Pierwszą noc szwy przetrwały w komplecie, jeden tylko nieco nadwyrężony. Zapakowałam królewnę w transporter, do samochodu i wio na kontrolę. Na stole u weta Fenolcia nie miała już żadnego szwu zewnętrznego. Chwała Przezorności, że chirurg założył porządne szwy wewnętrzne. Teraz tylko Fenka jest na mnie obrażona, bo nie pozwalam jej za bardzo latać, i absolutnie skakać i się wspinać, żeby te szwy nie puściły. Dostaje na zmianę Latimerię albo Maurycego do towarzystwa w niewoli i krótkie wypady na spacerniak. Obiecałam jej hulanki z chłopaczydłami, jak już się wygoi. Może mi wybaczy wtedy?
W międzyczasie Sardynki wyrasta na alfę, taką fajną, niezbyt zaciętą. Jest z niej torpeda ziemia-powietrze, ale kochana, bo co chwilę przychodzi, sprzeda buziaka, zajrzy do ucha i gna dalej. Czasami jest tak podobna do Palmyry, że to aż przerażające. Nie chcę widzieć w niej Palmyry, Sardynki jest jedyna i niepowtarzalna, ale... czasami aż w sercu kłuje, kiedy robi coś dokładnie tak, jak tamta, tak samo spojrzy.
Latimeria nie wdała się w mamę. Cykor z niej i wypłosz. Ufa mi, przychodzi, bawi się, liże po rękach, ale wystarczy byle co i panika, skok w nadświetlną. Maleństwo z niej: trudno dokładnie porównać, bo z braćmi się nie spotyka, ale chyba przerośli ją już o 1,5-2 głowy. Takie to to uszaste, poczochrane, łysiejące, po prostu szczur specjalnej troski. I żaden inny nie potrafi tak często i szybko sprowokować mnie do wybuchu śmiechu. Po mamuni ma tylko napęd na cztery łapy i dopalacze w odwłoku.
Groszek jest... Groszkiem. Słodki jak wiaderko stewii, pędzi przez życie, ale w ręku się rozpłaszcza z ufnością. W ogóle, wszystkie chłopaczydła to lizawki. Agutek to łobuz pierwszej wody, taki zawadiacki łotr, co to błyśnie okiem, a pannom miękną kolana. Mniejszy niebieski jest trochę bardziej płochliwy, większy to po prostu pluszak. I ostatni, ten co chyba z nami zostanie, ale biedny nie doczekał się jeszcze prawdziwego imienia, jest tylko Rudym/Łysym, w zależności od kwadry księżyca i stanu owłosienia. Miał być Limkiem, Skrzypłoczem, ale na razie się nie przyjęło. Największy panikarz z niego.
Starszyzna - jakby czas się zatrzymał. Maurycy wujkuje chłopaczkom, Bagula uczy Latimerkę twardego szczurzego życia, Muszka... muszkuje.
