Z PAMIĘTNIKA TARZANA
PODSUMOWANIE ROKU
Wszyscy mają pamiętniki a ja nie? Przecież nie może tak być! Mój pamiętnik rozpocznę podsumowaniem tego roku

Wydarzenia w tym roku doprowadzały nas wszystkich śmiechu, ale też niestety do łez.
Ogólnie rok zaczął się bezproblemowo, czas spędzaliśmy jak zawsze, czyli na odnajdywaniu kolejnych nowych kątów w nowym mieszkaniu, na przepychankach, zaczepianiu pani, no i spaniu.
Strasznie spodobał nam się wielki stół obok klatki na którym do dzisiaj uwielbiamy spać

Mamy też uwaga!!..... Balkon jak to mówią człowieki. Jest to takie duże pomieszczenie na które lubimy wychodzić w lato żeby poleżeć na chłodnych kafelkach albo postraszyć sąsiadów. Bardzo się cieszymy że w końcu pani nam nie zabrania zwiedzać mieszkania jak to było kiedyś, teraz lubimy biec do kuchni kiedy nie patrzy i kraść psu jedzenie z miski

Bydlak patrzy i nie wie co ma zrobić jak siedzimy w jego misce

12 czerwca nastąpiła tragedia!!!
Pani zabrała mnie do weterynarza, a on dał mi jakiś zastrzyk po którym szybko zasnąłem

Po przebudzeniu przeżyłem prawdziwy horror.... Nie dość że byłem obolały, to jeszcze ruszać się nie umiałem, wiedziałem że coś jest nie tak... Odwróciłem łebek patrzę i okazuje się że pani wysłała mnie do weterynarza na amputację moich wspaniałych jajek!!!! Pomyślałem:
"O nie!!! tego ci nie podaruję, wiem że byłem niegrzeczny, złamałem Hedorkowi łapkę, torturowałem Edzia, ale żeby jaja mi ucinać?!
"
Po chwili zauważyłem że ani raz nie pomyślałem o tym żeby ją za to ugryźć
Pani po kilku godzinach w końcu po mnie przyszła, zabrała do domu i nie dała mnie do klatki tylko trzymała w transporterze i pilnowała mnie całą noc. Rano zmienił ją pan, w sumie nie wiem po co, przecież i tak byłem zdołowany, nie miałem ochoty rozrabiać....
Po 2 dniach siedzenia w transporterze miałem już dość i chciałem jej dać do zrozumienia że się nudzę... Dorwałem się do poidła i jak rano pani je zobaczyła to była bardzo zła bo je całe pogryzłem i siedziałem w kałuży wody
Musiała dać mi miskę, ale ja jako szczur z gatunku złośliwców, przewracałem miskę co powodowało że pani już nie wytrzymywała nerwowo

Miskę zabrała i siedziała przy mnie znowu żeby dawać mi od reszty poidełko co jakiś czas żebym mógł się napić pod jej nadzorem

I tak tydzień w transporterze minął, usłyszałem że idziemy znowu do weterynarza żeby wyciągnął mi te nitki z tyłka.... Kiedy poczułem świeże powietrze wiedziałem że już jesteśmy w drodze, więc znów obmyśliłem plan... Zacząłem grzebać przy tych niciach i sam je wyciągnąłem jak pani nie patrzyła. Kiedy już doszliśmy, weterynarz wziął mnie na ręce i popatrzał na panią jak na wariatkę, a ona zdziwiona stała i nie wiedziała co powiedzieć

przecież nim wyszliśmy z domu nitki w tyłku miałem
Wróciliśmy do domu, pani dała mnie wreszcie do chłopaków....
"Edziu!!Fredziu!!!Hedorku!!! Tęskniłem za wami!!!!"
"Oszalałeś? Dopiero chciałeś nas pozabijać, a teraz mówisz że tęskniłeś?" powiedział Hedorek
"Ej chłopcy patrzcie!!!! Tarzan nie ma jajek!!!" krzyknął Edzio
"No nie mam a co?! śmieszy was to?" powiedziałem
"Ciebie śmieszyło że nas terroryzujesz, to nas śmieszy to że jesteś kastratem" powiedział Fredzio
Zaczęliśmy się bić......
Po chwili stanąłem, popatrzałem na nich wszystkich i zapytałem:
"Czemu się bijemy? Od czau jak mnie tak człowieki skrzywdziły nie mam najmniejszej ochoty was terroryzować... przeszło mi....naprawdę..."
"No ok zobaczymy, masz tydzień czasu żeby pokazać że naprawdę ci przeszło, inaczej będziemy udawać bardzo zestresowanych, i nikt nie wie która część twojego ciała będzie amputowana następnym razem
" powiedział Edzio
W ten sposób w naszym stadzie zapanował spokój, ja już nikogo nie zaczepiam, chłopcy w końcu mnie lubią, i jest ok

No może poza tym że strasznie utyłem, i nadal protestuję jak pani chce mnie dotknąć
Wakacje minęły spokojnie, oani zabrała raz Fredzia na spacer, nie było ich chyba ze 3 godziny, jak wrócili to Fredzio nam opowiadał jak wspaniała jest łąka, trawa, drzewa i śpiew ptaków. Zazdroszczę mu, jednak ja bym się bał, tak samo reszta. Fredzio jest najbardziej z nas wszystkich przywiązany do pani, powiedział że zamiast biegać wolał się kręcić obok niej

Z czasem pogoda zaczęła się psuć i zawitały do nas burze, pani w czasie burzy szła z aparatem na balkon i nagrywała błyskawice, grad, deszcz, wiatr i te straszne grzmoty... Aż pewnego dnia obudziło nas zamieszanie, pan z panią stali przy oknie i się czemuś przyglądali.... Baliśmy się że to jakieś tornado albo coś.... Nagle pani otwarła balkon, ach ale wtedy zawiało. Staliśmy przy prętach i w napięciu przyglądaliśmy się jak pani ledwo daje radę przejść na drugi koniec balkonu.... Nagle się błysło, za chwilę zagrzmiało jak w horrorze i pani znikła. Przestraszyliśmy się nie na żarty

Fredzio zaczął krzyczeć że ją zwiało, nie wiedzieliśmy co robić, aż nagle weszła z powrotem do domu z czymś szarym w rekach....Powiedziała panu żeby przyniósł ręcznik, i zaczęła to coś owijać...Jak już obeschło położyła to na stół...
Naszym oczom ukazał się dziwny stwór na dwóch nogach, ze skrzydłami i dziobem...
"To gołąb, widziałem takie jak byłem wtedy na spacerze" powiedział nam Fredzio
Myśleliśmy że jak pogoda się uspokoi to go wypuszczą, ale tak się nie stało, przynieśli klatkę, nasypali tam naszego jedzenia, a gołąb zaczął Fruwać po pokoju wszystko zrzucając

W końcu zapakowali go do tej klatki i zaczęli się zajmować tym co zawsze.
Na następny dzień gołąb dalej u nas był , ale pani gdzieś dzwoniła i ktoś po niego przyjechał.Znowu przez dłuższy czas nic się nie działo aż nadszedł zły okres dla Hedorka

Nagle we wrześniu zaczął się źle czuć, był bardzo chory pani szybko zabrała go do weterynarza, okazało się że najadł się sztucznych kwiatków, wyglądał bardzo bardzo źle, ale weterynarz mu pomógł i Hedorek odzyskał siły, jednak bardzo chudł po chorobie. Pani na boku dokarmiała go kalorycznym jedzonkiem i wyglądało na to że będzie wszystko dobrze i niedługo będziemy znowu z nim szaleć. Niestety pomyliliśmy się.... Hedorek w październiku ponownie źle się poczuł, tym razem było gorzej, iskaliśmy go, zaczepialiśmy a on nie reagował. Pani znowu szybko biegła do weterynarza... Wróciła bardzo smutna, myśleliśmy że on został u weterynarza, jednak coś nam nie pasowało, atmosfera była taka inna.... Po jakiś 2 godzinach zobaczyliśmy coś strasznego... pani zaczęła wkładać szmatki do małego pudełka i nagle z transportera wyciągnęła Hedorka.... Wtedy zrozumieliśmy że już go nie ma. Strasznie nas to zasmuciło, większość czasu spaliśmy, a jak się budziliśmy to pierwsze co sprawdzaliśmy czy jednak nie wrócił

To był najgorszy okres w naszym szczurzym życiu jak dotąd
No ale szybko wszystko wróciło do normy i to co pani nam sprezentowała bardzo nas zaskoczyło i obróciło nasze spokojne życie do góry nogami

Po niecałych dwóch tygodniach pani przyjechała skądś z naszym transporterem, wyciągnęła Fredzia, wsadziła do transportera a my czekaliśmy co się stanie. Po jakiś 10 minutach Fredzio wrócił do klatki
"Feeee..... Ale śmierdzisz co ty tam robiłeś?" zapytałem obwąchując go
"Śmierdzisz innym szczurem!!!" krzyknął Edzio
"Skończcie mnie już wąchać!!! W transporterze jest szczur. Problem w tym że on jest mikroskopijnych rozmiarów, więc bardzo was proszę obchodźcie się z dzieciakiem delikatnie" odpowiedział nam Fredzio.
Pani dała nas wszystkich na stół, sięgnęła do transportera i naszym oczom ukazał się malutki szczurek.... Pierwsze co zrobił jak go do nas dała to poleciał do Fredzia i zaczął go lizać... A my z Edziem dokładnie go obwąchaliśmy, dochodząc do wniosku że w naszym stadzie nie ma żadnej alfy przecież....No cóż skoro nie ma to niech tak zostanie.. Położyliśmy się wszyscy pod ścianą, maluch nazwany Gex położył się na głowie Fredzia i poszliśmy spać.
Gex okazał się niezłym rozrabiaką

przybiega z prędkością światła do nas i prosi o chwilę zabawy, no cóż zrobić czasem trzeba się nim zająć i się powygłupiać. Gex szybko rósł, aż nagle stanął w miejscu i póki co dalej jest takim małym szczurkiem. Ciekawe czy jego rodzeństwo też takie małe jest
Niedawno dostaliśmy od pani super prezenty, nową olbrzymią klatkę, co nas bardzo uradowało, bo jak któryś z nas ma ochotę na przemyślenia w samotności idzie na jej drugi koniec i nikt nie przeszkadza

Do tego pani zakupiła nam super domek nazywany przez ludzi sputnikiem. W sumie to uważam że ludzie są dziwni, wymyślają jakieś pokręcone nazwy, tak jakby nie mogli używać prostych określeń

Niedługo po tym trafił do nas kolejny prezent, czyli kolejny członek stada nazywany Radarem. Oj ten to dziwny jest, nie dość że biały jak śnieg, to ma czerwone oczy, i głupi nawyk kręcenia głową

ale super gość z niego

Chociaż od czwartku jakoś źle się czuł, miał pełno tego czerwonego świństwa na nosku i oczkach, i jakiś słaby był. Ale pani oczywiście wkroczyła do akcji, dała nam wszystkim ciepłą wodę z miodem do poidełek, a dzisiaj witaminki, i z tego co widzę Radar czuje się o wiele lepiej

Szkoda że nie mieszka z nami w klatce, tylko z tą pierdołą Gexem który zaczął się wymykać między prętami i pani go zamknęła z Radarem w naszej starej klatce

Niech ta pchła mała rośnie już bo trochę nudno bez młodziaków jest
Jak sami widzicie rok minął szybko. Teraz się szykuje kolejny, Edzio i Fredzio będą kończyć w marcu i kwietniu 2 lata, potem ja w październiku, a Gex i Radar dopiero w sierpniu rok

Mam nadzieję że będzie dużo lepszy od tego i nasze stadko nie zacznie się kurczyć

A teraz przygotowałem dla was małą niespodziankę czyli zdjęcia tego roku z udziałem naszej zwariowanej ferajny
No i na koniec oczywiście:
ŻYCZYMY WAM HUCZNEJ ZABAWY SYLWESTROWEJ
I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
