Dziś Walentynki, i choć nie lubię tego święta bo to istna komercha, to jednak człowiek jakoś tak przyjemniej myśli .. o miłości, o życiu, z pewną nutką nostalgii, jak to wszystko .. no te życie sobie mija .. ale zawsze z jakąś nadzieją, że chociaż gorzej to zapewne nie będzie. I z takim jakże przemiłym wrażeniem człowiek wstał i pojechał do pracy, dziwiąc się że nawet pogoda jakby się lekko uśmiechała .. Dzień zanosił się odrobinę leniwie, jakby trzy centymetry z głową w chmurach., Poczyniłam w firmie co musiałam, ale wymyśliłam sobie że skoro dziś TAKIE święto to pojadę na długą przerwę kawową do domu, to i obiad zrobię i co ważniejsze: na szybko machnę z cztery rozdziały " Tańca ze Smokami " Martina, ot tak w " międzyczasie" , przy kawie, przy tworzeniu obiadu, jak to zwykle mi się zdarza ... I taki był plan ... Doskonały., A wyszło że .. siedzę teraz zmachana, cała czerwona z ganiania a moje cztery nicponie mają mi oddać 14,75 złotych polskich! i im nie odpuszczę - hołota jedna!, Nie, nie postradałam ani zmysłów ; no może troszkę ale to stan constans i to dawno, ani co gorsze nie pogłębia mi się aż tak nagle., .. wracając do prologu .., Nucąc sobie przebój lat osiemdziesiątych z cyklu Forever Joung zabrałam się to nastawienia obiadku, z myślą że trzeba najpierwej wszystko przygotować, poukładać żeby w odpowiednim czasie powrzucać a przede wszystkim aby się dało ze spokojem dnia tego ... czytać ! Ha najważniejsza jest przecież organizacja !, I na stole ładnie poukładane zostały już przygotowane produkty jak w programie kulinarnym, wszytko w miseczkach a jakże - ładne i gotowe : ziemniaczki, warzywka, jajeczka, kurczaczek... a na głównym miejscu kawa i Martin !, I jest taki moment kiedy już człowiek zaczyna bardziej czuć świat zaczarowany, książkowy , a już mniej rzeczywisty - kiedy picie kawy odbywa się mechanicznie, na zaplanowanym jakimś podprogowym instynkcie .. taki moment kiedy czas jet bardziej pratchettowski a już na bank nie realny .., I tak już miało być - już za chwileczkę, już za momencik Piątek z Pankracym .., Zadzwonił telefon - wrrrr - wspólnik .. eh.. że zamówienie na cito, że włosi nie potrafią po angielsku, że .. że.. ŻE ŻE .. że znów robota do późnej nocy .. ŻE .. Rozmawialiśmy z dobry kwadrans to i wykorzystałam ten czas żeby poskładać dzieciaków rzeczy - bo wiadomo iż jak się idzie do szkoły to wiele ważnych informacji przychodzi w chwili podchodzenia do drzwi wyjściowych i nagle "O Eureka! zapomniałem że... i jeszcze to a to mogę zostawić " i tak w kółko ..., Wracam do kuchni a kątem oka rejestruje obraz, który do mózgu dociera z opóźnieniem .., Zaznaczam że dzieło się to wszystko w jednej chwili.., Buka ciągnąca korpus kurczaka co miał być porcją rosołową i znikająca albo bardziej spadająca pod łóżko, zostawiając krwawy ślad przez całą długość kanapy.., Chmurka z całym cieknącym posoką udkiem w paszczy, jakby odpoczywająca albo zawieszona " dziewczyny i co dalej? jakiś plan? uff ciężkie to żarcie..", Cthulhu uciekająca z dwoma skrzydełkami od razu pod kanapę .., i Glutaminian ..., .. która ciągła CAŁĄ miseczkę z pozostałym kurczakiem i napotkawszy koniec blatu, razem z miską lecąca ku dołowi , cała we krwi obiadowego ptaszka .., Zanim dotarł cały obraz sytuacji do mojego umysłu, chciałam coś zrobić , ale w liczności zdarzeń , tylko instynkt działał - złapałam Glutaminian !, a potem było DARCIERYJA i bieganie za wszystkimi gnojami.. Nie chciały oddać i jeszcze wrzeszczały . Ja na nie - one na mnie. Co złapałam to do klatki - a one foch jeszcze ! Mówię do nich : " Kretynki surowego będziecie żarły ? a salmonella? a przecież naszykowałam obiadek do miski, a niewdzięcznice, gnoje, urwipołcie, .. debilki .... ( 10 pompek) .. ( 10 pompek) !, .... pukanie do drzwi - sąsiadka z pytaniem czy u nas wszystko w porządku ? A Ewunia w jednej ręce z kwiczącą Buką a w drugiej z porcją rosołową z obłędem w oczach odpowiada " Tak pani Marylko - jak w najlepszym , nic się nie dzieje - robię obiad !", Ta popatrzyła na mnie nieufnie, skłoniła się i chyba uciekła ..., Teraz tylko zostało mi wszystko posprzątać i znaleźć jeszcze zaginione a akcji drugie udko .. i muszę iść zaraz po drugiego kuraka bo ten .. wyświechtany i brudny .. nie tknę go ..." kurczak w pajęczynach duszony pod kanapą ala ratt-rarytas", I jak mi nie oddadzą za kurczaka 14,75 to się znowu obrażę ! O!,
Dzień miłości oto ! normalnie uwielbiam to - lepsze jak u Martina
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)