Obiecana fota…
Tiiiaaaaa… No i zapanował chaos… Wszystkie szczury były w jednym pokoju: stado starszaków w klatce na podłodze a maluchy w klatce na wysokiej komodzie do której to zlikwidowałam dostęp reszcie. Ale zapachy jak to zapachy, unoszą się i roznoszą co powodowało ogólny zamęt i na komodzie i na podłodze. Lulu stała się jeszcze bardziej agresywna w stosunku do Dextera

, Dexter najchętniej wyprowadził by się z tego pokoju albo przynajmniej nie schodził ze mnie

a Olivka na to wszytko dostała rujki…

Maluchy na komodzie rozrabiały że hej i o dziwo wcale nie były jakieś tam wystraszone…

Szalały jak dzikie i ku mojemu zaskoczeniu wcale nie są takie w 100% zgodne…
Martwi mnie Lulu. Wczoraj widziałam ze 3 razy na wybiegu jak startowała do Dexa. Przez nią mój Dzidziuś boi się wychodzić na wybiegi i siedzi w chałupie. Dopiero gdy ja jestem w pokoju i go nakłonię zapewniając mu bezpieczeństwo, on ostrożnie wychodzi i ucieka na moje kolana albo ramię. Olivia to się z nią nie opierdziela, z resztą ona Olivki się nie czepia raczej ale Dexowi nie przepuści skubana.
Postanowiłam, że ze względów bezpieczeństwa Lulu spędzi noc na wybiegu. Dostała michę z wodą, spiżarnie ma pełną, szmatki w rurach, koszyku i na klatce oraz w otwartym transporterze… Dex z Olivką zostali w klatce bo oni się nie kłócą a dzieciarnia na komodzie. No i rano zastałam fajny widok: Olivka zeszła na sam dół i spała razem z Dexterem w jego chacie a Lulu rozwalona wygodnie pod poduszka na sofie mojej córci...
Do nas, człowieków, Lulu jest uległa, chyba najbardziej przewidywalna jeśli chodzi o kontakty z ludźmi, zawsze delikatna na maxa, przyjacielska, spokojna ale Dexter jakoś nie przypadł jej do gustu i jest celem jej ataków. Zaczynam zastanawiać się nad sterylką dla niej. Tylko czy to coś zmieni??? A z drugiej strony to nie wyobrażam sobie, żeby to tak miało wyglądać… Nie muszą się kochać ale powinni się tolerować. W wannie jest ok, w transporterze też ale w klatce i na wybiegu kończy się stado…
A dzisiaj miałam "Dzień Dziecka" pierwszy od prawie trzech lat, czyli spędziłam cały dzień sama w domu… Córkę rano małż odstawił do mojej mamy, sam poszedł do pracy a ja heja! Z tej radości to aż sama nie wiedziałam co mam robić. Gdy już uwierzyłam we własne szczęście, wypiłam kawkę i nieco ogarnęłam się, zabrałam się za moje stadko, ich klatki, kuwety, szmatki…
Najpierw do wanny smarkule ( zgodnie z zaleceniami), potem Olivia- była nieco poddenerwowana ( może ilość "nowoprzybyłych" ją przeraził) więc popiskiwała ale oczywiście agresji 0. No to Dexik, zero reakcji na maluchy, wąchał może przez pięć sekund ale Olivia była tak wkręcona w "ratowanie" swojego ukochanego, że nawet nie dała mu za bardzo wywąchać. No i przyszedł czas na Lulu… Na tym zakończyło się Intro w wannie bo Lulu olała wszytkich i skupiła się na drodze ucieczki z wanny, a że skoczna małpa to co chwilę musiałam ją z rantu z powrotem do stada wkładać. No i wszyscy wylądowali w transporterku, gdzie spędzili pół dnia. Niestety co zajrzałam do środka to dzieciaki razem po jednej stronie wtulone w siebie a reszta po drugiej spała smacznie jak zgodne rodzeństwo co to od urodzenia razem, zawsze i wszędzie…
Przez całe łączenie ZERO agresji, turlanek, gonitw, pisków (poza przejętą Dexem Olivią) i nie wiem czy to moja zasługa, bo tak się przygotowałam do tego zabiegu czy mam wyjątkowo tolerancyjne szczury…
Wyszorowałam wielką klatkę. Wszytko domestosem, potem płukanie gorącą wodą i znowu szorowanie płynem do naczyń co by domestosa dokładnie zmyć. Wszystkie polarki do pralki, odkurzyłam pokoik Majki, umyłam podłogę… Przy okazji trafiłam na fajny wątek na forum o utrzymywaniu czystości w klatce i już wiem, że na prawdziwy dzień dziecka zażyczę sobie od mojej mamy oczyszczacz parowy, bo przy piątce śmierdzieli na pewno mi się przyda...
Towarzystwo trafiło do wielkiej, pustej klatki. Szaleństwo było niesamowite. Maluchy są takie pełne energii…
Zrobiłam im kaszę z bananem, drobno posiekaną miętą i natką pietruszki i patrzyłam jak wszyscy zajadają się zgodnie. Oczywiście, że gó*** wlazła do kaszy i wytytłały całą ślicznie umytą półkę co napotkało się z ogólnym zniesmaczeniem reszty, oczywiście, że Olivia wyjadała natkę i miętę, bo je uwielbia

, Lulu jadła mniej wybiórczo , ale, że Dex pierwszy odejdzie od koryta to tego się nie spodziewałam…

Potem wyszłam z pokoju by wszyscy się trochę uspokoili. Wiem, że starszyźnie brakuje wybiegu ale będą musieli poczekać do jutra, bo jutro kolejny etap zespalania stada...
I już w klatce
Strasznie ciężko uchwycić tą bandę…
Dex i małe zakapturzone
Lulu i małe beżowe
Nie ma bójek ale też i miłości jakiejś wielkiej nie ma. Zastanawiam się czy zostawić ich na noc w jednej klatce czy lepiej jeszcze odseparować?