24 maja 2008r. Ok. 9 rano. Weszłam do pokoju żeby nakarmić ciężarną Bąble. Od progu powitały mnie radosne piski, jak z ptasiego gniazda na wiosne. Nachyliłam się nad klatką i zobaczyłam małe, różowe, piszczące kluseczki leżące na zakrwawionych chusteczkach, nad nimi chuda Bąbelka zjadająca łożysko.
Pobiegłam po mame i byłam tak przerażona jak chyba nigdy wcześniej. We dwie wisiałyśmy nad tą klatką. Naliczyłyśmy 6 małych klusek. Uff, nie tak dużo.
Koło 11 klusek naliczyłam już 8. W efekcie okazało się, że jest ich 9, 9 wspaniałych, małych kluseczek

Od pierwszego dnia miałam stresy. Bąbelka miała ruje i nie siedziała z dziećmi a ja wariowałam ze strachu…
Drugiego dnia też nie było spokojnie, bo 2 maluchy się zapodziały…

Tym sposobem już drugiego dnia dotykałam tych małych, ciepłych, aksamitnych ciałek i widziałam wyraźne umaszczenia
Trzeciego dnia również nie obeszło się bez wrażeń. Chusteczki w gnieździe były idealnie mokre, więc trzeba było je wyciągnąć spod dzieciaczków…

Każdego dnia kluchy przysparzały mi wielu nowych doznań
Otworzyły oczy i dopiero się zaczęło…
Strasznie kocham te moje małe bestie

Chyba już zawsze będe dzielić czas i moje stado na to przed pojawieniem sie Bąbli i Bąblastą ere

Tak na prawde to dopiero po ich pojawieniu się poznałam co to jest stado kochające człowieka.
Dostały wafle ryżowe z serkiem waniliowym, andrutem, nutellą i ryżem preparowanym. Wszystkie klatki upaprane, szczury posklejane, ale jaka radość na pyszczkach - widok bezcenny

Później dostaną jeszcze płatki owsiane na mleku z jogurtem truskawkowym

Pobijają też rekordy w jedzeniu ryżu preparowanego

Co jak co, ale dzisiaj niech jedzą ile chcą
