Zrobiliśmy dziewczynom przyjemność i udaliśmy się wraz z nimi na zieloną trawkę; zorganizowaliśmy składaną górę klatki króliczej na wypadek, gdyby poczuły zew wolności.
N początku wyglądało to tak:

- Niby że jak: mamy siedzieć w klatce?!
- Ale dlaczego, za co?!
Okazało się wszakże, że wspaniałomyślnie podarowana wolność nie spełniła najwyraźniej oczekiwań dziewczyn. Popatrzcie na te fotki - nie, Martini bynajmniej nie pomyliła kierunku podkopu: naprawdę jej celem było dostać się znowu DO klatki!

nie dawała się skusić poziomkami ani świeżym mleczajem...
Choć miłe jej było słonko i z ciekawością węszyła w powietrzu noskiem, to bynajmniej nie życzyła sobie żadnego bliższego zaznajamiania się z otaczającą zielenią
Finlandia okazała nieco więcej hartu ducha, choć podjęty przez nią zwiadowczy rekonesans wyglądał początkowo na nieco zachowawczy...
... potem było już nieco lepiej
Tymczasem biedny niebieściak w akcie desperacji postanowił udawać trupa, byleby tylko dano mu święty spokój ( oj, zalecane powiększenie!

):
Zaś czekoladka, jak to czekoladka, udała się na poszukiwanie reklamowanych przez nas darów matki natury:

- No, i gdzie te obiecane poziomki?!
Później nastąpił osobliwy piknik, ale o tym innym razem