Witamy, witamy Klimku

IHime - na zdrowie, Tobie akurat odrobina śmiechu się przyda

Buniu - zdjęcia, a jak mi się uda to i filmik jakowyś - wieczorem jak wrócę do domu ( bo w pracy to ... ja to sobie skrobie w niewiedzy przez wspólnikiem, który jakby zobaczył że się tak opierdzielam to .. ręka, noga, mózg ... )
Wczoraj był jakiś dziwny dzień, nie dość że u nas była burza z piorunami to jeszcze moje damy się pobiły. Wielka kula futra przetoczyła się wydając piski o natężeniu przekraczającym miłe tony. Uszy zwiędły z pozostałością echa dramatu. I o co .. ? Babole pobiły się o 1 ( słownie: jedno) ziarenko słonecznika .. nie, żeby nie było więcej, rozsypane były całą gromadą jak ziarna na polu.. Widocznie ta pestka była szczególna, wyjątkowa, nie wiem. Tak sobie myślę że może miała + 3 do lansu albo wytrzymałości, bo niby czemu miałaby być taka ważna.. Nie ogarniesz umysłów szczurzych.. A może przez tą burzę elektrony w mózgach nie przeskakiwały za dobrze ? .. za mały rozum. Wynikiem piszczącej kuli był efekt rozpadu owej pestki słonecznika na elementy pierwsze i zaginięcie cudownego środka .. na co panienki się obraziły i każda poszła w swój kąt płakać nad nadszarpniętą i obolałą dumą. Godzinę później znalazłam wielce szanowną białą delicję słonecznika .. i zjadłam. Ale wcale się po niej lepiej nie czułam, ani nie urosłam ,ani nie wyglądałam ładniej.. więc nie wiem o co był cały ambaras. Późną nocą zaczęłam wołać laski, żeby łaskawie wróciły bo i mi by się przydało trochę snu a One wcale nie współpracowały.. Nikt. Wołam bestyje " do domu , wracać do doooomuuu ! " a to nikogo nie ma. Chodzę, zaglądam ale nie, nie ma urwisów... Olały mnie. Myślę sobie " o Wy .. ( 10 pompek) kutafony ! No to teraz ja się obraziłam !" I wiecie co ? .. też nie przyszły! Skandal ! nawet na szantaż nie drgnęły. A groźna byłam, całą sobą chciałam już iść spać więc zdeterminowana, to i groźna. A tu nic, nawet szmeru.. gnoje nieczułe. To ja się na głos pytam, po co takie wypuszczać z klatki, jak One ( te dranie) i tak gdzieś kimają za kanapą ? A tylko nie pozwól wyjść, to mało że tej klatki nie rozniosą! I to się nazywa że " biegają".
Myślę sobie dalej, na groźby nie ma, to może po dobroci da radę .. ( no, no ale sprytna jestem, ha!) " Bukolku, Chmureczko, Ogryzeczku, Gluteczko, kochanie, dziubeczku, misiaczki, .... mój Gluciu ... "- gluciu - sruciu - nie wyszły.. i nie zdały się moje lamenty, że wkraczamy na ścieżkę wojenną, że ja ich głodem i za kare to i tamto .. Ostatnią deską ratunku było " OoooBiiiiiAAAdeekK ! motyla noga chrzanione leniwe dupowłazy ..." ... i skowroneczki przyleciały. Szanowny Pan Mąż podsumował że brak mi autorytetu, sama sobie jestem winna bo je rozpuściłam i dalej w ten deseń .. OOooooo zły mężu - odbierasz mi właśnie moje mocne postanowienie snu.. To ja do niego " A co miałam zrobić? ... szanowne panie czas operacyjny na bieganie to dwie godziny dwadzieścia minut, potem zbiórka przy klatce?" a Pan Mąż " No to by było najlepiej" ##^%##*^# ... Ze aż zacytuję Króla Juliana " Bardzo ładna myśl, dziękuję Ci Maurice. Jesteś zwolniony. Pa "
... do później
