Uśmiałam się nieźle, gdy czytałam ten temat
Chyba każdy miał mnóstwo dziwnych poglądów w dzieciństwie

Ode mnie tych "kilka", o których teraz pamiętam:
- jak wiele osób, myślałam, że kończyny, które wystają poza łóżko/kołdrę jakieś tajemnicze stworzenie kryjące się pod łóżkiem chwyci lub odgryzie
- standardowo też, że ile biedronka ma kropek, tyle ma lat
- ktoś gdzieś powiedział (ktoś dorosły lub w telewizji), że jak się zrobi tatuaż, to można dostać raka. Nie pomyślałam wtedy nawet o prawdziwych tatuażach, a uparcie twierdziłam i rozpowiadałam, żeby nie naklejać "tatuaży" z gum do żucia, bo zachoruje i umrze się na raka

- myślałam, że jak ktoś umiera w filmie, to umiera też na prawdę. Gdy w Terminatorze "mój ukochany" Arnold skoczył (spadł?) do lawy, uciekłam z wielkim rykiem do pokoju, a rodzice musieli mnie długo uspokajać i tłumaczyć, że on żyje (wtedy zastanawiałam się, czy w jakiś sposób uciekł z tej lawy, czy trafił do szpitala i go odratowali

).
- że reklamy są przerywnikami, bo np. aktorzy się pomylili lub zmęczyli
- że licealiści są "starzy" i tuż po ukończeniu szkoły MUSZĄ zakładać rodziny

- że dzieci rodzi się TYLKO przez cesarkę, a gdy zobaczyłam na jakimś filmie, że wyciąga się je z "dołu", to zmieniłam zdanie, że jednak rodzi się przez pupę, bo "z przodu" przeciśnie się tylko strumyczek siuśków, a "kupa jest większa", no i że dziecko przy porodzie jest wielkości tejże "kupy" właśnie, bo inaczej by się nie zmieściło i to nie miałoby sensu

- jak się zje pestkę z owoców, np. wiśni, śliwek, to w brzuchu wyrasta drzewo
- pieniądze zbierane "na tacę" to wypłata dla księdza
- opłatek jest po to, żeby pod koniec mszy coś zjeść, bo tak długo się przecież wstawało, klękało, siadało, "śpiewało" (a raczej machało ustami, że niby zna się słowa

), że można było się zmęczyć i trzeba coś przekąsić
- że w ciąże zachodzi się od pocałunku "z języczkiem", nie ważne jakiej jest się płci i w jakim wieku

Rozpowiadałam przez to wszystkim dzieciom z osiedla historyjkę o dwóch dziewczynkach, które się pocałowały i przez to miały dziecko, musiały się wyprowadzić od rodziców i zamieszkać razem, do tego jedna musi być mamusią, a druga tatą
- gdy rodzice opowiadali mi, że wszystkie filmy i bajki kiedyś były czarno-białe, zaczęłam twierdzić, że skoro tak, to wszystko (w normalnym życiu) było czarno-białe i zastanawiałam się, jak ludzie zareagowali na to, że nagle oni i wszystko w okół nich stało się kolorowe
- myślałam, że jak się jest dorosłym, to można mieć zwierzątko jakie tylko się zechce. Ja "w przyszłości" chciałam mieć lwa albo tygrysa

- lasek przed moim blokiem wydawał mi się ogromnym lasem, pełnym kryjówek, drzew i ścieżek. Jakie było moje rozczarowanie, gdy po latach (po przeprowadzce) przechodziłam obok i "straszny las" okazał się kilkoma drzewkami na krzyż, przez które przechodziły dwie ścieżki

- sąsiad z klatki obok w wyżej opisanym lasku (w samym jego środku) skonstruował sobie "wędzarnie". Chodził tam wieczorami i w tym dziwnym "urządzeniu" coś robił, nad laskiem unosił się dym. Razem z innymi dziećmi myśleliśmy, że pali tam zwłoki lub robi jakieś inne straszne rytuały, przez co unikaliśmy go jak ognia, a do "urządzenia" każdy bał się zajrzeć

- próbowałam dodzwonić się do Hugo i nie mogłam nadziwić się, dlaczego tym wszystkim dzieciom tak słabo idzie, bo przecież ja bym to zrobiła bez błędów (nie sądziłam, że mogą być jakieś opóźnienia na liniach, itp

)
- że 2 złote to kupa kasy

- małe rzeczy kosztują mało, a duże dużo
- na końcu tęczy jest skarb
- jak przejdzie się pod słupem lub pali papierosy, to się już bardziej nie urośnie. Tego przestrzegałyśmy bardzo rygorystycznie, bo nikt nie chciał jako dorosły być malutkim

- chmury są miękkie i można by było po nich chodzić, jak się wzniesie wystarczająco wysoko
- samochód jedzie sam, trzeba jedynie skręcać kierownicą, a dzieci nie mogą prowadzić tylko dlatego, że jak usiądą na fotelu kierowcy, to są za niskie i nie widzą drogi
- moim marzeniem było mieć sklep spożywczy lub zostać ekspedientką, bo wtedy mogłabym brać co chcę (oczywiście głównie słodycze

) za darmo, bo przecież byłoby to moje jako właścicielki sklepu. Nie zastanawiałam się skąd to wszystko w sklepach się pojawia, myślałam, że przywożą to ciężarówki za darmo i po prostu ile się sprzeda, tyle się zarobi
