Strona 15 z 33
Re: Moja włochata heroina
: pt maja 27, 2011 12:54 pm
autor: alken
Dulcissima pisze:
Pcheła (czyli Sefowa całego stada): 225 gramów o_O
a to Ci chuchro rządzi

Re: Moja włochata heroina
: wt cze 07, 2011 8:56 am
autor: Dulcissima
Dziś krótko, i w połowie wesoło, w drugiej trochę mniej.
Bójkę już prawie udało się połączyć ze stadem, tzn, mała śpi już w dużej klatce, natomiast dwie największe agresorki zostały wyekspediowane do mniejszego lokum. Nadal w dużej klatce zdarzają się kłótnie, ale Bójeczka rośnie i coraz lepiej się asymiluje. Dopiero, kiedy wszystko się uspokoi i klatka przejdzie jej zapachem, zamierzam włączyć do niej Pierdołę i Bezogonkę.
Z mniej wesołych wieści - w sobotę wieczorem mój TŻ zaobserwował u Pchełki niewielką gulkę pod prawą pachą. Obmacaliśmy, ale ciężko było stwierdzić, czy to zadrapanie, czy jakiś guzek, więc zdecydowaliśmy 2 dni poobserwować. Niestety, gulka nie zmniejszyła się (na szczęście też nie urosła), więc zaraz jadę z Sefową do lecznicy i zobaczymy, co powie lekarz.
Re: Moja włochata heroina
: wt cze 07, 2011 10:22 am
autor: noovaa
Kciuki za delikatną diagnozę

Re: Moja włochata heroina
: wt cze 07, 2011 10:48 am
autor: Dulcissima
Wróciłyśmy od weta. Dr Jóźwik wykluczyła ciążę urojoną, bo tylko jeden sutek jest powiększony, a cała reszta listwy mlecznej malutka. Póki co guzek jest mniejszy niż ziarenko soi (gdzieś tak 3 mm średnicy), na razie dostałyśmy do przemywania jodyną (jeśli to jednak mleko, to zejdzie) i nakaz obserwacji. Jeśli guzek zacznie się w ciągu tygodnia powiększać, to usuwamy. Jeśli w ciągu 25-30 dni nie wchłonie się, to również ciachamy
Tak się teraz martwię o moją ukochaną Sefową

Re: Moja włochata heroina
: wt cze 07, 2011 8:59 pm
autor: IHime

Oby się wchłonęło, tak jak mojej Gadzince, żeby dziewczyna miała spokój jeszcze przez jakiś czas.
Re: Moja włochata heroina
: czw cze 09, 2011 10:36 am
autor: Dulcissima
Smaruję Pchełkowego cycolka jodyną 1:1 z wodą już drugi dzień, na razie cholerstwo się nie zmniejsza, ale też i nie rośnie, na szczęście.
Wczoraj dziewczyny miały okazję posmakować po małej kropelce, oblizywanej z palucha, piwa wiśniowego.. Jak tylko spróbowały, to nie dały nam żyć i musieliśmy picie piwa dokończyć na balkonie, za zamkniętymi drzwiami
Może w weekend uda mi się porobić jakieś zdjęcia, bo teraz nie mam na to siły, chodząc do pracy na popołudniowe zmiany
Bójka już sporo podrosła, jest już prawie taka jak Pchełka, na moje oko już ponad 200g waży.
tyle na dziś

Re: Moja włochata heroina
: sob cze 11, 2011 10:47 am
autor: Dulcissima
Niestety nie mam dziś dobrych wieści... Wczoraj przed pierwszą w nocy wróciłam z pracy i zobaczyłam, że w świeżo wysprzątanej klatce jest sporo plam krwi na papierowych ręczniczkach i hamaczku. Aż mi serce stanęło, że coś baby zrobiły najmłodszej, obejrzałam wszystkie, ale na żadnej ani śladu ran czy zadrapań. Dopiero jak obejrzałam Gadzinkę, która siedziała jakoś tak niemrawo na hamaczku, zobaczyłam kropelkę krwi na końcu ujścia cewki moczowej. Zanim wyszłam do pracy koło południa, wszystko było normalnie, a wieczorem siedziała osowiała i nastroszona. Była też taka "miękka", lejąca się przez ręce i dość wychłodzona. Po przełożeniu Gadzinki do transportera zauważyłam przyczynę czerwonych plam - zsikała się b. intensywnie, na czerwono.
Ponieważ tego wieczoru TŻ był po paru piwkach i kimał już u siebie, wsiadłam w nocny autobus i pojechałam do lecznicy. Na szczęście trafiłam na dr Jóźwik.
Przy badaniu pani doktor wyczuła jakieś zgrubienie (guz?

) głęboko w jamie brzusznej. Biorąc pod uwagę ogólną słabość, wychłodzenie i osowiałość, pierwsze podejrzenie padło na hipoglikemię. Niestety nie dało rady pobrać nawet kropelki krwi do zbadania glukometrem. Po kilku nakłuciach odpuściłyśmy, bo nic nie chciało lecieć, ani z łapki, ani z nóżki, ani nawet z uszka

Na początek Gadzinka dostała glukozę dopyszcznie i podskórnie kroplówkę - niestety ze strzykawki nie chciała pić. Do tego Dexavan (czy jakoś tak, w każdym razie steryd) przeciwwstrząsowo, enrobioflox i cyklonaminę (chyba tak to się nazywa) przeciwkrwotocznie. Dziś po południu mamy przyjść na kontrolę.
Podczas podróży Gadzinka "wyprodukowała" tylko jednego bobka w transporterze, poza tym aż do teraz nic. W nocy w ogóle nie ruszyła twardej karmy ani wody. Dałam jej teraz trochę płatków owsianych z jogurtem i nareszcie coś zjadła. Sprawdzę zaraz, czy coś wypiła, jeśli nie, to bierzemy strzykawę i poimy bezpośrednio dopyszcznie.
Mam nadzieję, że będzie dobrze

Re: Moja włochata heroina
: ndz cze 12, 2011 9:03 am
autor: Dulcissima
Update.
Z Gadzinką nadal nie jest dobrze. Mimo baterii leków, które dostała, jest nadal potwornie słaba, nie chce pić z poidła ani jeść stałej karmy. Dziś ledwo udało mi się w nią wmusić 1,5 ml wody z glukozą i mniej niż ćwierć łyżeczki kaszki ryżowej. Od nocy z pt/sob. praktycznie nie wydala, tylko sika. O tyle dobrze, że nie ma już krwi w moczu.
Re: Moja włochata heroina
: ndz cze 12, 2011 10:23 am
autor: Effie
Co się biedaczce mogło stać? Trzymam kciuki za powrót do zdrowia

wierzę, że jej stan się poprawi...
Re: Moja włochata heroina
: ndz cze 12, 2011 7:40 pm
autor: Paul_Julian
Zrób jej rtg albo usg, trzeba zobaczyc co tam sie dzieje w srodku Biedna Gadzinka

Re: Moja włochata heroina
: ndz cze 12, 2011 9:38 pm
autor: Dulcissima
Póki co staramy się ją wzmocnić na tyle, żeby zabieg nie był dla niej zbyt męczący. Ten "guz" (cholera wie, co to jest) sprawiał dziś wrażenie nieco mniejszego.
Parę minut temu wmusiłam w Gadzinkę 2 ml nutridrinku. Po nakarmieniu, o dziwo, sama podjęła próbę umycia sobie pyszczka. Wyszło to dość nieporadnie, ale przynajmniej zaczyna coś robić, wczoraj w ogóle nie zauważyłam odruchu mycia, więc to raczej dobry znak. Teraz dałam jej kolejne 2 ml i przyuczyłam TŻ-ta, jak ma ją jutro kole południa nakarmić. Dostała też kolejny zastrzyk metaclopramidu na pobudzenie pracy układu pokarmowego i apetytu. Oby było lepiej.
Re: Moja włochata heroina
: ndz cze 12, 2011 9:53 pm
autor: Nakasha
Bardzo kciukam za Gadzinkę!

Skoro guzek się zmniejsza po antybiotyku, to może to jakiś ropień?... będziecie wycinać, tak? Oby wszystko było dobrze... Steryd to pewnie był dexafort...
Re: Moja włochata heroina
: wt cze 14, 2011 7:37 pm
autor: Dulcissima
No i niestety, tym razem raczysko wygrało i zabrało mi Gadzinkę.. Wczoraj wieczorem zauważyłam opuchliznę na gardle, odwiedziliśmy weterynarza i okazało się, że to nie jest spuchnięte, tylko nacieka już tkanka nowotworowa na krtań i gardło. Gadzinka dostała jeszcze sterydu, ale lekarz nie rokował poprawy. Dziś wróciłam z pracy i okazało się, że choróbsko postępuje na tyle szybko, że mała zaczęła mieć już problemy z oddychaniem. Musiałam podjąć tę decyzję i pomóc jej odejść, nie pozwolić na powolną śmierć w męczarniach...
Za każdym razem to tak bardzo boli, jakby umierał kawałek duszy
[*]
Gadzinka...

Re: Moja włochata heroina
: wt cze 14, 2011 7:56 pm
autor: alken
(*)

ech te raczydła...
Re: Moja włochata heroina
: wt cze 14, 2011 9:16 pm
autor: Paul_Julian
Smutno ... Myslałem, że Gadzinka to będzie taki przykład wielkiej grubaśnej albinki... Jak byłem u Dulci i ją zobaczyłem, to wróciła taka wiara, ze nie wszystkie waciki to chorowite malce ...