manianera pisze:Bo Wit już na przykład, nieutulony przez nikogo, sam w szufladzie ...

A może tak woli? Czy babiszcza go przepędzają?
nie przepędzają go, wręcz czasami dosiadają się do niego w jego kryjówkach, ale Wit lubi stronić, albo sobie wmówił że lubi, bo mi się wydaje, że kiedy z musu siedzi z kobietkami w klatce, to po okresie niepocieszenia, depresyjnych zwisów, błagalnych spojrzeń i bębnienia palcami po prętach:
w końcu przecież idzie do reszty i całkiem mu z nimi dobrze, przynajmniej tak mi sie wydaje
ale fakt, że jeśli ma wybór, to woli sam.
alken pisze:Humbak jaka ryjówka
cieszę się że aguty na kolor sierści nie zważają i przyjmują do swojej śpiącej na uchodźctwie ekipy inne szukające miejsca stwory

Asche lgnie do młodych, sama młoda... łajam je kiedy ją gonią

ale do snu - tak, udaje jej się załapać
może to jakś punkt wyjścia do uznania jej za swoją i równą ?..
a propos ryjówek - wczoraj wieczorem 2 godziny goniłam i klęczałam za stworkiem, który w jakiś (koci ?) sposób znalzał się w domu
najpierw pod kominkiem - całe drweno wygarnęłam- czmychnął w sąsiedni luk - opróżnie opróżniłam i ten - to siut mi między rękami pod mebel, spod mebla (już już prawie obstwionego !) - pod drzwiami do pokoju gdzie były zamknięte koty - siut koty do salonu i czaić się z której strony tapczanu wylezie, zagoniłam pod regał i obstawiam książkami - obstawiony - ułożyłam się wygodnie, żeby zaganiać toto do pudełka - nie ma - znów ruszać tapczanem, żeby wyszło - nie ma - tknęło mnie, że sprawdzić w salonie - jest ! - w zębach u Gudrun, Gudrun głęboko pod kominkiem - wrzeszczę i walę w podłogę, żeby puściła - chyba i ją to zaskoczyło - puściła - stwór żyje, ale pod kominkiem - a niech tam - wpełzłam - znów mi między dłońmi w stertę wyciągniętego drewna zbiegło - żeby tylko nie na pokój ! zeby tylko nie na pokój ! - (już kotów nie mogłam zamykać, bo by mi się mysza przemieściła - leżały wyciągnięte jak w loży i z rozwalającą mnie w tamtej chwili kocią nonszalancją obserwowały zmagania niezgrabnego człowieka i małej myszki, którą przeciez tak łatwo złapać

) - przysiadła pod jakąś szczpą, ale jak podniosę to znów czmychnie - zaczęłam obudowywać kawałkami kartonów, niepomna, ze ta technika juz kilka razy mnie zdradziła - obłożyłam i ostrożnie podnoszę drzewo - oczywiście jeden karton się przewrócił... - przysięgłabym że z loży dosięgają mnie kocie uśmieszki - wsuwam się jeszcze raz pod kominek, mówiąc sobie, że myszo to twoja ostatnia szansa - spod kominka już nie wylazła, ale sporą chwilę jeszcze tam mnie wymenewrowywała - aż - JEEEEST !!! - tutaj nastąpiłby taniec z przytupem, gdyby nie loża, i mysza dosyć energicznie podważająca pudełko nosem -
wyniosłam w pole
kupuję żywołapkę !