Dziękujemy :*
ol. co do futerka, to jest ni takie, ni siakie. Twarde w dotyku, ale raczej nikt się tym nie pokłuje - nie do krwi, z całą pewnością.
Szczuraki miały klatkę nieco za blisko myszo-kolczastego lokum i Drobnoustroje obruszyły się na niufający nosek nieustraszonych jeżomyszy. Nafukały na nie. Nie, żeby któraś się przejęła...
A rok temu, dokładnie rok, 15 grudnia, urodził się kto?
(post będzie długi i obfity w fotki, proszę się szykować...

)
Speedy. Mój pierwszy szczur, od razu husky, które jakoś chwytają mnie za serce. Urzekł mnie od pierwszego zdjęcia

. Na początku nieprzekonany, pozostał taki do pewnego stopnia już na zawsze.

Maluchami zajął się od razu (pozwalając sobie, jak widać, włazić na głowę

).
Od tego czasu niepodzielnie alfuje, mimo dołączenia Mikroba (który, mimo iż się zaczepia, nigdy nie pozwala sobie wobec Speedyego) oraz gwałtownego dorośnięcia Wirusa (który po prostu tłucze resztę). Może ma to związek z tym, że Speedy zazwyczaj śpi, więc nie ma czasu na walki hierarchiczne?

Chyba, że chodzi o miseczkę z czymś dobrym.
Alfą nie jest najlepszym. Jest strasznym tchórzem, zdarza mu się w przestrachu użyć zębów (au...), chociaż na początku chodziło nam o dominację. Teraz już sobie z chłopakiem trochę wyjaśniliśmy i oboje dla siebie nabraliśmy respektu. Szanujemy swoją prywatność

.
Speedy na wybiegi wychodzi rzadko, zazwyczaj woli też chować się po kątach i gdzieś się (dla odmiany), zdrzemnąć. CZasem jednak zdarzają mu się ploteczki za lodówką...
A oto Speedy w różnych odsłonach

:
1. Eksplorator

2. Łasuch

3. Podróżnik

4. Workolot

5. Zaciekawionej

6. Łakomy

7. Konsumujący ("Wreszcie mi oddała, omnomnom...")

8. Uciekający
Mój roczny myszek
W ramach bonusu:
Sposób wchodzenia do hamaka przez Mikroba "na plecy" (o sposobie poruszania się Mikrob mógłby napisać książkę. Gdyby tylko jego pełen pluszowego puszku mózg byłby w stabnie się skupić na czymś dłużej niż przez 3 sekundy

)

(polecam powiększyć!)
Oraz nasza buntownicza, tupiąco-warcząco-drapiąco-kopiąca koleżanka. Kitana. Obecnie powoli zaprzyjaźniająca się, o dziwo, i z nami, i ze świnką Fruzią (która to radośnie rujowała jej w nos i nastawiała tyłeczek, a kiedy królik, ku naszemu zdumieniu, zaczął jej lizać zadeczek, zaczęła drzeć się, jakby ją skórował...

)

(akurat podejmowała próby skonsumowania hamaka świnki. Bo już razem w klatce nawet siedzą, co jeszcze pół roku temu było nie do pomyślenia

)
No. To koniec, póki co

.