Re: moje szczupaki kochane
: ndz sty 16, 2011 12:32 pm
Śniło mi się dziś, że Herman był mrówką, wysłałam go na wojnę i poległ, a ja chodziłam po podbojowisku i wołałam żeby poruszył czułkami, żebym mogła go odnaleźć
Dziękuję Wam wszystkim i w imieniu chrótków i swoim, bo naprawdę sporo złego się na nas ostatnio uwzięło.
Na operację Dżuma jestem umówiona w najbliższy piątek. Starczy czekania na łaskę czy niełaskę mechaników, autobusem do Pozania a dr pomoże nam się dostac do Komornik (bo w Poznaniu coś się zepsuło przy aparacie do wziewki) i z powrotem.
Musi się udać. Prawda ?
Na antybiotyku Dżum wyraźnie się ożywił, guzy są jak były, ale coś musiało się stać, bo chętniej wychodzi z klatki i jest jakby mniej smutny. Przychodzi poszturchać mnie nosem, kiedy go głaskam po karku, unosi głowę i zaczyna wbijać ją we wnętrze dłoni, żeby otrzymać konkretniejszą pieszczotę, jak kot
Zauważyłam u niego jednak dwa objawy, jeszcze subtelne, ale niepokojące w świetle rzeczy, o których czytałam w jednym z niedawnych tematów chorobowych: 1/ boi się zeskakiwać z nawet niewielkich wysokości, do zeskoku z 10-15 cm schodka przymierza się długo a jak już robi to bardzo niezgrabnie, 2/ niezgrabnie też posługuje się prawą łapką, zdarza się, że nie chwyta nią jedzonka tylko podtrzymuje piąstką. Żeby to tylko nie było nic neurologicznego (przysadka) ...
Na razie staram się o tym nie myśleć, bo i tak przed usunięciem guzów nic ponad antybiotyk, który i tak dostaje nie można mu podać, ale takie zagrożenie istnieje, bo obecne guzy to przecież wynik jakichś zaburzeń hormonalnych, w które i przysadka może mieć swój wkład
Może jednak jest szansa , że oba te ograniczenia stawia guz, największy jest usytuowany właśnie za prawą łapką
Tylko jak wytłumaczyć jeszcze i trzecie odkrycie ? – wczoraj ważyłam szczupaki (po raz pierwszy od listopada - siadła bateria i jakoś ciągle zapominałam o kupnie nowej), ważyłam właśnie z powodu pewnych podejżeń co do Dżuma, i rzeczywiście, cała reszta stabilna – a jemu ubyło blisko 50 gram !
Jeszcze niedawno ucieszyłaby mnie taka wiadomość, ale w kontekście tego co wyżej
- poza stałymi ograniczeniami nie stosowaliśmy żadnej diety, a przecież odliczyć trzeba jeszcze masę guzów ... tak naprawdę więc ile Dżum schudł i dlaczego ?
Antybiotyk dostaliśmy w płynie, już zapuszczając go, najczęściej do soku marchwiowego, czuję jak podły musi być w smaku, a mimo tego Dżum z niecierpliwością wygląda rano i wieczorem swojego spodka. Jest rozbrajający. W swoich piwnych oczach.
U Misia, sprawa guzka usunęła się na drugi plan (dziś ostatni theranecron), serce – cóż, tu i tak więcej nie wywalczymy, najpilniejsze w tej chwili stają się nóżki. Słabły stopniowo, od dłuższego czasu, ale przez ostatni tydzień posunęły się mocno. Jeszcze trochę, a Miś nie będzie sobie radził w klatce z innymi
Przypomniałam sobie jedną z ostatnich merchowych rad dla Kwarkowa - nivalin i jestem po rozmowie na temat tego leku, dawkowanie które znalazłam 0,1 ml, dr uważa za mocne i obiecał, że zrobi dla nas odpowiednie wyliczenia i dostanę receptę.
Przy wapienku Miś nie ustoi już, ale uwiesza się go z pozycji leżącej, (żałośnie to wygląda
) żeby gryźć zaciekle za każdą swoją bytnością na środkowym pięterku. Robi od tego białe kupy
Na łóżku - na i pod kołdrą są poutykane nasze wszystkie domki, dwie rury i tutaj szczupaki spędziły cały wczorajszy dzień, tzn. głównie Misiu, reszta krążyła. Szkoda, że jutro będę musiała ich zamknąć, ale niestety pod moją nieobecność nie jest możliwe puszczenie Hermaństwa samopas. Gotowe mi runąć wspinając się albo schodząc z klatki. Witalis i Ulrika spokojnie, dżum ani Miś się oczywiście już nigdzie nie wspinają, tylko ten czub ...
Do tego nie wiem czy Uruk-hai, który znów w naszej księżniczce dochodzi do głosu (
) rzucaniem mu się na grzbiet, nie przerącił czegoś Hermanowi, bo od kilku dni chodzi z nienaturalnie podwiniętym kuperkiem. Całe szczęście chodzi i wspina się i nie wygląda, żeby go coś bolało. Przydałoby się zrobić chyba rtg pod kątem jakichś dyskopatii, ale kiedy, kiedy
Truciźnie po kropelkach nie przechodziło, doszła ropa w drugim oku. Musiało więc być coś więcej niż początkowo się wydawało – jakieś utajone zapalenie w układzie oddechowym, utajone, bo w kocie – cicho. Od czwartku leczymy antybiotykiem ogólnym i to chyba nareszcie działa, bo dziś rano już tylko minimalnie śpioszki jej wycierałam.
Inna sprawa, w którą już się poniekąd zaangażowałam, zupełnie mi nie na rękę w obecnej sytuacji, ale jak zostawić ?
W sklepie gdzie kupowałam wapienko dla Misia przed świętami sprowadzili sobie 2 parki beżyków. Bardzo głupio, raz bo u nas szczury nie schodzą, dwa bo maluszki, które ewentualnie miałyby zbyt w okresie świąt – wtedy dopiero przyszły na świat.
Wczoraj byłam znów po wapienko, cała czwórka starszych i miot baraszkujących dzieciaczków siedziały w malutkim terrarium. Powiedziałam dziewczynie, żeby je rozdzieliła płciami, za chwilę maluchy będą w wieku rozrodczym... Nie miałam czasu wczoraj, ale jutro pójdę i znów będę ją męczyć, co to za argument, że nie ma wolnych terrariów
ostatecznie sama mogłabym im klatkę pożyczyć, choć to przecież noszenie drewna do lasu ...
Wydaje mi się, że byłaby skłonna je nawet wydać, może udałoby się znaleźć domki na forum.
Beznadziejny świat

Dziękuję Wam wszystkim i w imieniu chrótków i swoim, bo naprawdę sporo złego się na nas ostatnio uwzięło.
Na operację Dżuma jestem umówiona w najbliższy piątek. Starczy czekania na łaskę czy niełaskę mechaników, autobusem do Pozania a dr pomoże nam się dostac do Komornik (bo w Poznaniu coś się zepsuło przy aparacie do wziewki) i z powrotem.
Musi się udać. Prawda ?
Na antybiotyku Dżum wyraźnie się ożywił, guzy są jak były, ale coś musiało się stać, bo chętniej wychodzi z klatki i jest jakby mniej smutny. Przychodzi poszturchać mnie nosem, kiedy go głaskam po karku, unosi głowę i zaczyna wbijać ją we wnętrze dłoni, żeby otrzymać konkretniejszą pieszczotę, jak kot

Zauważyłam u niego jednak dwa objawy, jeszcze subtelne, ale niepokojące w świetle rzeczy, o których czytałam w jednym z niedawnych tematów chorobowych: 1/ boi się zeskakiwać z nawet niewielkich wysokości, do zeskoku z 10-15 cm schodka przymierza się długo a jak już robi to bardzo niezgrabnie, 2/ niezgrabnie też posługuje się prawą łapką, zdarza się, że nie chwyta nią jedzonka tylko podtrzymuje piąstką. Żeby to tylko nie było nic neurologicznego (przysadka) ...
Na razie staram się o tym nie myśleć, bo i tak przed usunięciem guzów nic ponad antybiotyk, który i tak dostaje nie można mu podać, ale takie zagrożenie istnieje, bo obecne guzy to przecież wynik jakichś zaburzeń hormonalnych, w które i przysadka może mieć swój wkład

Może jednak jest szansa , że oba te ograniczenia stawia guz, największy jest usytuowany właśnie za prawą łapką

Tylko jak wytłumaczyć jeszcze i trzecie odkrycie ? – wczoraj ważyłam szczupaki (po raz pierwszy od listopada - siadła bateria i jakoś ciągle zapominałam o kupnie nowej), ważyłam właśnie z powodu pewnych podejżeń co do Dżuma, i rzeczywiście, cała reszta stabilna – a jemu ubyło blisko 50 gram !
Jeszcze niedawno ucieszyłaby mnie taka wiadomość, ale w kontekście tego co wyżej

Antybiotyk dostaliśmy w płynie, już zapuszczając go, najczęściej do soku marchwiowego, czuję jak podły musi być w smaku, a mimo tego Dżum z niecierpliwością wygląda rano i wieczorem swojego spodka. Jest rozbrajający. W swoich piwnych oczach.
U Misia, sprawa guzka usunęła się na drugi plan (dziś ostatni theranecron), serce – cóż, tu i tak więcej nie wywalczymy, najpilniejsze w tej chwili stają się nóżki. Słabły stopniowo, od dłuższego czasu, ale przez ostatni tydzień posunęły się mocno. Jeszcze trochę, a Miś nie będzie sobie radził w klatce z innymi

Przypomniałam sobie jedną z ostatnich merchowych rad dla Kwarkowa - nivalin i jestem po rozmowie na temat tego leku, dawkowanie które znalazłam 0,1 ml, dr uważa za mocne i obiecał, że zrobi dla nas odpowiednie wyliczenia i dostanę receptę.
Przy wapienku Miś nie ustoi już, ale uwiesza się go z pozycji leżącej, (żałośnie to wygląda


Na łóżku - na i pod kołdrą są poutykane nasze wszystkie domki, dwie rury i tutaj szczupaki spędziły cały wczorajszy dzień, tzn. głównie Misiu, reszta krążyła. Szkoda, że jutro będę musiała ich zamknąć, ale niestety pod moją nieobecność nie jest możliwe puszczenie Hermaństwa samopas. Gotowe mi runąć wspinając się albo schodząc z klatki. Witalis i Ulrika spokojnie, dżum ani Miś się oczywiście już nigdzie nie wspinają, tylko ten czub ...
Do tego nie wiem czy Uruk-hai, który znów w naszej księżniczce dochodzi do głosu (


Truciźnie po kropelkach nie przechodziło, doszła ropa w drugim oku. Musiało więc być coś więcej niż początkowo się wydawało – jakieś utajone zapalenie w układzie oddechowym, utajone, bo w kocie – cicho. Od czwartku leczymy antybiotykiem ogólnym i to chyba nareszcie działa, bo dziś rano już tylko minimalnie śpioszki jej wycierałam.
Inna sprawa, w którą już się poniekąd zaangażowałam, zupełnie mi nie na rękę w obecnej sytuacji, ale jak zostawić ?

W sklepie gdzie kupowałam wapienko dla Misia przed świętami sprowadzili sobie 2 parki beżyków. Bardzo głupio, raz bo u nas szczury nie schodzą, dwa bo maluszki, które ewentualnie miałyby zbyt w okresie świąt – wtedy dopiero przyszły na świat.
Wczoraj byłam znów po wapienko, cała czwórka starszych i miot baraszkujących dzieciaczków siedziały w malutkim terrarium. Powiedziałam dziewczynie, żeby je rozdzieliła płciami, za chwilę maluchy będą w wieku rozrodczym... Nie miałam czasu wczoraj, ale jutro pójdę i znów będę ją męczyć, co to za argument, że nie ma wolnych terrariów

Wydaje mi się, że byłaby skłonna je nawet wydać, może udałoby się znaleźć domki na forum.
Beznadziejny świat
