Obie dziewczyny coraz częściej śpią razem lub po prostu leżą obok siebie przytulone; serca się radują gdy się widzi, jak albinoska rozpłaszcza się pod iskającymi ją ząbkami niebieściaka i ani drgnie z błogości...
Chora trochę jestem i Shenzi wpada do mnie czasem na łóżko, przechodząc przez otwarte drzwiczki klatki przystawionej do naszego spania. Wczoraj, gdy przysunęłam do niej twarz i mówiłam miłe słówka, wyciągnęła się z pyszczkiem ku moim wargom i wtuliła się w nie swoim noskiem...
Kiedy się do niej zbliża rękę, wyciąga się pod głaskami , wywracając dla ułatwienia dostępu na boczek albo plecki, kogoś mi bardzo przypominając.

Tym większe było więc moje zdumienie, gdy zamiast się ułożyć wczoraj do głaskania, zaczęła delikatnie, jakby troszkę bezradnie, odsuwać mnie rączkami, podobnie jak to czyniła Fini.
Okazało się, że w posłaniu miała zakamuflowanego laskowego orzeszka, przejętego najwyraźniej z zapasów niebieściaka, gdy myszkowała we wnętrzu pufy. Słodka szczuruchna...
Wzięłam je obie na wersalkę w blasku dnia, a kiedy Shenzi skromnie zniknęła za poduszką, dałam Martince dropsika – miał posłużyć jako wabik.
I rzeczywiście, zadziałało:

czyjś nosek spod kocyka, nieśmiało, z boczku
Potem tak na tyłach pojawiła się przejęta biała mordka

następnie z drugiej strony od tyłu wychynął nieśmiało czyjś błagalny nosek
... potem nastąpiła niespodziewana próba przejęcia dropsa

nieudana próba dodajmy, bo niebieściak błyskawicznie zasłonił przysmak kuperkiem; Shenzi dostała własny malutki łakoć i zjadła go ze smakiem.
Białasek nabiera śmiałości i razem z Martini albo zachęcana przeze mnie, spaceruje po korytarzu, kuchni i łazience
