Fini dziękuje wszystkim za życzenia

Przed chwilką głaskałam ją palcem pod bródką, ona zaś wyciągała w górę półotwarty z błogości pyszczek, a łapkę oparła mi na palcu i była jak rozanielony pieszczotami kotek
Za nami dwie doby czuwania, jak dotąd szwy Fini w całości, choć cieszą się niebywałym zainteresowaniem czekoladki. Czasem wyraźnie widać, że rana sprawia jej ból, niełatwo jej zasnąć; staram się bidulkę ugłaskać i niekiedy na dłuższą chwilę się uspokaja
Roznosi ją gniew za uwięzienie w chorobówce, ostatnio poszarpała w strzępy podkład niemowlęcy, który wyściela dno klateczki, ryła w nim później wściekle i obsypana na mordce białym pyłem z rozerwanej zawartości, wyglądała jak reksik. Dodać trzeba, smutny reksik.
Jest szczęśliwa, mogąc pobyć chwilę na łóżku, z kolan schodzi natychmiast, więc pozwalam jej rozprostować członki choćby na stole.
Kiedy jest przygnębiona, to w tym przygnębieniu śpi z podwiniętą pod siebie główką; nigdy nasze szczurki tak nie śpią, gdy są zdrowe i szczęśliwe, tak też drzemała po operacji Dżumka.
Te przedwczorajsze urodziny grubaski były podszyte niepewnością, słodko - gorzkie z powodu jednoczesnej operacji i nasuwających się z konieczności wspomnień o siostrzyczkach. Gdyby żyły, miałyby 2 lata i 7 miesięcy...
Od czasu do czasu daję do Finlandii na chwilkę niebieściaka, żeby się obwąchały i wyiskały, co tak bardzo jest potrzebne grubasce. Ale choć nadstawia się przymilnie i prosząco jak tylko można, niebieściak nie przykłada się zupełnie, zestresowany szpitalnymi zapachami i ciasnym odosobnieniem; iskanie z jej strony jest pobieżne, nieuważne i trąci bylejakością...Na dodatek bezczelnie zjadła zachomikowany w rogu kawałeczek serka.
Jej też pewnie smutno, mniej mam dlań czasu, mniej pieszczot, więc sama po nie przychodzi i jest wtedy taka szczęśliwa, że aż się wije na rękach u mnie, aż mam wyrzuty sumienia. Kiedy nikt się nią nie zajmuje, niebieściak unicestwia listwy i kartony, a przywoływany do porządku, serwuje tę swoją niewinnną minkę: Kto, ja? Ależ skąd!?
