czy to świąteczny czas, czy zmiana sterydu (te dni bez weta podaję w domu encorton), w każdym razie kolejny dzień Urczyk spisuje się ładnie
odkąd zaopatrzyłam się w środki przeciwbólowe nie było potrzeby ich użyć, napuszoną sierść miewa zazwyczaj kiedy się budzi, może to kwestia temperatury i trochę już przerzedzonego blond futerka, w każdym razie jak się trochę rozchodzi, jest lepiej, przede wszystkim nie wraca to desperackie krążenie bez celu
schodzi bezwypadkowo na dół do kuwety (ona staruszka ! - kiedy dzieciarni się nie chce i załatwiają sprawę w pół drogi na ręczniko-hamaku

); sprawdza co jej się uda zjeść z miseczki, daję jej chwilę żeby w niej pobrodziła i może wybrała co zjadliwsze dla niej elementy, za czym wyjmuję na właściwy miękki posiłek;
powoli zaczyna się przekonywać do tego, że to ja przytrzymuję jej jedzenie, na początku nie wychodziło to nam za dobrze – Ur nie była przekonana, że taki banan, ziemniak czy awokado będą bezpieczne w innych niż jej rączkach i chociaż sama nie mogła ich sprawnie utrzymać to jednak z uporem wyrywała i ciamkała wymykające się jej zdradliwie;
teraz już jest bardziej ufna i tylko gwoli pewności przytrzymuje łapkami moje palce unieruchamiające dla niej smakołyk;
a wczoraj po południu najedzona pod tapczanem znów schrupała trzy chrupki, wytrwale dociskając do podłogi jedną łapką, bo druga niestety bez władzy
stara się bardzo
bardziej stara się chyba tylko … Bertok, dyplomowany detektor jedzenia
wystarczy że Bertolda wychwyci najlżejszy obiecujący szelest, wyczuje zapach – teleportuje się z nikąd i zawisa u spodka z oczami jak ten spodek wielkimi,
karmienie Ulriki (robię to siedząc, bo na stojąco z jej brakiem równowagi i łazikowaniem niepomnym czy pod nóżkami jest podparcie czy nie – jest zbyt niebezpiecznie) to za każdym razem bezwzględne oblężenie, do którego aby zyskać większe szanse na powodzenie werbuje rodaczki, odsunie się jednego natręta, drugiego, trzeciego, to czwarty wlezie w rękaw, wyjdzie drugą stroną i już przyssany do spodka
Berta tak mi ostatnio przypomina Pistola, to samo zamiłowanie do konsumpcyji - wszelkiej wszelkiej !
taka sama grusza się z niej robi jak z Pistolka, oczywiście jego gabarytów jeszcze nie osiągnęła, ale zarys charakterystycznej sylwetki już jest
raz weszła w kontakt z opakowaniem crocsów odstawionym przez mnie na łóżko po powszechnym rozdzieleniu, oparła się o nie, spróbowała szczęścia łapkami, pyszczkiem, łapkami i pyszczkiem, ale paczka zamknięta na zatrzask - zacząła kolebać,
kolebać-się - aż zrobiła wywrotkę do tyłu i się paczką nakryła
o wilku mowa:
chłopcy
i znów skarpetki w tle, ale przynajmniej komponują się z głównym bohaterem
Harfa - małe dumne, niepokorne
Wit

i Wit totalnie rozbrajający
przyjaciółka jego Ducha

– czyli półtora nimfy u źródełka

(oj tak Duch też ma zadatki

)
Horpyna sprawiająca iskanko Frondzie
i nie przyjmująca do wiadomości żadnych sprzeciwów
Asche na wypoczynku
i z koleżankami – Frondą

i Harfą
biały bukiet
