Strona 2 z 2

Re: Szczur w dom...

: śr wrz 18, 2013 8:24 am
autor: nienazwana
Moja Zośka jest dokładnie taka sama. W maleńkości ciężko chorowała, ledwo ją odratowaliśmy, więc już na zawsze pozostanie kruszynką ważącą troszkę ponad 200 g, a jednocześnie diablicą wcieloną. Ona też nie chodzi normalnie, zawsze biega lub kica, zawisa głową w dół, wspina się po pionowym kablu i po firanie; wciąż muszę ją ratować od niechybnej śmierci ;) .Podgryza swoją siostrę (pomimo że większa Helka jest moim zdaniem alfą), wyrywa jej kępki futra a potem ucieka gdzieś gdzie gapowata Helena nie potrafi jej drapnąć. Zbadanie uszu lub osłuchanie u weta to koszmar, zresztą w ogóle utrzymać ją to prawdziwa sztuka! A do tego wszystkiego gryzie każdy kabel, każdy kant, wszyyyyyyystko hebluje i podgryza (z wyjątkiem mnie chyba). Rozmontowała mi kablówkę i kable z peceta, wyżarła w jedną noc dziurę w kuwecie, porobiła hafty richelieu mężowskiemu na spodniach i skarpetach (może go to nauczy nie rozwalać wszędzie ciuchów, choć wątpię ) ;D i wieeeeele innych niespodzianek mi sprawiła :-\

Re: Szczur w dom...

: śr wrz 18, 2013 9:56 am
autor: Megi_82
Łajzunia :D No co za określenie :D ;D
Cóż, trafił Ci się najwyraźniej wzorzec szczurzej dziewczyny :P Skoki, kicanie jak króliś zmiksowany z kangurem - normalka, też mam zawsze ubaw z mojej Czarnej, szczególnie, kiedy ukradła coś dużego, co przydeptuje ;) A, no i nie pociesze Cię - samiec w domu czy nie, rujki są i moich 5 sztuk też wtedy roznosi, a ja biegam po chałupie i ściągam "łajzunie" z coraz to wyższych zbyrów, gorzej jak przy małym dziecku ;)

Re: Szczur w dom...

: śr wrz 18, 2013 10:41 pm
autor: yepbejbe
Zirrael pisze:Wizyta u weta i sprawdzenie pasożytów jak najbardziej, natomiast ja zalecałabym dodatkowo minimum tydzień kwarantanny dla nowej koleżanki i również wizytę u weta przed rozpoczęciem łączenia - żeby ani jednej ani drugiej nie narazić na wzajemne "sprzedanie" sobie jakichś nieproszonych gości lub choroby.
-rozumiem, tak też zrobię.

Dzisiejszy post tak późno, ponieważ kiedy już znalazłam chwilę dla siebie, okazała się ona nie być taką do końca DLA SIEBIE. Ogonki skutecznie zajęły mi większość wolnego czasu, tak to jest kiedy trzeba wypuszczać je na wybieg na dwie tury. Mała coraz bardziej zdobywa moje serce. Jest taka.. ludzka. Kiedy nie może czegoś dosięgnąć ząbkami, od razu zawzięcie próbuję zrobić to łapką. Gdy była na wybiegu, ja siedziałam na środku pokoju, zmieniałam jej wióry i naprawiałam hamak, który ostatnio w akcie złości na mnie pogryzła. Ta co chwilę przybiegała do mnie, po kolejnej nieudanej próbie wspięcia się na szafkę i upadku na poduchy, jakby chciała powiedzieć "patrz!! wciąż żyję!!" -no naprawdę? Oj Ty Ty, przecież specjalnie Ci tam tą poduszkę położyłam, żebyś sobie dupeczki nie obtłukła.. Taka to z niej artystka. Nowa miseczka jest skutecznie, za każym razem, kiedy postawię ją jak Pan Bóg nakazał, odwracana "do góry kołami" - ot taki akt niezależności i okazanie własnego zdania ("Patrz! Ja też muszę brać udział w urządzaniu mojego mieszkania!" -Tak więc miseczka stała się schodkiem do fitnessu.) Do wybiegów podchodzę coraz mniej histerycznie i reaguję już tylko w momentach kryzysowych, kiedy mała gapi się na mnie tymi swoimi oczkami i jedyne co umiem z nich wyczytać to "RATUJ!!" ;D No i chyba zaczyna się do mnie przekonywać.. Coraz chętniej przychodzi, reaguje na cmokanie, po swojemu, jeszcze nieśmiało, ale jednak, coraz bardziej się we mnie wtula. Mądrala z niej. Ja to mam szczęście ;)

Re: Szczur w dom...

: pn paź 21, 2013 4:29 pm
autor: yepbejbe
Przybywam z wieściami. Zadomowiłyśmy się już na spokojnie w Lublinie. U weta jak nas nie było tak nie ma, przyznaję się bez bicia. Czekamy na fundusze, jestem uzależniona jako studentka od różnych socjałów, a te, jak wiadomo, przychodzą na przełomie października i listopada, a Ty, studencie, jedz kamienie i radź se sam. Całe szczęście lada chwila (możliwe, że dokładnie za 3 minuty przy dzisiejszym ostatnim księgowaniu w PKO) mają się pojawić fundusze. Jedzenie zapewnione, wiórki w zapasie są, żeby nikt nie pomyślał, że aż taka bieda u nas :) Niunię obserwuję dokładnie, łącznie z konsystencją i zapachem kupek oraz futerkiem, więc, mam nadzieję, wizyta u weta będzie czystą formalnością. Transporter zamówiony. Klatki zamówione. Aż dwie, bo nie miałabym serca przy dłuższym wyjeździe zostawić ich samych, a kluczy od mieszkania nie mam komu zostawić... Więc jedna klatka (niemała, oj niemała) będzie w domu rodzinnym w Chełmie, druga, jeszcze większa tu w Lublinie. Nie planuję za częstych długich eskapad do domu, jedynie na Boże Narodzenie, ferie i Wielkanoc, ewentualnie weekend majowy. I tu, powiedzcie mi, czy to nie będzie za duży stres dla dziewcząt? Moja panienka bardzo dzielnie zniosła przeprowadzkę do Lublina i drogę samochodem. No i właśnie, dziewcząt.. Znalazłam za pomocą pewnego fanpage'a niespodziewany szczurzy miocik. I "klepnęłam" dwie dziewczyny. Stwierdziłam, że łatwiej będzie się im do siebie przyzwyczaić, jeśli wprowadzę do stada takie maluchy, oczywiście zgodnie ze wszystkimi zasadami oswajania wyczytanymi tu na forum. Pierwotnie w planach była jedna kluska, ale że dwie po równo ukradły moje serce.. Stało się :) Do tego stwierdziłam, że jeśli początki byłyby burzliwe, łatwiej będzie jeśli złość Perełki rozłoży się chociaż trochę po równo na dwoje ;D
A co do tego, jak się czuje moja niunia- chyba lepiej być nie może. Przychodzi gdy ją wołam, wita zawsze zaciekawiona gdy wracam do domu, daje się miziać za uszkami po wyjęciu z klatki, co prawda tylko przez chwilkę, bo potem czuje wolność i hyc hyc hyc.. Szukaj mnie!! TŻ zakochany w szczurci tak samo jak i ja. Radosna z nas rodzinka..

Re: Szczur w dom...

: pn paź 21, 2013 4:51 pm
autor: noovaa
Ogólnie zmiana miejsca, to zawsze stres. Ale nie popadając w paranoję... nic im nie będzie, a z pewnością lepiej, jeśli masz je na oku Ty, niż osoba która ich nie zna...

Re: Szczur w dom...

: pn paź 21, 2013 6:40 pm
autor: Megi_82
O, normalnie ściągnęłam Cię myślami :D Miałam odkopać temat i zapytać, co słychać :)
Tylko foty, gdzie foty, pani kochana? ;)
Dwa klaciska. Wypas ;D Myślę, że jeśli szczurasy nie przeżywają jakichś traum w związku z podróżami, to lepiej, jeśli są z Tobą. Ja w każdym razie w święta u rodziców, takie z nocowaniem, ciągałam szczurzyska ze sobą - fakt, że były wtedy 2, a miałam auto ;)

Re: Szczur w dom...

: pn lis 11, 2013 11:31 am
autor: yepbejbe
Wybaczcie mi proszę moje ohydne olewactwo. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie fakt, że uczelnia i wyjazdy dają mi się we znaki i gdy wracam do domu, jedyne o czym myślę to jedzenie i łóżko, mam nadzieję, że zmieni się to niedługo, tak jak planuję. Szczurcia świetnie zniosła ostatnią godzinną podróż pociągiem do Chełma. Zaciekawiona obserwowała wszystko i wszystkich, nie spotkałyśmy się z niemiłymi komentarzami, raczej z westchnieniami "Jakie słodkie maleeeeństwo!". A maleńka to ona na pewno nie jest! Z klatkami wyszło zamieszanie. Skończyło się na jednej, duuużej, w sam raz na 3 panieny. Na znalezienie drugiej mamy czas do świąt, bo wtedy dopiero wybieram się do domu. Ta, którą mam teraz jest składana, co prawda nawet złożona sprawia problemy z transportem, ale da radę ją jakoś przewieźć, jeśli nic konkretnego do tego czasu się nie znajdzie. Chciałabym zakupić jeszcze większą, która byłaby w użyciu tu w Lublinie, a obecnie użytkowaną wywieźć do domu.
Dzisiaj jadę po maluchy. Boję się. No po prostu się boję jak to będzie. Nie znam się na łączeniu szczurów. Przyznaję się bez bicia. Mam jakieś tam doświadczenie jeśli chodzi o myszoskoczki, w panice doczytuję, czy można to w miarę przełożyć na szczurzy grunt. Mała była do tej pory sama. Tyle wiem. Jest w wieku mieszczącym się w zakresie 0,5 roku - rok. Jeszcze gorzej. Boże, dopomóż..

Zdjęcia wrzucę kiedy zlokalizuję kabel do telefonu. Na razie są trzęsące się ręce i przysłowiowe robienie w gacie..

Re: Szczur w dom...

: pn lis 11, 2013 5:24 pm
autor: yepbejbe
A tak się martwiłam.. W tym momencie cała trójka siedzi w niewielkiej klateczce, z samymi wiórkami w środku. Każda w swoim kącie, ale wojen nie ma. Od czasu do czasu pofukiwanie, ale żadnych niepokojących oznak. Są delikatne kontakty, była jedna przepychanka, ale bez szaleństw. Wiem, że to za wcześnie, żeby się cieszyć, ale jestem dobrej myśli. Jedyne co mnie dziwi, to że najstarsza zasypuje wiórami przysypiające w kątach maluchy. Co to może znaczyć?

Małe Buby są przeurocze. Kaptur jest bardziej ciekawska i wszystko musi wybadać, Pirat (ma plamkę na oku) spokojniejsza, zachowuje się jakby miała wszystko gdzieś. Wycofana, ale to ona leżała prawie ramię w ramię z najstarszą. Ciekawie się zapowiada ten mój babiniec :)

Re: Szczur w dom...

: pn lis 11, 2013 9:23 pm
autor: IHime
W takim razie kciukamy, żeby ten pozytywny trend się utrzymał i żeby za kilka godzin baby były elegancko połączone. :)

Re: Szczur w dom...

: pn lis 11, 2013 9:38 pm
autor: yepbejbe
Pozytywny trend zamienił się w dziką dominację najstarszej. Ściąga łapkami maluchy ze ścian klatki, na które wchodzą i frrrru.. o ziemię! Jeden fałszywy krok i zadek Perły ląduje na buziaku któregoś dzieciaka. Wygląda to to sparaliżowane spod długaśnego ogona.. I do tego dzikie piski. Jakby nie mogły się od razu pokochać, iskać i tulić.. ??? Pobożne życzenia ;D ale muszę przyznać, że ciężko mi się na to patrzy i aż mam ochotę podbiec, wyciągnąć maluchy i je wycałować tam, gdzie boli.. Cóż, tak się nie da, wiem, że początki bywają brutalne a ja i tak mam szczęście, bo w miarę pokojowo to przebiega, na zasadzie upomnień w sumie.