Właściwie wszystko kocham w moich pierdołkach oprócz kilku rzeczy:
1.Otwieranie klatki przez Bubę:
Niedawno była taka sytuacja ,że zakładając buty i kierując się do drzwi w celu wyjścia,kątem oka zobaczyłam czarno-białą plamę z długim ogonem i czymś z przodu wyglądającym jak orzeszek ziemny biegnącą w stronę łóżka.Oczywiście musiałam odrzucić pomysł wyjścia z domu na około jakieś 20 najbliższych minut i pójść do pokoju z jabłkiem ,usiąść na podłodze i wołać BUBA!,BUBA!
Czekając aż ujrzę słodki ryjek z czarnymi ,paciorkowatymi oczętami wyłaniający się zza łóżka.
Udało się namówić moją pierdołę żeby przyszła i zaczęła jeść ze mną jabłko,którego w mig prawie nie było ponieważ Bubiak postanowiła wszamać całe jabłko odpychając łapkami moje usta gdy tylko zbliżały się do jabłka.
Dobra. Zjadła jabłko,została schwytana i włożona do klatki.
Byłam ciekawa jak wydostaję się ze swojego mieszkanka więc siadłam i patrzyłam.
Ponieważ górne drzwiczki są centralnie podstawione pod hamaczek,Buba siadła sobie i pyszczkiem wypychała drzwiczki do momentu uzyskania otworu przez,który mogłaby się przecisnąć.
Wkładając ją ponownie do klatki zablokowałam górne wyjście słownikiem ortograficznym.
Jestem teraz w trakcie poszukiwać jakiejś małej kłódeczki,która mogłaby zastąpić książkę.
2.Podgryzanie tylko i wyłącznie palców u moich stóp przez obydwie pierdoły.
Jest to dość bolesne ,ale jak można się gniewać gdy za parę chwil widzisz pyszczek z miną
"Proszę pozwól mi jeszcze raz,przecież to taka świetna zabawa!"
Gdy tak na mnie patrzą to od razu wymiękam,choć moje stopy nie są za bardzo z tym typem zabawy
