Strona 167 z 293

Re: moje szczupaki kochane

: wt lis 22, 2011 1:09 am
autor: sasza&masza
U mnie też całe stado grucha eh.. Zdrówka! :)

Re: moje szczupaki kochane

: wt lis 22, 2011 10:06 pm
autor: ol.
Urczyk dziś kilka razy chrząknął, ale pojedyńczo i cicho. Cokolwiek więc jest mam nadzieję, że zdusimy to w zarodku.
Wczoraj jak zapytałam lekarza czy to możliwe żeby po jednorazowej rannej dawce leku przeszło, stwierdził, że nie jest niemożliwe – jeśli było to wczesne stadium. Liczę na to.

Zdjęcie już mam teraz trzeba znaleźć mądrego, który by je zinterpretował. Z dr Lisiecką rozmawiałam już jak byliśmy ostatnio, raczej sceptycznie odniosła się już do samego zdiagnozowania choroby serca u szczura. Z całą sympatią do niej, wydaje mi się, że może nie mieć wystarczająco doświadczenia w tym akurat temacie. W pierwszym rzędzie będę się konsultować z drem Krawczykiem, mam nadzieję, że jutro uda mi się dodzwonić :-\
Tak naprawdę nie o serce są w tym momencie moje największe obawy. Serce jest „obstwione” na chwilę obecną, pewnie można by modyfikować leki, ale wiem, że tutaj jesteśmy jakoś zabezpieczeni - co mi wciąż nie daje spokoju to czy to tylko serce. Teoretycznie po ostatnich dwóch antybiotykach ewentualne zapalenia powinny być wyleczone, ale … za dużo dźwięków w Wicie, mokrych dźwięków, boję się, że coś może nie zostało doleczone i zostawić to tak może być fatalne w skutkach :-[

Re: moje szczupaki kochane

: wt lis 22, 2011 10:32 pm
autor: unipaks
Eh, co się dzieje? :(
Witku, zbierzcie się w sobie z Urczykiem i zdrowiejcie jak najszybciej, prosimy :)

http://i889.photobucket.com/albums/ac94 ... C03433.jpg cudowny widok :-*

Re: moje szczupaki kochane

: śr lis 23, 2011 12:06 am
autor: IHime
Buziaki dla chorutków! Oby wszystko szybko się wyklarowało i przestało dręczyć.

Re: moje szczupaki kochane

: śr lis 23, 2011 10:00 am
autor: Nakasha
Czasem jak siada serce, to w płucach co jakiś czas zbiera się woda... oby to nie było nic więcej!

Re: moje szczupaki kochane

: śr lis 23, 2011 4:34 pm
autor: manianera
ol. pisze: Wczoraj jak zapytałam lekarza czy to możliwe żeby po jednorazowej rannej dawce leku przeszło, stwierdził, że nie jest niemożliwe – jeśli było to wczesne stadium..
I za to trzymamy kciuki!
ol. pisze: Z dr Lisiecką rozmawiałam już jak byliśmy ostatnio, raczej sceptycznie odniosła się już do samego zdiagnozowania choroby serca u szczura. Z całą sympatią do niej, wydaje mi się, że może nie mieć wystarczająco doświadczenia w tym akurat temacie. W pierwszym rzędzie będę się konsultować z drem Krawczykiem, mam nadzieję, że jutro uda mi się dodzwonić :-\
Ech, no niestety, brak w Poznaniu takiego szczurzego eksperta, jakimi dysponują inne duże miasta... :( Dr Lisiecką bardzo cenię, ale też zdaję sobie sprawę z tego, że jej wiedza ma granice (o czym ona sama z resztą mówi).

Życzymy samych suchych dźwięków u obu misiaków! Ciepłe myśli ślemy ku białościom i czarno-białościom!

Re: moje szczupaki kochane

: śr lis 23, 2011 10:14 pm
autor: ol.
najbliższy termin u dra Krawczyka na 2 stycznia ::)
a dr Lisieckiej w sobotę znów nie ma :-\

furo podawane od tygodnia dobrze Witowi zrobiło, dziś dałam jeszcze theospirex i też chyba na plus
tylko z tymi lekarzami, myślę co dalej ...

Re: moje szczupaki kochane

: czw lis 24, 2011 12:40 pm
autor: Nakasha
No pięknie 0_o

A nie ma żadnego innego sensownego weta?...

Re: moje szczupaki kochane

: czw lis 24, 2011 3:56 pm
autor: manianera
ol. pisze:najbliższy termin u dra Krawczyka na 2 stycznia ::)
Matko... Jak specjaliści w NFZcie prawie!

Może na razie podleczyć tym, co macie i zobaczyć co się będzie działo? Zwłaszcza, że piszesz, że jest ciut lepiej. Bo do Wrocławia czy Warszawy to jednak strasznie długa podróż, a i też pewnie terminy niezbyt ciekawe... Chyba żeby jakiejś dobrej duszy z tych miast podesłać zdjęcie, żeby zabrała ze sobą na konsultację kiedy będzie szła ze swoimi misiami...? (oczywiście bez możliwości osłuchania to mało informacji, ale może genialny wet coś zauważy?)

Re: moje szczupaki kochane

: pt lis 25, 2011 6:13 pm
autor: unipaks
Niewiarygodne te terminy..! :( Oby zdrowie szczuraskom zwyżkowało; mocno przytulamy i ślemy ciepłe myśli! :-*

Re: moje szczupaki kochane

: pt lis 25, 2011 7:04 pm
autor: ol.
Coś zaczyna się klarować. Na 6-go grudnia umówiłam się do dr Rzepki, termin też nie tak bliski jak by się chciało, ale dopiero taki daje szansę na spędzenie w drodze 15 godz, zamiast 20 ::)
Mam nadzieję, że do tego czasu Wit będzie się trzymał. Bardzo mam nadzieję.

Ma apetyt, ale 30 gr schudł. Wydaje mi się, że miękkie łatwiej mu wchodzi, całą swoją żarłoczność skupia na obiadkach, tak jakby nie dojadał suchym ? tzn. je i suche, ale może mniej niż by należało, może gryzienie go męczy ???
Ogólnie nie widać po nim wyraźnej męczliwości, ale może po prostu stara się do niej nie doprowadzać ? Ograniczył trochę aktywność, jakby się pilnował, żeby się nie rozchrumkać - odgłosy wykrztuszania pojawiają się kiedy pobiega, przyłoży do mycia, przy jedzeniu jeśli się za bardzo spieszy. Wbrew swoim starokawalerskim zwyczajom częściej zostaje w klatce podczas wybiegu, lub wraca do niej na noc, z tego akurat można się tylko cieszyć, bo w koszyku dziewczyny go zawsze oplotą, a pod tapczanem nie ma komu.
I cudownie reaguje na imię (właściwie imiona ;) ) w porach "okołospodeczkowych", co mi oszczędza wyciągania go z kątów lub ze skupiska polegujących, którym spodeczek się nie należy.
Nie muszę mówić, że skorość ta przechodzi w fazę niżu po skonsumowaniu spodka - Jesteśmy Witusiem i swój rozumek mamy :P


Urczykowo od feralnego poniedziałku nie straszy, więc po prostu dociągniemy antybiotyk do tych przepisowych 7 dni
i dalej dziewczę będzie człapało o własnych nóżkach :)

Jutro reszta kompanii, a dziś dwa zdjęcia:

Obrazek Obrazek

Re: moje szczupaki kochane

: pt lis 25, 2011 11:02 pm
autor: zocha
Dwa, ale za to jakie :) Dwie cudne mordki :-* :-*

Mam nadzieję, że u Wita to tylko chwilowe niedomaganie.

Trzymam kciuki za oboje, dużo buziaków i głasków przesyłam :)

Re: moje szczupaki kochane

: sob lis 26, 2011 2:49 pm
autor: ol.
Ale mi dziś podniósł ciśnienie dr Czerwiński >:( Wit miał dziwny atak dychawiczny – siedział rano w koszyku i bardzo szybko, choć bezgłośnie, oddychał, boczki tak trzepotały, jak jeszcze nie widziałam i wystraszyłam się, że nadchodzi jakiś kryzys.
Za telefon czy dr jest – jest, ale o 11 ma coś do załatwienia, to mówię, że od razu wsiadamy i jedziemy.
Byłam na miejscu o 10-tej, przede mną 4 osoby i słychac głos dra w gabinecie, no to zadowolona czekam, osoby wchodzą, powoli zrobiła się 10.30, 40, aż stwierdziłam, że ostatnią osobę przyjmuje już inny głos. Wchodzimy i oczywiście już dra nie ma >:(
Rozumiem, że czas go naglił, ale żeby chociaż wyjrzał czy jesteśmy skoro z rana specjalnie się umawiałam i byłam na czas !

Przjmował nas jego syn, i właściwie równie dobrze mogłabym sobie tę wizytę darować. Stwierdził, że najwyraźniej niewydolność postępuje, i nic poza stedydem i zaleceniem zwiększenia furosemidu nie wymyślił.
Na szczęście to oddychanie Witowi samo w drodze przeszło, może dlatego, że się wyciszył i pospał. Ale co mam robić jeśli wróci ??? Wg lekarza tak dawkować furosemid, żeby do tego nie dopuścić. Takie proste ! :-\
Zabrałam też Horpynę, niereformowalną parapeciarkę, która podejrzanie często chrumka, jak czasami szczury robią, żeby dodać sobie animuszu – „chrum, chrum, ja tu rządzę – chrum” - ale coś za dużo tego u Horpyny, opcja beta już eksploatowana od dwóch tygodni, więc chciałam żeby ją przebadać. Ponoć na płucach i oskrzelach czysta, ale coś sychać w krtani. Dostała rapidexon i biovetalgin – wieczny zestaw... bo na antybiotyk za wcześnie, to trzaśnijmy podwójny przeciwzapalny !

Sądzę, że nasz wet miejscowy tyle samo by wymyślił (albo podobnie, bo na pewno obu naraz by nie dał), a pół dnia by nie było zmarnowane >:/

Re: moje szczupaki kochane

: sob lis 26, 2011 3:52 pm
autor: zyberka
Ehhh... Przykro mi z powodu problemów zdrowotnych :-[ tyle ich ostatnio na forum... ściskam mocno i życzę dużo zdrowia.

Ja z reguły na każdą wizytę u weta jadę z takim przekonaniem, a raczej brakiem przekonania, czy będą umieli nam pomóc. Do tej pory zawsze się udawało. I to "udawało" dosłownie, czyli czasem więcej szczęścia w dobieraniu leków niż samej wiedzy :( Dlatego od pewnego czasu mam wrażenie, że niedługo nadejdzie ten czas, kiedy lekarz rozłoży ręcę i nas pożegna.

Re: moje szczupaki kochane

: sob lis 26, 2011 6:59 pm
autor: manianera
Koszmar, tak Was potraktować... :-X
Dobrze, że chociaż Wituś doszedł do siebie, ale tyle jeżdżenie na marne, szkoda gadać... :(

Podziwiam, że się aż do Warszawy wybieracie niedługo, trzymamy kciuki za to byście wrócili z pełną diagnozą i planem leczenia, uspokojeni i zaopiekowani.

Zdjęcia Urczyka i Witalisa prześliczne, wyglądają tak pogodnie jakby się żadne choróbska ich nie imały :-* ! I tego właśnie im życzymy stale!