zocha, kobieto! Chodź no, muszę Cię uściskać! 
Ten pomysł z wysmrodzeniem pokoju olejkiem cytrynowym był chyba strzałem w 10. Dziś zostawiłam chłopa w domu z zadaniem bojowym: kiedy ja jechałam na PKP odebrać Puszka, Marcin wyszorował podłogę, tapczan, krzesła, no dobra, po prostu WSZYSTKO wodą z tym pachnidłem. Ledwo wyszłam z windy na moim piętrze a już uderzyła mnie po nozdrzach ta zabójcza woń

I co? wypuściłam ogony i zamiast 40 gówien sprzątnęłam dziś jednego jedynego bobka, no po prostu cud

(Mam nadzieję, że nie chwalę wlaśnie dnia przed zachodem słońca

).
Druga sprawa, którą chciałam się podzielić jest
Puszek, Pusio, Puchol, Puchacz, Puchałek, Puchałke. Tak, to jeden i ten sam szczur

nasz niedawny tymczasowicz, który od dzisiaj mieszka z pozostałymi Łakomakami (oj, chyba jest nas o jednego więcej

) Smutna historia Puszka rozegrała się tutaj
http://szczury.org/viewtopic.php?f=163&t=35439. Ale ja nie o tym

Chciałam sie pochwalić jakie
mam cudowne stado. Z racji tego, że nie przewiduję na razie oddawać Puszka do adopcji oczywistym było, że sam zostać nie może. No to sru go do wanny z moimi chłopami. Ich reakcja: "o, nowy, pokaż jak pachniesz... o tam leci woda! " i Puszek zostaje sam w kącie bo woda która zaczęła nagle kapać z baterii prysznicowej była dużo bardziej ciekawsza

i wszystkie jak jeden podłożyły głowy pod lecącą wodę zachwycone tym, że im kapie na te małe puste łebki

Tak więc szczury zamieszkały razem bez łączenia. EWENEMENTY!! Nawet żadnego boksowania nie było! Przecież to nie jest normalne; czy powinnam je jakoś leczyć?
