Tytus i Festus na papierze

Ale mnie wzięło. Dawno miałam narysować taki tribute dla moich odeszłych szczurków, a wyszły maluszki.
Na razie się ze sobą integrujemy

Właśnie zaraz wyłazimy na kolejny seans, także pokrótce opiszę dwa dni. Pierwszego wieczoru malce siedziały zestrachane w klatce, więc wzięłam je pod bluzkę na nagie fałdy brzuszne me

Maluchy sobie pospały, wyiskały mój cały tłuszcz, po czym znów przysnęły. W pewnym momencie Festus leżał boczkiem, prawie brzuchem do góry, zagarnęłam więc go delikatnie na dłoń. Jakie było moje zdziwienie, jak podniosłam rękę, a tam taki zwłok na plecach! Przestraszyłam się już, że coś się stało, a on nagle się przebudził i przeskoczył na łapki

Spał po prostu jak zabity

W nocy chłopki robią sobie harce i zabawy, budzą mnie bieganiem po klatce i ćwierkaniem. Jeżeli zaś chodzi o Kaviego, nie zauważyłam żadnych negatywnych reakcji. Tak po prostu jakby maluszków nie było, po wyjechaniu Wirusa się uspokoił i chce spędzać z nami każdą chwilę, co oczywiście mu umożliwiamy. Na razie czekam z łączeniem aż malce podrosną. Mam trochę obawy, stres, traumę przed łączeniem. Boje się, że historia się powtórzy, boją się też moi rodzice (nie chcą nawet słyszeć o łączeniu, no ale co:P). Wiem jednak, że muszę spróbować i mam nadzieję, że będzie lepiej - na pewno będę bardziej ostrożna.