne zamczysko...
-Wiesz, tu wcale nie ma ani gór, ani lasów... -przerwała Tosia.
-Cicho! Ja opowiadam! Zamek był tak przerażający, że pewien chłopak próbując go tylko opisać dostał ataku lęku i wyskoczył przez okno.
-Co ty za głupoty opowiadasz? -spytała Elka.
-To wcale nie głupoty! Tak było i już!
-Eee tam. Nie wierzę w takie bzdury. -powiedziała stanowczo Tośka.
-Chciałbym tak iść. -dodał Łukasz
-No co ty?! Chcesz zginąć? -wykrzyknął Marcin.
-Przecież to tylko bajki wymyślone po to, żeby straszyć małe dzieci.
-Tak, Łukasz ma rację, a poza tym chodźmy tam. -zaproponowała Tośka.
-Ja też się zgadzam. Może przeżyjemy jakąś przygodę!
-Więc idziemy. Zgadzasz się Marcin?
-No dobrze, ale żeby nie było, żę was nie ostrzegałem!
Kiedy w końcu udało im się otworzyć ogromne drzwi zamczyska rozległ się wrzask.
-Aaaaa! To potwór!- wrzeszczała Ela.
-Przecież potwory nie istnieją! -powiedział Łukasz.
-To w takim razie co to jest?!
-Dobrze, sprawdzę to. -oznajmiła Tosia. Spokojnie, to tylko wieszak!
-Po co komu wieszak w takim dziwnym, opuszczonym miejscu?
Ela nie otrzymała odpowiedzi.
-Brrr, jak tu zimno!
*mrocznym głosem* -proszę, weź sobie kurtkę. -zaproponował ktoś.
-Kto to powiedział?!
-Jak to kto, przecież ja! -odpowiedział głos.
-Kimkolwiek jesteś, wyjdź i pokaż się! -wykrzyknęła Tośka.
-No dobra. Sama tego chciałaś.
Oczom wszystkich ukazała się przerażająca postać. Była duża, biała, o trójkątnych oczach, dużych, stojących uszach, podłużnym pysku, który trochę przypominał świński ryj.
Dzieci stały nieruchomo, wpatrując się w dziwne stworzenie.
-To chyba koza. -powiedział Łukasz.
-Jaka koza? To przecież świnia! -stwierdziła Elka.
-Nie znacie się! To osioł! Od razu widać!
-Cisza! -krzyknął stwór. Nie jestem ani kozą, ani świnią, czy osłem.
-W takim razie kim, lub czym jesteś? -zapytała z przerażeniem Tosia.
-Jestem psem!
-Ale psy tak nie wyglądają! Nie są nawet w połowie tak ogromne!
-Nie pouczaj mnie, bo ciebie zjem jako pierwszą!
- ''zjem''?!
-Tak, zjem. Którego słowa nie rozumiesz?
-Jeżeli na prawdę jesteś psem, to powinieneś jeść ze swojej miski, a nie tak na podłodze.
-Masz rację, zaraz ją przyniosę.
-Tosia! Zwariowałaś ?! To coś na pewno cię zje!
-Spokojnie, będzie zajęty szukaniem miski, a my się stąd wydostaniemy.
-Dobra, znalazłem tę miskę. Chyba pójdę jeszcze po przyprawy, albo rozgrzeję lasery w oczach, nadzieję cię jabłkami, upiekę i dopiero zjem.
-Co?! -zapytała przerażona dziewczyna.
-Taak, ta druga myśl jest lepsza. Zatem zaczekaj tu na mnie.
Kiedy bestia poszła przygotować przyprawy o rozgrzać laserowe oczy, dzieci zaczęły szukać wyjścia. niestety przyjaciele zgubili się. Mutant znalazł ich, podsmażył i jak przystało na kulturalnego potwora, pokroił sztućcami i zjadł. Pożarł wszystkich z wyjątkiem Tosi, która schowała się w podziemiach i przeglądając stare księgi znalazła sposób na stwora.
Pewna siebie wyszła i zawołała :
-panie potworze! Niech pan tu do mnie przyjdzie!
-O, proszę! Znalazł się i mój deser!
Tosia wzięła patyk i rzuciła go krzycząc ''aport piesku!'' Bestia pobiegła za kijem i gdy już miała go w pysku czar prysnął. Stwór stracił umiejętność mówienia, laser w oczach i wszystkie niesamowicie przerażające zdolności. Stał się zwyczajnym psem, a przyjaciele Tośki nagle wyszli z szafy. Nikt nie wie, dlaczego akurat z szafy, ale dla dziewczyny najważniejsze było to, że wrócili.
-Jaki piękny pies! To chyba bulterier! Tośka, skąd go masz? -zapytała Elka.
-Jak to skąd? Przecież to był po...a z resztą to już nieważne. Wracajmy do domu.
Przyjaciele Tosi nic nie pamiętali.
-Chyba nie chcesz go tutaj zostawić? -zapytał Marcin.
-No pewnie, że nie! Jak damy mu na imię?
-Hmm...może Rocky? -zaproponował Łukasz.
-Świetne imię! Zatem wracajmy!
Wszyscy szczęśliwie wrócili do domu i żyli długo z nowym przyjacielem Rockym.
Ta daaaa!

i jak się podobało??
