Ja też czasami myślę sobie o tym, że moje maleństwa nie są już coraz młodsi i od razu łzy napływają mi do oczu

.
Jeszcze ostatnio (w piątek) mieliśmy niemiłą sytuację (jeżeli tak to można nazwać). Siedziałam sobie przy kompie, Młody sobie jadł i jak zwykle przyszedł do mnie na fotel. Nagle patrze na niego a on jaki dziwny... jakiś taki "przytłumiony", okazało się, że coś mu utknęło w gardle. Biedaczek co chwila miał takie odruchy jak by chciał wymiotować... ja oczywiście od razu panika i płacz. Przeczytałam na forum, że najlepiej go zostawić w spokoju i dodawać mu otuchy... ale jak go zostawić w spokoju jak on biedaczek się dławi. A, że to był wieczór to ja jeszcze większa panika. Dzwonimy do jakiegoś weta mówi, żeby przyjechać... na miejscu myślałam, że wyjdę z siebie, nie wiem czy ten człowiek ma jeszcze jakąkolwiek licencje lub cokolwiek aby leczyć zwierzęta... wyszłam stamtąd szybciej niż tam weszłam. Nawet nie chce mi się o nim pisać, bo na samą myśl o nim robi mi się niedobrze. Wyszłam stamtąd i oczywiście w ryk, byłam tak zła, że tyle czasu marnowałam na takiego palanta. W drodze do domu już nie wiedziałam co robić, ale całe szczęście Młody zaczął się myć i wziął suchy chlebek ode mnie więc już było lepiej... wcześniej dawałam chlebek to nic nie chciał, co chwile tylko przytulał się do mnie i szukał schronienia i jeszcze cały pyszczek miał mokry.
Gdy przyjechaliśmy do domu Młody wyglądał już lepiej (śmialiśmy się, że chciał się po prostu przejechać), ale naprawdę napędził mi strachu. Teraz już wiem, że lepiej zostawić w spokoju i powinno mu przejść samo, ale nie jest powiedziane, że przejdzie.
I tym właśnie dążyłam do tego, że też już sobie najgorsze wyobrażałam, ryczałam jak głupia, ale na samą myśl o tym, że miałabym stracić któreś z moich maleństw jest mi smutno i źle. Wiem, że to nieuniknione, ale ja nie chcę... i chcę żeby były ze mną jak najdłużej.
A żeby nie było tak smutno to jeszcze napisze coś pozytywnego o tym naszym Młodym

. Cwaniak nauczył się, że jak jest np. na fotelu to żeby zejść z niego ciągnie nas za spodnie przy kolanie i wtedy trzeba nogę wyprostować i sobie schodzi (tak nas wytresował

). Wchodzić umie, wskoczy albo po nogach zawsze sobie wejdzie. Schodzić było gorzej, jak noga wyprostowana to wiadomo, ale jak nie to ładnie prosi o wyprostowanie i schodzi

. Moje kochane maleństwo.
Dobra starczy tego pisania (ciekawe czy ktoś w ogóle to przeczyta).