RattaAna pisze:nietoperrr czytałam, że z tym wysadzaniem na nocnik dziecka poniżej 18m-ca życia to bzdura i wymysł rodziców że dziecko absolutnie nie kojarzy potrzeby sikania z nocnikiem, nie potrafi wstrzymać itd. I jak się uda, to to wyłacznie przypadek. Jak dla mnie to ma sens, bo np. moja Nina jeszcze sama nie chodzi, to nie wiem - ma doraczkować do nocnika? nie widzę tego póki co; i nie próbuje na razie sadzać na nocnik;
A wiesz,ja kiedyś kazałam się mojej teściowej postukać w czoło,kiedy powiedziała mi,że jak tylko jej dzieci zaczęły siadać,czyli powiedzmy w jakimś szóstym miesiącu życia,zaczęła je co pół godziny sadzać na nocnik i się nauczyły...Wariatka-pomyślałam!
Ale przy pierwszym dziecku miałam o wiele więcej czasu niż teraz i spróbowałam w tym szóstym miesiącu.Synek miał rok,jak już chodził bez pieluch...
Tylko że trzeba się trochę pomęczyć i zrezygnować z pampersów na rzecz tetrowych

Dziecko może nie kojarzyć widoku nocnika z potrzebą sikania,ale jak mu się wiecznie robi mokro i nieprzyjemnie,to uczy się wstrzymywać,a nie leje wygodnie pod siebie.A wtedy zaczyna po prostu lubić ten straszny,przerażający nocnik...
Córa ma dwa latka i dopiero od trzech miesięcy chodzi bez pieluch,ale to dlatego,że przy drugim dziecku nie ma się już tyle czasu na bieganie z nocnikiem co pół godziny i po prostu zakłada się pampersa...
yss pisze:Nietoperrr... pisze: z dwójką wcale nie jest aż tak trudno sobie radzić,to kwestia odpowiedniej wprawy i organizacji.
akurat. nie wiem jakiej trzeba organizacji, żeby iść na spacer z dwoma wózkami

i jednocześnie bawić się z jednym dzieckiem na placu zabaw a drugie wozić, żeby spało.
największy problem, to jak się nawzajem budzą, albo jak nagle obie sztuki wyją i nie można po kolei uspokoić, bo to drugie przecież wyje i nie daje uspokoić pierwszego. dlatego ja zawsze mam kogoś do pomocy i kropka.
dobre też jest, jak się karmi młodsze dziecko a starsze wybiera ten moment żeby np spaść na łeb z fotela. po prostu się nie da....
Jak się nie ma innego wyjścia,to wszystko jest możliwe.Mi nikt nie pomagał,dzieci woziłam w jednym wózku na spacery,jak córcia była jeszcze za mała na objęcia braciszka we wspólnym wózku,to wiozłam ją w wózku,a synek jechał na podnóżku wózka,lub wisiał mi na plecach,a ja pchałam wózek.Jak jedno i drugie darło japę,to brałam oboje na ręce.Chudłam ze zmęczenia,ale za to jakie muskuły się wyrabiają!!!
A jak karmiłam jedno,a drugie w tym momencie poczuwało nagłą ochotę zabawy w kamikadze,to leciałam,cóż...Mniejsze delikatnie na podłogę,sutek oberwany...
Można sobie radzić.No bo co mają powiedzieć kobiety,które mają trójkę czy więcej?I też nikogo do pomocy?