Dopiero dziś przybywam z relacją, bo wczoraj jakoś nie mogłam odejść od Dżuma, nawet kiedy spał, albo częściej - „odpływał” z otwartymi oczami, mimo że ulżyć mu w niczym nie mogłam, chciałam być obok.
Do późnego wieczora pozostawał w otumanieniu. Długo
Klaustrofobik, siedzi w klatce tylko jeżeli ta jest otwarta - więc jest. Nawiedził go zatem czub, właściwie mniej samego Dżuma, którego ledwo obwąchał, co miękkie szmatki, wyborne na hermańską drzemkę

, no ale był: leżeli w dwóch końcach chorobówki, ale Hermański swoją obecność obwieszczał takim kłapaniem, ziewami i mlaskaniem, że Dżum musiał się prawdziwie przekonać, że trafił do domu

Potem mu jeszcze cykada na dachu klatki przygrywała aż poszła swoimi drogami
Słabiutki jest jeszcze i wygląda nieszczęśliwie, z połową podbrzusza wygoloną – wycięte zostały dwa guzy po prawej stronie, znów pełne mleka... Dr zostawił te po lewej i na nie popróbujemy jeszcze raz galastop za ok. tydzień, kiedy organizm oczyści się z narkotycznych toksyn. Tak samo nootropil, trzeba poczekać i zobaczyć jak Dżum będzie się zachowywał po zabiegu.
Tydzień mogę poczekać, ale nie wydaje mi się, żeby to niepewne zeskakiwanie było, jak chce doktor, tylko kwestią nadwagi

Znam Dżuma, widzę chwilami zagubienie w jego oczach

Zdaje się też, że ma niedowład paluszków u prawej ręki, ta łapka już wcześniej nie funkcjonowała normalnie, a teraz jeszcze sporo tam wycięto... kiedy siedzi lub leży nie kontroluje ułożenia paluszków, wyginają mu się nienaturalnie, albo podwijają, a on tego nie koryguje, jedzenie też w najlepszym razie tylko o tą łapkę opiera, nie chwyta.
Leży biedactwo bolesne
Idę po leki Misia.