ol. - jakoś nie przyszło mi to do głowy - kiedyś ich złapię
sylwiaj - jeśli mój mężczyzna coś wie, to że zwierzęta to mój priorytet... jeśliby mi zabronił, tak długo bym jojkała i wierciła dziurę w brzuchu... no nie ma siły. Rodzice coś o tym wiedzą, psa wyprosiłam po kilku latach

.
U nas mało wesoło. Na weekend mnie nie było, był za to kot. Towarzystwo zestresowane, ale umiarkowanie. Ale najprawdopodobniej m.in. to było przyczyną...
W niedzielę wróciłam i przywitałam się z chłopakami. I kiedy wzięłam na ręce Speedy'ego (ledwo mu się łapka zagoiła...!!!) ...
Nos niewidoczny zza wielkiego, czarnobrunatnego skrzepu. Okulary czarne z porfiiryny zaschniętej. Na tułowiu kilka ranek. Na podbrzuszu nieco mniejszych. Łapa tylna, prawa - pogryziona i wyraźnie odciążana (potem się dowiedziałam, że mogła być to autoagresja na tej łapie, wynikająca z bólu, jaki czuł - i pogryzł sobie sam). I szczur nie je... jak dałam miękkie, zjadł, jedzeniem zainteresowany, ale... Wyraźnie problem był z twardym. Dałam mu jego kochany makaronik, obracał w łapkach. W końcu zobaczyłam, że w posrebrzanym łebku coś świta i zaczął jeść... lewą stroną.
Co więcej, nawet gerberek nie był motywacją by jeść... przy innych szczurach. Panika. Co który podszedł, stawał na dwie łapy w pozycji obronnej. Z kąskami uciekał, byle dalej, kulejąc.
Do hamaka wejść nie potrafił, podsadzałam biedną dupkę, a on z wdzięczności przytulał się i pulsował. Speedy! Który dotykać pozwalał się jak był senny...
Poszliśmy do dr Woźniak. Łapę nastawiła mu chyba przy badaniu tahti

. Wyraźnie z kolanem był problem i nieco ze śródstopiem. Nos - rozcięty (! Drobnoustroje?). W pyszczku (niestety po znieczuleniu, dzieciak się nie dał oglądać...) - czysto. Prawdopodobnie pęknięta żuchwa, obity staw - no trudno powiedzieć... Wszystko po prawej stronie.
Moje przypuszczenie było - któryś (Wirus?) wykorzystując jego strach przed kotem, pobił go o stołek alfy. Pewnie w hamaku. Speedy spadł i się potłukł.
Jak się okazało, skutecznie.
Dziś ostatnia dawka metacamu przeciwbólowo i przeciwzapalnie. Już je przodem, chodzi, odzyskał animusz. Niemniej... Drobnoustroje gonią go jak chcą

. Speedy ucieka przed nimi, wyraźnie się ich boi, nie podejmuje w ogóle walki. Kiedy czarne napierają na niego bokiem, on staje przodem na dwóch łapach, po czym odwraca się ucieka. A one dalej, za nim! Dopiero przyparty do muru piszczy i się broni. Moje biedne spadło...
Jedynie, ja przestało boleć, Mikrobowi Speedy nie pozwala i nieśmiało powoli je przy innych. Zaczął jeść suchą karmę.
Ale, co mnie zaskoczyło... ujrzałam dwukrotnie, jak w hamaku kotłuje się czarne stworzenie. I wypada jedno z hukiem i trzaskiem.
I za każdym razem był to Wirus.
Przy jedzeniu każdy grzecznie odsuwał się od Wąglika i pozwalał mu jeść.
Wąglika! Który zawsze na szarym końcu hierarchii! już od jakiegoś czasu widziałam, że tkwi w nim ogromna siła. Może i on sobie ją uświadomił? Najmniejszy szczur...
...z weselszych wieści... Zgodnie z moim popędliwym charakterem... pomyślałam "fajnie by mieć rodowodowego".
...zapisałam się na miot C do Rotta Taivas...
ależ elaborat mi wyszedł, ciekawe, kto przebrnie... 