Łudziłam się przez dwa tygodnie, ale fakt tak już się „uwypuklił”, że dłużej nie sposób:
Do tego stopnia, że przygotowałam już (świeżo połączonej ze szczupakami

) Asche klatkę-porodówkę i tę noc spędzi już sama. Myślę, że rozwiązanie to kwestia 1-2 dni...
Podekscytowana, no tak - jak patrzę na te foczki tłuściutkie ...

, ale też zatroskana o młodą mamę i że taki wysyp szczurków ostatnio

Wszystkie siostry ze sklepu okazały się w ciąży: u xxx 10 i 7 maluszków, beżynka z Łodzi przeszła wczoraj sterylkę aborcyjną – było 6 płodów; w Warszawie narodzin spodziewać się można lada dzień...
Oby ich było jak najmniej i rosły kluchy duże i zdrowe.
Urczyk zaczął się cietrzewić na Asche, na Grenadynę również, ale na przyszłą mamę jest szczególnie cięta. W sumie jednak to właśnie Ur z beżykami najwięcej przebywa.
Wit pochłonięty swoimi sprawami i swoimi strachami, ma mi strasznie za złe kiedy na noc zamykam go w klatce, ta odrobina integracji, do której się go zmusza to straszny kierat

Wobec beżyków jest obojętny, Grenadynę, chyba nawet trochę lubi, w każdym razie pozwala jej sobie towarzyszyć w gryzieniu prętów

Grenadyna w zamian jakby przestawała gryźć mnie
Herman, tak jak przewidywałam, wyprowadził się z klatki, beżyki za mocno go obskakują, może i nie agresywnie - bo nie gryzą go, ale przewracają i siusiają – ale on nie chce, ja również. W nocy jest ze mną, do południa przesypia w domku, w szufladach, pościeli, lub jeśli zjedzie po pochylni – w skrzyni pod tapczanem; kiedy reszta jest na wybiegu, proponuję mu hamak w klatce i chętnie się tam układa, lub w domku na klatce – byle jego siedliska były urozmaicone, wydaje się zadowolony. Słabiutko już się porusza, ale po swojemu – co jest do poznania - pozna. Choćby świeżo przygotowana klatka Asche, nóżki mu się rozjeżdżały, kiedy robił stójkę chcąc ją spenetrować, podsadziłam, bo zainteresowanie Hermancia to bezcenna rzecz – wpakował się do domku przyszłej mamy. Także, Panie i Panowie, nasza pierwsza kluseczka - czarna
Potem mnie straszył ... Chwilę jeszcze przebierał w pieguskach, które zwąchał na komodzie i zapragnął się do nich dostać, wybrał najdorodniejszą i poszliśmy na klatkę. Tam jednak miast puścić ząbki w ruch, złożył smakołyk w kącie i tak jak stał, położył się, bardzo zmęczony. Odpoczywał tak, albo nawet przysypiał dłuższą chwilę, a ja patrzyłam na zbyt płytko i wolno poruszające się boczki. Był taki zmarnowany, że myślałam że nadchodzi coś złego
Ale potem przekręcił się wygodniej i wymieniliśmy spojrzenia. Bystrość w jego oczach powróciła

i
A i zapomniałabym

starsze szczupaki były jeszcze dzisiaj w lesie (stąd może trochę za dużo wrażeń na czubatą głowę):
a tutaj kilka dni temu jak to się udało przyłapać lazaniowe bractwo chrupiące
