To ja pędzę zdać raport, bo pewnie wszyscy ciekawi
Po pierwsze, bardzo chciałam podziękować wszystkim:
- Dulcissimie za wizytę przedadopcyjną i miłą rozmowę
- Valhalli za ogłoszenie i piękną wyprawkę dla Łatka

bo takie dostał imię
- Krwiopij za transport i jej Mamie za podwiezienie samochodem - to dużo dla nas znaczy!
Po tym, jak zostaliśmy przywiezieni do domu, rozpakowaliśmy szczurka z koszyka. Był nieco zestresowany, ale dał się bezproblemowo wziąć na rękę i głaskać. Gdy uznaliśmy, że się nieco uspokoił, zabraliśmy go na wybieg, gdzie poznał swoich nowych kolegów (wisieli na kratach już przy wnoszeniu koszyka do pokoju!). Pierwszy kontakt był miły, panowie obwąchiwali się ciekawie, pobawiliśmy się trochę z całą trójką, daliśmy też po dropsie, ale bardziej byli zajęci sobą niż jedzeniem. Następnym krokiem było wpuszczenie Ogonka i Kaukaza do koszyka Łatka. Tu również wrażenia były pozytywne, a nawet nastąpiły pierwsze próby iskania Łatka ze strony Ogona. Wobec tak przyjaznej atmosfery uznaliśmy, że zaryzykujemy wsadzenie Łatka do klatki. W klatce odbyła się seria boksowań, aż żwirek latał poza klatkę, na szczęście bezkrwawych, wskutek których Ogon i Kaukaz zostali zdominowani

Ponieważ chłopcy zrobili się nerwowi, a ponadto Ogon biegał po klatce i histeryzował, gdy tylko Łatek się do niego zbliżał i zaczepiał, oszczędziliśmy wszystkim stresu i Łatek poszedł spać do swojego koszyka.
Dzisiaj rano nastąpił ciąg dalszy łączenia: otowrzyliśmy klatkę i puściliśmy całe towarzystwo na kanapę podczas jedzenia śniadania. Było dużo spokojniej, nastąpiły standardowe przepychanki, ale też kolejne próby iskania (na razie ostrożne), lizania pyszczka itd. Widać było, że młodsze chłopaki czują respekt po wczorajszych kopach

Zostawiłam męża z chłopakami i poszłam do pracy, układ był taki, że kiedy on będzie wychodził, ja już będę na trasie do domu, więc razem w klatce będą same mniej niż godzinę. Po drodze jeszcze dzwonił, że znowu dali sobie po mordzie i Łatek zepchnął Ogona z półki, ale nadal bez krwi i latających kłaków. Do domu wracałam lekko zestresowana co zastanę, ale panowie siedzieli cichutko (każdy na innej półce) i zażywali popołudniowej sjesty. W związku z tym zapakowałam całe towarzystwo do Łatkowego koszyka i zabrałam na wizytę do Sfory.
I chyba stres związany z wyjściem ich zjednoczył, bo kiedy w gabinecie otworzyłyśmy z panią dr koszyk, ujrzałyśmy trzy przytulone do siebie szczurze kulki. Pani dr rozpłynęła się nad tym, jak ślicznie się chłopcy przyjaźnią i zapytała, który to znajda, bo po nich nie widać, bo tulą się do siebie, a nie do termoforka

Panowie zostali obejrzeni (bez pasożytów!), zważeni (Ogon i Łatek po 200 gram, Kaukaz największy grubas 250 gram), obwąchani i skontrolowani pod kątem kataru. Łatek podejrzanie kichał, więc dostaliśmy receptę na Dicortinef. Natomiast pani dr powiedziała, że cała trójka ma czyste oczka i noski, zatem na razie powodów do niepokoju nie ma. Zostaliśmy też pochwaleni, że jesteśmy czyści, sierść mamy ładną, nie śmierdzimy, a ogonki mamy ładne (cała trójka!). Do tego chłopcy demonstrowali wzruszające przywiązanie, tulili się do siebie i lizali oraz iskali wszyscy trzej nawzajem, więc trochę z panią weterynarz pokwiliłyśmy nad stadkiem, powiedziała też, że jak na znajdę łączoną zaledwie od wczoraj socjalizacja idzie super

Chłopcy zostali wprowadzeni do komputera i na tym wizyta się skończyła. Mamy karmić panów tranem, stosować kropelki do nosa i się zjawić, jeśli stan się pogorszy albo kichanie będzie trwało dalej.
Po powrocie do domu chłopcy zostali razem w koszyku, a ja się rzuciłam na klatkę, wyszorowałam, wyrzuciłam brudy, wyszorowałam półki, wyprałam szmatki, na koniec wsypałam trochę żwirku z koszyka Łatka i wsadziłam jego zasikany polarek. Następnie najpierw wpuściłam Łatka, a dopiero potem Ogona i Kaukaza. Sprzątnęłam po sprzątaniu i udałam się na zasłużoną chwilę oddechu, której właśnie zażywam przy komputerze

Z klatki dochodzi mnie obecnie błoga cisza, szuranie łapek po żwirku, chrupanie ziarenek i terkot poidełka.
Łatek generalnie czuje się dobrze, brany na ramię strzela ząbkami i przytula się do szyi, jest bardzo grzeczny i spokojny, pozwala się głaskać. Chłopcy są nieco zazdrośni, pchają się na ręce, ale są tak cudownie ożywieni w porównaniu ze wczorajszym lenistwem, że aż miło popatrzeć

Jedzenie znika w mgnieniu oka. Łatek nam się szykuje na alfę, wczoraj wygonił młodziaków spod półeczki (jest to ulubione miejsce do spania), dzisiaj co prawda Ogon wlazł pod półkę razem z nim, ale siedzi grzecznie w przeciwległym kącie, podczas gdy Łatek zagarnął sobie wszystkie papiery pod dupsko

Nastąpił za to dzisiaj wzruszający epizod, kiedy razem z Ogonem siedzieli w hamaczku i się przytulali bokami

A myślałam, że moje potwory nigdy się w hamaczku nie położą...
W kwestiach organizacyjnych: koszyk został wyszorowany i czeka na odbiór, a szmatka na termoforek wyprana, mogę oddać, chociaż szczerze mówiąc wolałabym zatrzymać szmatki Łatka.