Ogłaszam koniec sielanki!
Rupert i Cyprian znów srają po pokoju
Puszek... Boże! Dlaczego ten szczur ma takiego pecha?! Cały czas z nim siedziałam, nigdzie się nie ruszałam z pokoju i w jednej chwili szczur chodzi normalnie, a za moment nosi tylną nogę. Jak, kiedy, gdzie mi powiedzcie?! Myślałam, że to nic poważnego, w końcu nawet nie wiem jak mogło do tego dojść... Na drugi dzień stópka spuchła i zsiniała... Oczywiście NIEDZIELA, no bo jakby inaczej

Mówię sobie, może mu Altacet trochę ulży. Taaa, pewnie i by pomógł gdyby go z takim zapałem nie zlizywał
OK, mamy poniedziałek: Puszek zaczyna trzepać się w rurze i wrzeszczeć. Tak, i teraz pytanie: bolało? czy widział wyimaginowane szczury? Bo jak podeszłam to wystawił łepek jak gdyby nigdy nic, a podszedł szczur- kwik znowu. Nie wiedziałam co się dzieję więc się zdenerwowałam, wrzuciłam szczura w torbę, wsiadłam w autobus i niczego jeszcze nieświadoma pojechałam do weta. Jak można było łatwo przewidzieć, pocałowałam klamkę. PRZERWA od 14-16, którą mamy? 14:20

zamelinowałam się w jakieś śmierdzącej kebabem spelunie i czekałam. Czekałam żeby co? Żeby się nic nie dowiedzieć... Bo pana doktora co się na szczurach zna nie było. Była córka, choć bardzo sympatyczna, wiele nam powiedzieć nie umiała. Ale dała dwa zastrzyki (jak mnie to drażni, że mi nie mówią co mu podają!!), które Puchałkowi pomogły.
Dziś też byliśmy na zastrzykach. Łapka
zwichnięta w stawie skokowym, tak nam powiedziano. Chociaż w szoku jestem, że udało nam się dotrzeć (spóźnieni tylko 45min), bo autobus owszem przyjeżdżal ale co drugi, co trzeci... Reszta gdzieś zaginęła w czasoprzestrzeni 0_o I w drodze powrotnej to samo. Tak więc spędziliśmy dziś 1,5godz w autobusach, bo jeździły "jak z jajami", i godzinę na przystankach, bo
wszystko sprzeniewierzyło się przeciw Puszkowi
Opuchlizna jest, choć mniejsza, a i postęp w rekonwalescencji jest, bo dziś już Puchałek mógł się nią podrapać.
Puszku, co jeszcze Ci się przydarzy?