Re: Havoriowe kluchy ♥
: śr sty 28, 2015 11:04 pm
Marylka połączyła się z dziewczynami w niecały tydzień i fajnie sobie z nimi mieszka. Dodatkowo od niedzieli mam u siebie tymczaskę, śliczną, półroczną, czarno-białą krówkę. A raczej króweczkę, bo jest chudziutka - wcześniej była trzymana samotnie w akwarium, karmiona jakąś świecącą w ciemności karmą i pomarańczami. Jesteśmy w trakcie poznawania nowych smaków i przybierania na wadze. Może ktoś z okolic Inowrocławia chce przygarnąć małą Liliankę?
No i tyle miłych wiadomości.
Luna dostała jakiegoś okropnego zatrucia, wylądowała dzisiaj u weta i dostała 3 kroplówki, leki przeciwwymiotne i delikatną karmę na jutrzejsze śniadanie. Nie ma temperatury, więc wet mówi, że jak dla niego to prawdopodobnie zatrucie, a nie jakiś wirus. Mam nadzieję, że się wyliże.
A moja Kaleka ma grzyba... chyba. Wyłysiały jej przednie łapy i przerzedza się sierść na grzbiecie. Na grupach mówią, że to nie jest raczej double rex, bo ma zbyt proste wibrysy, więc zabrałam ją do weta. Zmiany są za małe, by zbierać skądkolwiek zeskrobiny. Wetka zastanawiała się też nad nużycą, szczególnie jak usłyszała, że Calico jak do mnie trafiła była łysawa, a największe przerzedzenia miała na głowie. Jednak teraz zaczęło się od łap, a nużyca najczęściej zaczyna się od głowy. Mówiła też o jakimś innym pasożycie, ale tutaj on zazwyczaj nie obejmuje pleców, a Kaleka ma tylko łyse przednie łapki i lekkie przerzedzenia sichy na plecach. Stwierdziła, że to najprawdopodobniej grzybica, spowodowana spadkiem odporności (Francis i Marysia są czyste), a dokładniej jej nawrót. Jak na razie myję jej łapki i plecy Nizoralem. Odkryłam przy tym, że Calico nienawidzi wody, bo strasznie krzyczy jak dotykam jej pleców mokrym wacikiem. Jutro jak będę dzwonić do wetki to się zapytam czy nie mogę jej raz, a porządnie w tym wykąpać, bo dostałam zalecenie nasmarowania, poczekania aż wyschnie i zostawienia, ale strasznie się boję, że ona jak to będzie lizać to się zatruje czy coś. :/ Z pleców i tak jej zmywam, bo w futro to nie wsiąknie, a łapki tylko potem wycieram do sucha. No i mam wrażenie, że na waciku zostaje mi więcej włosów niż powinno.
Jak to nie pomoże spróbujemy z jakimś lekiem na "e" (zabijcie mnie, za żadne skarby świata nie umiem sobie przypomnieć nazwy), a jak to też nie da nic to zastanowimy się nad innymi rozwiązaniami, być może nad ivermektyną, bo w sumie nic nie zostało na 100% wykluczone, bo zmiany są malutkie, jak już wcześniej mówiłam. No i ogólnie muszę poważyć całą czwóreczkę, bo mam wrażenie, że Kaleka trochę schudła, ale już może sobie ubzdurałam. W piątek skoczę jeszcze poszukać betaglukanu i kupić kaszkę.
Jako, że to chyba wszystko, wstawiam trochę zdjęć. Postaram się Liliance zrobić niedługo sesję w lepszej jakości niż telefon i wstawię.
No i tyle miłych wiadomości.
Luna dostała jakiegoś okropnego zatrucia, wylądowała dzisiaj u weta i dostała 3 kroplówki, leki przeciwwymiotne i delikatną karmę na jutrzejsze śniadanie. Nie ma temperatury, więc wet mówi, że jak dla niego to prawdopodobnie zatrucie, a nie jakiś wirus. Mam nadzieję, że się wyliże.
A moja Kaleka ma grzyba... chyba. Wyłysiały jej przednie łapy i przerzedza się sierść na grzbiecie. Na grupach mówią, że to nie jest raczej double rex, bo ma zbyt proste wibrysy, więc zabrałam ją do weta. Zmiany są za małe, by zbierać skądkolwiek zeskrobiny. Wetka zastanawiała się też nad nużycą, szczególnie jak usłyszała, że Calico jak do mnie trafiła była łysawa, a największe przerzedzenia miała na głowie. Jednak teraz zaczęło się od łap, a nużyca najczęściej zaczyna się od głowy. Mówiła też o jakimś innym pasożycie, ale tutaj on zazwyczaj nie obejmuje pleców, a Kaleka ma tylko łyse przednie łapki i lekkie przerzedzenia sichy na plecach. Stwierdziła, że to najprawdopodobniej grzybica, spowodowana spadkiem odporności (Francis i Marysia są czyste), a dokładniej jej nawrót. Jak na razie myję jej łapki i plecy Nizoralem. Odkryłam przy tym, że Calico nienawidzi wody, bo strasznie krzyczy jak dotykam jej pleców mokrym wacikiem. Jutro jak będę dzwonić do wetki to się zapytam czy nie mogę jej raz, a porządnie w tym wykąpać, bo dostałam zalecenie nasmarowania, poczekania aż wyschnie i zostawienia, ale strasznie się boję, że ona jak to będzie lizać to się zatruje czy coś. :/ Z pleców i tak jej zmywam, bo w futro to nie wsiąknie, a łapki tylko potem wycieram do sucha. No i mam wrażenie, że na waciku zostaje mi więcej włosów niż powinno.
Jak to nie pomoże spróbujemy z jakimś lekiem na "e" (zabijcie mnie, za żadne skarby świata nie umiem sobie przypomnieć nazwy), a jak to też nie da nic to zastanowimy się nad innymi rozwiązaniami, być może nad ivermektyną, bo w sumie nic nie zostało na 100% wykluczone, bo zmiany są malutkie, jak już wcześniej mówiłam. No i ogólnie muszę poważyć całą czwóreczkę, bo mam wrażenie, że Kaleka trochę schudła, ale już może sobie ubzdurałam. W piątek skoczę jeszcze poszukać betaglukanu i kupić kaszkę.
Jako, że to chyba wszystko, wstawiam trochę zdjęć. Postaram się Liliance zrobić niedługo sesję w lepszej jakości niż telefon i wstawię.