Dżuma niczego nam nie ułatwiała, rozwiewała nasze zrozumiałe od pewnego czasu wątpliwości. Z przegryzionym ( chyba ) jęzorkiem, wspierana witaminą p/krwotoczną, ale wciąż wyciągająca się ku strzykawce z jedzeniem, dawała sobie przykładać wacik z Octeniseptem i nałożyć w razie potrzeby Solcoseryl na dziąsło i przy języczku.

Potem była najszczęśliwsza, kiedy ułożona w wymoszczonym, miękkim kapturze od płaszcza swojej pani zasypiała spokojnie na niej, na panu lub młodej pańci.Parę dni temu tak się ułożyło z karmieniem, że po 23 - ciej poszłam się zdrzemnąć, nastawiwszy przedtem alarm na 1.45.
Wredna głupia komórka nie zadzwoniła, ale niedługo później obudziła nas głodna Dżumka; biedactwo powędrowało nawet za mną do kuchni w oczekiwaniu upragnionego posiłku. Umyła się potem i we trójkę wylądowalismy w łóżku.
Ostatnio , kiedy byłam poza domem 2,5 godziny, wróciłam i rozwinęłam kaptur ze szczurą, to słysząc mój głos mała bardzo wyraźnie się ucieszyła i zadowolona podstawiała ciałko pod głaski.
Skończyła antybiotyk, - trochę z tym było kłopotu, bo Sumamed podaje się co najmniej 1 godz przed jedzeniem lub 2 godz po nim, do tego trzeba się było odpowiednio wstrzelić z osłoną no i jeszcze częste karmienie, żeby nie traciła sił. Rodzinka sprawiała się na medal ( "takich dwoje, jak nas troje, to chyba nie ma ani jednego"! )
Ten gronkowiec szczerze mnie dziwi i zastanawia; kto wie, czy także i Czarnulkę dopadł, nie dając jej wystarczających sił do pokonania problemów zdrowotnych. Jakoś to się u sióstr zbiegło w czasie: operacja jednej i piłowanie siekaczy u drugiej, a potem nagłe kłopoty u obu. Nie wiem też, jak po pięciu zaledwie dniach od spiłowania mogło dojść do ponownego skaleczenia języczka, skoro wedle twierdzenia lekarek, trzonowe i przedtrzonowe są w porządku...
Dżumka pewnie odczuwa stratę siostry, więc staramy się, aby była z nami lub blisko nas jak najwięcej.
My po odejściu Czarnulki jesteśmy nadal obolali, ale mamy świadomość słuszności decyzji, bo tak było dla niej najlepiej - śliczne czarne cudo nie miało siły, by wygrać, i poddało się z pełną świadomością, ufne w prawdziwość naszych uczuć do niej.
Pariscope, Czarnulka nie cierpiała, po prostu wylew nie dał jej żyć tak jak by chciała, i szczura przestała walczyć, my zaś uszanowaliśmy jej rezygnację
Ostatnie fotki naszej kochanej Czarnulki, w przeddzień pożegnania. jak zwykle zawieszona ząbkami u okienka lub wyjścia - podobnie jak wtedy gdy była w chorobówce, przymilnym oczkiem oraz psim swoim słodkim nochalkiem domagając się zabrania na ręce, na kolana...
Edit:
Ten post był pisany kilka dni temu, ale nie udawało mi się wejść na stronę forum przez kilka dni.
Od wczorajszego popołudnia Dżumką jest gorzej, może też przestaje walczyć.
Konsultacje z dr-em Piaseckim po jego powrocie niewiele wniosły, chyba zbyt wiele sobie po nich
obiecywaliśmy; wprawdzie usunięcie siekaczy mogłoby rozwiązać największy doraźny problem, ale jest ogromne ryzyko wyłamania tej nieszczęsnej żuchwy.
Trochę nas siekacze jako główny powód dolegliwości nie przekonują, bo nie potwierdzają tego codzienne obserwacje nas, jako najbliższych opiekunów.
Chyba potrzebna nam już będzie całkiem inna pomoc…
Dzięki za Waszą obecność
Choć nie mogłam wejść na stronę, to wiedziałam, że jesteście z nami...