Znowu się zapuściłam

. Z aktualności i wieści gminnych- nareszcie się wybrałam do wetki

w tym czasie co zwlekałam najpierw myślałam, że Lileczce przechodzi bo strupy zaczęły znikać ale znowu się nasiliło, potem próbowałam ją kąpać ale po pierwsze się darła więc ją tylko ochlapałam i wysuszyłam, a po drugie nic to nie dało.
Poszłam więc dziś sama a wetka stwierdziła, że muszę przynieść całą ekipę. Niezbyt mi się to widziało bo mróz jest 10 stopni i nawet aucie nie bardzo ciepło, więc zabrałam tylko największą poszkodowaną. Doszłam także do wniosku, że możliwa jest zbiorowa obsesja- to znaczy, że Lilka się drapie a reszta ją naśladuje. Skoro się naśladują w ziewaniu, myciu i jedzeniu to możliwe, że i w drapaniu. Bo gdyby reszta się drapała tak intensywnie jak Lilka to też by zapewne były obstrupiałe, a nie są.
Więc najpierw pozbyłyśmy się pazurków, nie jestem zwolenniczką obcinania bo uważam że szczury dają sobie świetnie radę same ale u takiego drapacza to pomocne. Potem została dokładnie obejrzana, po czym pani stwierdziła, że na świerzb to absolutnie nie wygląda. Lilka dostała odczulający przeciwświądowy steryd i antybiotyk na gojenie strupków. I maść. Wetka stwierdziła, że grzyb to raczej nie jest, więc istnieje prawdopodobieństwo, że to jakaś alergia. Na przykład na roztocza. Zasugerowała, że może w karmie się zalęgły, bo jak karma długo stoi to tak się dzieje. A moja naprawdę długo stała, pół roku, bo miałam pięć kilo timy i właśnie ją kończą. Tylko kurde, jeśli to prawda, to beznadziejnie, bo znowu zamówiłam wór 5 kg, paczka już idzie i nie mogę tego cofnąć
I trochę fot z biegania, tych mniej nieostrych

ponętne kształty Lileczki, szczurowe przebieżki po gorących rurach i tym podobne atrakcje.
