Strona 106 z 106

Re: futrzaste momenty

: sob sie 17, 2013 1:43 am
autor: saszenka
Oto moje stado z lotu ptaka :D
Obrazek

Re: futrzaste momenty

: pn sie 19, 2013 7:23 am
autor: dorloc
Kurczę, jakoś mi umknęło,że Lilka już jest taka wiekowa... A lekarze coś mówili, jak długo może pożyć i w jakiej formie bez operacji ??? Może lepiej jej już nie męczyć... Chyba, że sprawia jej to ból... Niech się jeszcze pocieszy życiem i odzyskaną częścią sprawności, jeśli jej na razie nie przeszkadza... Dopiero zyskała nowe stado, daj jej się tym nacieszyć, skoro jest duże ryzyko, że się nie wybudzi... Sama nie wiem. Z drugiej strony, jeśli jednaj się wybudzi, to dłużej się tym stadem nacieszy. Tylko dopiero co je łączyłąś, a znów będzie musiała w chorobówce sama siedzieć...

Re: futrzaste momenty

: pn sie 19, 2013 12:56 pm
autor: BlackRat
Przykro mi, jak wiesz mam to samo z Kane, toteż rozumiem Cię doskonale :-*
My postanowiliśmy nie ruszać guza. Kane jest silną dziewczynką, ale ze słabiutkim zdrówkiem, więc nie będziemy ryzykować, Nunia będzie dożywać w spokoju swoich dni :(
Jak na razie nie widać po niej - na szczęście - by guz jej bardzo doskwierał i oby tak zostało...
:-*

Re: futrzaste momenty

: śr wrz 11, 2013 9:21 am
autor: IHime
Hej hej, co z Lilką i resztą babolków?

Re: futrzaste momenty

: śr wrz 11, 2013 10:34 pm
autor: saszenka
Tak, przepraszam, tyle mi się tu dzieje, że zupełnie zapomniałam tu napisać.
Podjęłam decyzję o operacji Lilki. Pomyślałam, że ten guz zaraz by się rozrósł (zwłaszcza, że w ciągu 2 dni znacząco się powiększył) a jego lokalizacja była dosyć niebezpieczna (na listwie w pachwinie). Z jednej strony ryzyko narkozy, z drugiej ryzyko męczarni. Jeśli miałam ją operować to musiałam decydować szybko. Oddałam Lilkę na stół, pół godziny później zadzwoniła wetka z informacją, że jest drugi guz - na cewce moczowej, i co robić. Ja, całkowicie zaskoczona i nieprzygotowana, odpowiedziałam "jak to co? wycinać!". Pani doktor wycinała guza 2 godziny! Jak się potem okazało, inni lekarze przychodzili, pukali się w głowę i radzili nie wybudzać, bo wyciąć się nie da... Dało się! Na jednej narkozie, jednym cięciem. Guzy były dosyć spore, zwłaszcza jak na tak małego szczurka, twarde i ten drugi (na cewce) z pewnością był złośliwy. Lilusia kulturalnie się wybudziła i dopiero dotarło do mnie, jak ryzykowną decyzję podjęłam. Po udanej pierwszej nocy dziękowałam niebiosom za ten szaleńczy zryw, bo przecież Lilkę musiało bardzo boleć, uciskać i gdyby nie to ryzyko, jakie podjęłam i odwaga oraz umiejętności wetki, jej ostatnie dni (pewnie nieliczne) byłyby okropieństwem... Cewka jest całkowicie sprawna, czego wyraz Lilka dała racząc pochyloną nad nią panią dr soczystym strumieniem :D Szwy już są wyciągnięte, Lilka ma apetyt, nawet więcej pije, zaczęła sprawniej się poruszać (nie ciągnie już nóżek za sobą, tylko stara się je podciągać), ale niestety nie udał się powrót do stada (Gytia spuściła jej łomot, dwa razy). Ponieważ Lilka nie jest szczurem towarzyskim (zawsze trzymała się na uboczu i nie przepadała za bliskością drugiego szczura), a także nie jest w stanie się obronić przed większymi i sprawniejszymi dziewczynami, postanowiłam jej nie łączyć - ma swoją klatkę i wydaje się być całkowicie szczęśliwa :) Jeszcze trochę krzyczy na mnie przy dotyku i próbach łapania, ale puszczona luzem sama do mnie przychodzi i nadstawia się na głaskanie :D
Tak więc będę wielbić ASa i panią dr Misiak przez 3 następne pokolenia! ;D

Re: futrzaste momenty

: pt wrz 13, 2013 11:23 am
autor: saszenka
Na początku maja Lilka ważyła 180g. W czerwcu waga ustabilizowała się na 240 i ani drgnęła. W sierpniu urosła o 15g guzów, ale po operacji wróciła na 240. Wczoraj ważymy... i... 290g!!! :D :D :D Odnóża i udziec nie są już kościste, nie czuję już miednicy w palcach :D :D :D

Re: futrzaste momenty

: sob wrz 14, 2013 8:30 am
autor: unipaks
Jak dobrze przeczytać, że tak się udało, wspaniałe wieści! :) Niech już tylko nie będzie więcej żadnych guzów i niech Lilka cieszy się zdrowiem i dobrą kondycją jak najdłużej! Wygłaszcz dzielną kobietkę ode mnie :-*

Re: futrzaste momenty

: czw maja 08, 2014 9:54 am
autor: saszenka
Och, jak dawno mnie tu nie było :o
Dziś Gandzia i Gretka obchodzą swoje drugie urodzinki ;D Może w związku z taką okazją uda mi się trochę nadgonić wątek - dużo się u nas zmieniło przez ten czas...
Kilka szczurząt odeszło za TM, niektóre po dłużej wizycie u mnie, niektóre tylko wpadły, przywitały się i uciekły do lepszego świata - każde zostawiło po sobie trwały ślad. Ale też przyszły nowe, wtargnęły przebojem i się kokoszą wywracając mi życie i pokój do góry nogami ;) I tak: najpierw pojawiły się waciki z warszawskiego laba. Miały być towarzystwem dla Guziorka, która nie dawała sobie już rady w stadzie. Niestety nie doczekała łączenia... Waciki, Gamma i Gimel, dołączyły do haszczanek, które nie były tym faktem zbyt zadowolone - w ich spokojne dotąd życie wtargnęły bowiem siły chaosu i destrukcji ;) Potem pojawiło się dwóch chłopaczków, Guliwer i Gwidon. Chłopaki stanowili część kinderniespodzianki jakiegoś łódzkiego stomatologa, następnie trafili jako prezent do jednego z pacjentów, przebiedowali u niego w małej klatce do czasu, aż pani domu orzekła, że śmierdzą i "trzeba się ich pozbyć, byle gdzie, byle szybciej". Po oswobodzeniu ich z przymałej ćwierć-chomiczówki, rozrośli się nad wyraz, stracili jajka i zasilili szeregi śnieżnego stadka, wprowadzając nieco koloru do rażącej w oczy bieli ;) Następnie Gryzelda - wyciągnięta przez dobrą duszę z zoologa, gdzie odchowała jeden miot i szykowana była na następny. Większość życia spędziła sama, nieco lękliwa i nieufna, rozpasała się na tyle, że znajduję ją tam, gdzie nawet waciki nie marzyły by być ;) Bezproblemowo udało się ją połączyć z resztą i teraz cała ośmioosobowa wataha atakuje mnie przy każdym podejściu do klatki ;D
A dziś przyjedzie do mnie goła Lola, podobno z przysadką - wieczorem się okaże, co i jak.