ech... nie mamy dobrych wieści, niestety...
Ritka ma niestety guza, zrośniętego z mięśniami, na odcinku końcowym kręgosłupa, lekko z boku... najpierw myślalam, że to lekko przekrzywiony kręgosłup, takie to było twarde i niejako wyrastało z kręgosłupa (zdziwiło mnie tylko, że sterczy bardziej z jednej strony);
guz oczywiście nieoperacyjny, ryzyko uszkodzenia mięśni za wielkie, do tego wiek (2 lata 5 m-cy) i chore serduszko... w poniedziałek znów jedziemy na wizytę, bo usg daje nadzieję, że wewnątrz jest płyn, który być może można ściągnąć pomniejszając nieco guza i ułatwiając tym samym szczurci egzystowanie;
malutka już teraz głównie ciągnie łapinę za sobą, bo jak chce stanąć normalnie, to łapka podgina jej się pod ciało i Ritka się po prostu przewraca na bok;
okropność, sądziłam, że szczurcia umrze kiedyś na serduszko, a wychodzi na to, że guz zabierze mi ją szybciej... cholerstwo rośnie w bardzo szybkim tempie (tydzień temu nic jeszcze tam nie było!!!);
Ziutka - kontrolny rtg wskazuje jednak na zmianę nowotworową na płucu, co prawda od ostatniego rtg (czyli przez ponad 1,5 m-ca) zmiana nie powiększyła się jakoś znacznie, bo ok. 1/8, no ale jednak jest... serduszko już lekko zepchnięte na bok, ale ogólny stan i kondycja dobre, może ciut ciężej jej oddychać, ale nie jest źle;
czyli jedna wielka kicha, reasumując; wiem, że one są już leciwymi pannami i że kiedyś musiał nadejść czas rozstania, ale i tak strasznie mi przykro i źle
bo pozostaje mi patrzeć na ich pogarszający się stan, dopieszczać, dokarmiać i próbować nie przeoczyć tego krytycznego momentu, kiedy będzie już im bardzo źle...