Nietoperku, to nie ona miała przycinane ząbki, aleś chyba jest jasnowidz czy co tam, bo jutro najprawdopodobnie też trzeba jej będzie to zrobić.
Dziękujemy za Wasze kciuki, potrzebne są bardzo, obu dziewczynkom. ..
Czarnulka wciąż jeszcze chodzi w fastrydze, ale ku naszemu zmartwieniu wygląda nie tak , jak chyba powinna wyglądać czwartą dobę po operacji. W ogóle od środowej wizyty w lecznicy z obiema dziewczynkami z dnia na dzień gorzej. Od wczorajszego popołudnia Czarnulka słabnie, nie ma apetytu, widać rosnące kłopoty z poruszaniem - nie wiem, czy to skutki znieczulenia, czy kolejny wylew...
Dziś wieczorem jadła tylko ze strzykawki, jedzonko i lek, potem dała sobie wcisnąć już tylko nutri. Niedawno zjadła nieco kaszki z kilkoma kroplami nutri dla smaku, ale i tak niedużo...
Sporo czasu dziewuszki podsypiają razem, w domku albo w pufie, bo skończyło się już pooperacyjne odosobnienie szczury; na szczęście nie próbuje teraz ściągnąć sobie szwów.
Dżumka - nie wiem co się dzieje, może podczas środowego piłowania ząbków rozwarcie pyszczka skutkuje tym, co teraz się dzieje, a może jeszcze coś innego, może spiłowane ząbki mają ostre krawędzie i ranią języczek?

Znowuż do lecznicy...
A ona nie odpuszcza, pojada kiedy może - dziś wyprosiła i wszamała trochę naleśnikowego nadzienia, a na podwieczorek zjadła ze smakiem kilka niedużych łyżeczek kaszki, tak z 5 - 6.
I nawet pełna gotowości obronnych podbiegła do ścierki, kiedy zmywałam upaćkaną podłogę.
Młodszym pannom zamykam żarcie, bo bardzo chcę odchudzić Finlandię, która je, bo jest.
Martinka - żeby nie magazynowała sobie ( a w rzeczywistości to dla koleżanki ) zapasów, z pyszczkiem pełnym ziarna trafia do klatki, grubaskę zaś odstawiam od miski w czas niedługi po przystawieniu do niej, miskę natomiast zabezpieczam i dopiero wtedy uwalniam niebieściaka.
I tak własnie było wczoraj, kiedy zadzwoniła znajoma z innego miasta - poszłam ze słuchawką do pokoju młodszych dziewuch, siadłam na podłodze by móc podczas rozmowy dopieszczać panny, więc one oblazły mnie jak mrówki. Fini podkładała swoje czekoladowe mnogości pod głaski, ale niebieściak poorał mi gołe ramiona pazurkami, wciąż i wciąż uparcie pnąc się ku górze.
Po co, to się okazało, kiedy nagle małe łapki zaczęły przyciągać ku sobie to mój policzek, to lewe ucho, a w chwilę później, kiedy zajęta konwersacją nie reagowałam , rozzłoszczone natarczywe ząbki dopomogły rączkom i prawie dało się odczuć gniewne: - No daj wreszcie to żarcie, kobieto, ileż mozna czekać?!
