manianera, też sobie pomyślałam, że ze śmiertelnych nudów pucowały te ogonki...
ale od kilku dni je obserwuję i mam też inną teorię – dobrobyt szkodzi to zagłada na gładki ogon: to się po gerberku przesunie, to po owocu, kaszce, a tam same ziarna mieli - te nie brudzą …
U lekarza:
- Ulrika obmacana na okoliczność swoich rosnących krągłości i wszystko co w sobie nosi to jednorodne sadełko – świetnie
- Asche obmacana na okoliczność dwuznacznego brzusia – i nadal brak pewnej odpowiedzi, niby nic tam w środku nie „kopie”, ale nie zawsze musi... ; dodatkowymi badaniami nie chcieliśmy jej stresować - czekamy co przyniesie czas;
- Witalisa psikanie, które mnie niepokoi od tygodnia i na które dawałam mu beta-glukan prawdopodobnie stresowe, płuca, oskrzela czyste – szkoda nerwów Wita, ale dobrze, że to nie choroba;
- i Herman … słyszalna lekka niewydolność serca

dr podejmie się zabiegu, jeśli się na niego zdecyduję, ale sam odłożyłby to jeszcze na miesiąc
A ja po prostu nie wiem

krótko przed odejściem Dżuma, którejś nocy grzmot do nas przyszedł i wtedy wymacałam zalążek kolejnego guza na boczku, dwa miesiące temu... dziś mają: ten na boku z 1,5 cm, jakiś mniejszy przyklejony, i na szyi z 1 cm... za miesiąc będą większe, i ryzyko też większe ... nie wiem, nie wiem, nie chcę podszywać mu tych dni cierpieniem, ale te twory są już takie duże...
W strasznej podróży do strasznego pana doktora szczupaki miały w sobie nawzajem podporę i schronienie. Nie chciałam tego zmarnować, więc po powrocie przygotowałam im jedno piętro klatki na dalsze dzierganie wspólnej przyjaźni. Żadne dramaty się nie działy, tak więc łączenie można uznać za zakończone
Co prawda, kilka godzin później zaczęłam się domyślać, że spokój, może być jeszcze czyimś dziełem :
Uszatą przywiozłam dziś po powrocie (z tego samego sklepu; jutro odbiera ją dziewczyna z SPK, która będzie szukała jej domu stałego), początkowo umieściłam ją w salonie, ale że Gudrun okazywała jej nadmierne zainteresowanie - wzięłam do siebie, żeby nie przysparzać stresu już przerażonemu zwierzęciu. Po jakimś czasie, kiedy królicze wonie rozeszły się po pokoju największe płochliwce postanowiły szukać ocalenia: Witalis całe popołudnie i wieczór spędził w szufladzie, Urinka w pościeli, wychynając każde ze swojej kryjówki, rzucali wymowne spojrzenia w kierunku klatki króla. Po zapakoaniu spowrotem do klatki na wyłożone piętro - dalej
Herman zmęczony po podróży, niezbyt szczęśliwy z powodu przeróbek w klatce i obskakujących go beżyków. Dziewczyny nie są napastliwe, ale panoszą się po nim, a to bo im po drodze, a bo wyiskałyby. Hermanowi wyraźnie to nie odpowiada, możliwe, że obskakując tak, urażają

Do tej pory śpi w domku na klatce, i jakoś nie ma zamiaru wracać.
Zastanawiam się jak to rozwiązać, możliwe, że już czas na zmiany... coraz trudniej mu wchodzić po pochylniach, po pokonaniu jednej zatrzymuje się żeby odpocząć. Ale dotąd do klatki wracał sam i zdecydowany, że tam właśnie chce, zakazać mu tego nie mogłam, chociaż chętniej bym go widziała na tapczanie, na poziomych miękkich szlakach.
Teraz ważne żeby zrozumieć, co Hermaństwo wybierze.
jeszcze Gudrun wiosenką:
