Ech... jestem kompletnie wypluta.
Gluś mnie wczoraj lekko zaniepokoił. Był nieco bardziej leniwy i mniej ruchliwy niż zwykle. Zwaliłam to na pogodę (wszystkie moje szczury przed burzą są mega senne), zwłaszcza że jadł normalnie i nie kichał ani nic. W nocy wstałam, to małpka od razu wisiała na kratach

Rano jednak trochę już się zaczęłam obawiać, bo na wybiegu polatał sobie z 20 min. i zaszył się gdzieś, a normalnie to trudno go zmęczyć. Do tego widziałam niezbyt ładne, rozmazane kupy na półkach/ w domku w klatce... nie była to ostra biegunka, bo nie było płynu, ale bardzo luźna kupa, mazista... nie wiedziałam oczywiście, który te kupy zrobił, ale obstawiałam Glusia, bo innym się nie zmieniło zachowanie. Do tego maluch zjadł rano mniej niż zwykle. To wszystko oraz porfiryna w oczkach przekonało nas, że nie ma co czekać. Zapakowaliśmy szczury do transportera i pojechaliśmy do Warszawy (jesteśmy na szczęście dość blisko, ale i tak zajęło nam to pół dnia, bo w samej Warszawie się zeszło).
Może jestem panikarą, ale wolę to niż zadziałać za późno. Na szczęście w tej chwili nie jest to nic poważnego. Gluś ma miękki brzuszek, żadnych szmerów przy osłuchiwaniu, nie kicha, nie ma też objawów urazu... dlatego na razie dostał tylko lek przeciwzapalny na 3 dni do pyszczka a prócz tego cała trójka (Froduś i Czmyś profilaktycznie) - probiotyk na tydzień. Zobaczymy, czy się rozwinie coś z tego, czy zdusimy ewentualne cholerstwo w zarodku. Trzymajcie kciuki
Cała trójka jest zmęczona po podróży i teraz wszystkie śpią - godzinę temu wróciliśmy. Wszyscy wypili sporo wody w podróży i po, bo dziś upał, jeść się nie chce żadnemu, bo pewnie czekają na świeże - ale niestety, przeliczą się, bo na parę dni wstrzymuję mokre pokarmy. Ja myłam te wszystkie warzywa i owoce dokładnie, ale cholera wie... może coś się z nich przypałętało. Biedne szczurki o "chlebie i wodzie" teraz będą
Aha... Gluś waży 277g, utył w sumie mało, albo to ja wcześniej myliłam się w obliczeniach

W każdym razie przyrost wagi jakiś jest.
Ufff... czuję dużą ulgę, chociaż prawdziwą poczuję, jak wrócimy do Warszawy w niedzielę już na dobre. Jednak jest komfortem mieć dwie lecznice z zaszczurzonymi wetami blisko domu, w tym jedną po drugiej stronie ulicy
