Rzadko piszę na forum, chociaz przeglądam je prawie co drugi dzień. Nie piszę, bo najczęściej są już jakieś dobre rady a powtarzać się nie ma sensu. Może niektórzy z Was jeszcze mnie pamiętają i ciekawią ich losy mojego niegdyś przydużego stadka.
A nastąpiły w nim jeszcze większe zmiany i nie mogę powiedzieć, że radosne

Letnie upały, mimo zacienienia pokoju, zabrały w krótkim odstępie czasu najpierwBorsuczka a później Dzikiego - nie było żadnych objawów choroby, odeszli nagle, zawał lub wylew, nie można było im pomóc, wszystko trwało po kilkanaście sekund.
Blondynki zostały nazwane Gratka (ta bardziej przylepna) i Pysia (ta płochliwa). Po miesiącu było widać różnice między nimi. Gratka przytyła, Pysia pozostała bardzo drobniutka, jednak stała się ogromną przylepką, po prostu szczurka naramienna. Stale miała mocny wyciek porfiny z oczka i nic nie pomagało. Widać było, że rozwija się jakieś chorbsko, jednak pomimo wielu wizyt i badań nie można było ustalić co. Po dwóch miesiącach jej stan bardzo się pogorszył, nie pomagało żadne leczenie, odeszła. Mimo, że była ze mną tak krótko bardzo ją pokochałam, miała takie słodkie pysio i tak pięknie czarowała oczkami.
U Rózi pokazał się guz. Po operacji były problemy z wybudzeniem ale w końcu się wybudziła i była całkiem sprawna. Po 6 godzinach nagle znowu zasnęła i juz się nie obudziła. Odeszła - wet podejrzewał oderwanie się skrzepu i zator w płucach, jednak nie robiliśmy sekcji.
Piratka żyła sobie ciuchutko i po malutku. Kochany Grubasek, nigdzie się nie spieszyła, innym ustępowała, no chyba, że chodziło o jedzonko, wtedy była nieustępliwa. Na początku września zauważyłam, że lekko schudła i jest mniej ruchliwa. Po kilku dniach zaczęło jej skręcać główkę w prawą stronę, nie potrafiła też chodzić prosto ani wejść na półeczkę. Wet raczej wykluczał chorobę wirusową i optował za wylewem. Mimo wszystko zapobiegawczo otrzymała antybiotyk, no i witaminy z grupy B. Wieczorem tego dnia kiedy wystąpiły zmiany stała się całkowicie bezwładna. Moje biedactwo leżało i cichutko oddychało. Pojechaliśmy do weta, nie doczekała badania, odeszła w poczekalni.
Zuzia - nic nie zapowiadało, że odejdzie. Była wesołą przylepką. Starała się być zawsze blisko człowieka. Trzy dni temu po południu całemu stadku dałam dropsiki, Zuzia ochoczo zjadła swojego. Później pojechaliśmy do sklepu, wróciliśmy po 2 godzinach. Zuzia spała z Persefonką na hamaczku. Pod wieczór dawałam całemu stadku scanomune wymieszane z jogurtem. Tylko Zuzia nie podbiegła do mnie, spojrzałam i zobaczyłam, że leży na hamaczku zwinięta w kłębuszek, zaczęłam ją wołać ale nie reagowała, odeszła we śnie.
Moje stadko bardzo zmalało. Mam teraz tylko 8 ogonków - 3 dziewczynki i 5 chłopaków - ale i to już niedługo. Rokwuś jest bardzo chory, nie reaguje na żadne leczenie. W zasadzie od dwóch dni je tylko pokarmy półpłynne, cały czas śpi, z trudnością chodzi, nie widzi, nie rozpoznaje nikogo. Jeszcze walczy ale widać już, że zaczyna się poddawać.
Persefonka przeszła 2 operacje usunięcia guzów. Po drugiej wyglądało że wszystko będzie dobrze, bo guzek był dobrze odgraniczon. Nic bardziej złudnego, w 5 dobie pojawiły się 3 nowe guzki. Persi ma już ponad 2 lata, obie operacje przeszła bardzo ciężko, najpierw były problemy z uśpieniem a później z wybudzeniem. Nie zdecyduję się już na kolejną operację bo są niewielkie szanse na przeżycie. Dostaje po całej kapsułce scanomune, jak na razie wzrost guzków został znacznie zahamowany, a w przypadku najmniejszego wydaje się, że zniknął. Persi nadal jest bardzo żywotną szczurcią i jak na razie zdaje się nie przejmować swoją chorobą. Ustawia Sly po kątach a ten przy niej staje się coraz bardziej potulny (baby górą

U Gratki pod przednią łapką coś się rozwija, nie moge powiedzieć, że guzek, jednak jest to jakieś nowotworzenie rozlane w tkance tłuszczowej. Nie wiem czy zdecyduję się na operowanie jej, nie wiem w jakim jest ona wieku. Osobie od której ją i Pysię dostałam zostały one podrzucone. Pani ta określiła ich wiek na około 1 rok, jednak ja uważam, że były znacznie starsze, żadna z nich nie miała już rujki, więc Gratka może mieć znacznie powyżej półtorej roku, bo moja półtorej roczna Agusia rzadko ale miewa jeszcze rujki.
Misiek, Szaruś i Bonusek dorośleją i powoli nabierają ciałka. To bardzo wesołe i człekolubne szczurasy. Zwłaszcza Misiek, który chodzi za człowiekiem jak psiak tak, że trzeba uważać żeby go przez przypadek nie nadepnąć.
Sly po odejściu Dzikiego stał się mniej agresywny. Przez długi czas był sam i to spowodowało, że zaczął lgnąć do każdego, kto go wziął na ręce. Teraz jest z Persi, która daje mu szkołę.
Agunia jak zawsze niezależna, zwinna i słodka. Trochę przytyła i to dodało jej uroku.
Przepraszam wszystkich za ten przydługi post ale mam nadzieję, że raz na kilka miesięcy zostanie mi to wybaczone.