W tej bezsile przyszło mi na myśl, że więcej sił wkładam w kopanie tej cholernej dziury iż w ratowanie Grety
Sekcja nie rozwiała moich wątpliwości. Przeciwnie zaczęłam powątpiewać w lekarza. Wersja z wczoraj - zapalenie trzustki, się nie potwierdziła i nie miała prawa, amylaza była szokująco podwyższona, ale w odniesieniu do ludzkich wartości referencyjnych, sprawdziłam w domu – nasz wynik był pośrodku kociej normy, która jest zupełnie inna. Dziś i on do tego nie wrócił. Na wątrobie miały być ropnie - nie było, były za to rozległe zmiany martwicze. Inne ograny bez zmian patologicznych.
Śmierć wątroby, rozpad krwi i wszystko tak nagle, mi laikowi, mówi jedno

Wet mówi za to, że to finał procesu zapalnego, który toczył się od dawna, ale jednak na wstępie dopytał czy kot nie wychodził z domu !
Nie, nie wychodził - azalia stała sobie na parapecie !
- Zatrucie dałoby wymioty, podrażnienia błon śluzowych, porażenie oddechu lub systemu nerwowego.
Więc dlaczego tak szybko ? dlaczego ?
rozłożenie rąk
nadal nic nie wiem; spokój sumienia można by kupić za 250 zł – kosztu badania w Laboklinie, ale czy jest aż tyle wart ? pieniądze te lepiej posłużą Gudrun albo innym zwierzętom
w tym rozżaleniu podejrzeniach niepowstrzymanym przeczesywaniu sieci w poszukiwaniu jakiegoś tropu - gdzieś gubi się
Greta
myślę „czwarta w ciągu dwóch miesięcy” a przecież ona nie jest żadną „czwartą” ! tylko Gretą, której nie zdążyłam pokochać ani nawet poznać