Strona 161 z 265

Re: Smutnik :(

: pn cze 09, 2008 9:28 pm
autor: Filipw
To takie smutne kiedy szczur odchodzi to taki sztylet w serce, mikstura łez która sie poźniej zleje nie zagoi rozcięcia, To takie potężne uczucie, kiedy szczur odchodzi budzi sie cała miłość jaką człowiek ma w sobie ale również cały smutek i współczucie to takie niebywałe połączenie , kiedy widzisz swojego ulubieńca leżącego bezwładnie który żyje nic nie może zrobić, to smutne b. smutne
:'(

Nieodpływaj w czarne może łez bo życie mimo tego trwa nadal i nie pozwól zostawić sie w tyle :'(

Re: Smutnik :(

: pn cze 09, 2008 9:40 pm
autor: Karen
był spokój, jest przerażenie w ślepkach.. drgawki co jakiś czas a ja mogę tylko tulić :'(

Re: Smutnik :(

: pn cze 09, 2008 10:29 pm
autor: Sheila
Trzymaj się Karen, On na pewno wie, że jesteś przy nim, że go głaszczesz, było mu u Ciebie dobrze...

U mnie zmiana. Przyjaciel nie byl przyjacielem od dawna i obrabial mi plecy. Od b. dawna. Cholera, mieszkam z nim...

Re: Smutnik :(

: wt cze 10, 2008 12:24 am
autor: Karen
Moje maleństwo kochane :'(
Patrze na jeszcze ciepłe ciałko i nie wierzę :'(

Re: Smutnik :(

: czw cze 12, 2008 11:02 am
autor: szpaczek
AŻ 59 pkt z egzaminów, OBU

Re: Smutnik :(

: pt cze 13, 2008 7:41 pm
autor: Karen
Zostałam równo zjechana.. właściwie za nic... nie wiem jakbym miała popsuć komputer samym zestawieniem go z biurka, ale nvm... i tak mi cholernie przykro :'(

Re: Smutnik :(

: sob cze 14, 2008 12:01 am
autor: Sheila
Karen nie przejmuj się! W pracy dostaje opieprz od obcych ludzi, bo mloda kapustka jest za malo zielona wg ich nomenklatury. Bezsensownymi i bezpodstawnymi oskarzeniami nie warto sie zajmowac. Bo to glupota innych, wiec po co mamy stawac sie udzialem glupoty? :]

Re: Smutnik :(

: sob cze 14, 2008 5:32 pm
autor: Karen
Sheila, ja dostaję opiernicz za to, że mam kasę zamkniętą i chcę iść do domu i wiecznie coś na mnie w pracy jest. Nauczyłam się tym nie przejmować, ale tą jedną rzeczą, dręczącą mnie od zeszłej niedzieli jakoś nie potrafię :/

Re: Smutnik :(

: sob cze 14, 2008 11:20 pm
autor: Sheila
Ehh... Wydaje mi się, że wiem co czujesz... Po 23 latach znajomości nie jestem przyjaciółką tylko wrogiem nr 1... I nie wiem czemu :|

Re: Smutnik :(

: wt cze 17, 2008 6:41 am
autor: Karen
Nie spałam całą noc. Nie wiem czy jeszcze kiedyś zasnę spokojnie, bez płaczu, bólu, cierpienia, tęsknoty. Chcę to wszystko ratować, ale co z tego jak chcę tylko ja. Samej mi się nie uda, a bardzo bym chciała.. Jeżeli mi się nie uda, to już nic nie będzie miało sensu :(

Re: Smutnik :(

: wt cze 24, 2008 10:31 pm
autor: Karen
Piszę posta pod swoim postem. Źle mi. Smutno, przykro i żal mi tych lat, tych dobrych chwil. Przestała się uśmiechać. Udaję, że wszystko ok, bo muszę.. Nawet nie ma komu się w ramię wypłakać :'(

Re: Smutnik :(

: śr cze 25, 2008 8:57 am
autor: limba
Karen.... :(

Czas leczy rany, to moze trywialne ale taka prawda...

<przytulam>

Re: Smutnik :(

: śr cze 25, 2008 9:27 am
autor: koopa
Karen, Limba ma racje - czas leczy... Życie nawet później daje nam coś jeszcze piękniejszego, lepszego, po prostu to na co zawsze czekałyśmy, o czym marzyłyśmy.

Re: Smutnik :(

: śr cze 25, 2008 9:28 am
autor: Magamaga
Ech, no i mój promotor jak powiedział, tak zrobił. Po raz kolejny dostałam pracę pokreśloną itp. z zapowiedzią, że obrona we wrześniu.
Moja "kochana" matka jak to usłyszała to zrobiła mi taką awanturę - łącznie z tym, że stwierdziła, że mam absolutnie natychmiast wracać do domu (nie wiem kiedy mam iść na lekcje tanca, przymiarkę sukni itp.), że nie będą utrzymywać pasożyta (haha! moja matka od 20 lat jest na utrzymaniu ojca i śmie mi coś mówić o pasożytach, zamierzam czym prędzej podjąć JAKĄKOLWIEK pracę i nigdy więcej nie wziąć od niej złotówki) na koniec popłakała mi się i stwierdziła, że ma ani chybi raka (dzwoniła do mnie z tydzień temu i mówiła, że lekarz stwierdził cystę na jajniku - jakoś szybko się w raka przerodziła). Oczywiście wypomniała mi pieniądze na "moje weselne fanaberie" (przypominam, że w ogóle nie chciałam wesela robić).
Goście nie po zapraszani, my nie umiemy tańca, przymiarkę sukni mam 1 lipca, samochód zepsuty, więc klatkę ze swoimi szczurakami (których btw mam absolutnie nie przywozić ) wezmę chyba na plecy i podrałuję do domu.
Świetnie... Rany, a ja liczyłam na słowo wparcia....

Re: Smutnik :(

: śr cze 25, 2008 9:49 am
autor: pin3ska
Ja cie rozumiem w pełni. Mi dwa razy w zyciu rodzice zafundowali takie piekło, ze mialam najgorsze mysli. Ostatni raz byl 2 lata temu, kiedy to nie wytrzymalam i wlasciwie bez slowa z dnia na dzien wyprowadzilam sie z domu, choc nie mialam ani pracy ani pieniedzy. Jedyne co mialam wtedy to szanse na stypendium i wsparcie mojego chlopaka. Na szczescie przyznali mi i urzymywalam sie z niego cały rok wlasciwie. Było ciezko, ale bylo warto. Z rodzicami nie rozmawialam wlasciwie cały rok, nie bylam na swietach, nie bylam na wigilii, dzwonili, a ja powiedzialam ze nie przyjade i koniec. Pojechalam po swietach i skonczylo sie na tym ze wybieglam z placzem i kontakty sie urwaly na nastepne pol roku. Poprawiło sie dopiero na ostatnich wakacjach. Teraz smiało moge powiedziec ze jest ok. Rodzice mi pomagaja, ale tego co bylo wtedy nie zapomne NIGDY.