Re: moje szczupaki kochane
: wt paź 13, 2009 9:32 pm
Hah.



ależ skąd, Dżum to czysta naturaAkka pisze:Dżum to chyba nie używał blendamed perl
No prosze Cie, Michu chciał posprzątać, a co... Skoro juz dochrapał sie własnego programu to i chcial umiejętnosci wykorzystać, pomóc...A więc Herman był w raju. Co wykorzystał to jego, ale nie o to idzie. Idzie o to, że Michu też bardzo rajskie klimaty lubi i kiedy tylko jest okazja pakuje się do środka. Tym razem spał nieświadomy pod tapczanem. Kiedy się z drętwoty sennej otrząsnął, bramy raju były już dawno zatrzaśnięte. Nie wiem jak, ale zwąchał, że Herman był w środku i był niepocieszony. Niuchał od góry i od dołu, łapska wtykał w szpary. Rozpacz.
au, teraz ja jestem niepocieszona*Delilah* pisze: taka zniewaga...
Zniszczyłas mu radosc zycie
a w jakiej galaktyce świadczą takie usługi, dasz namiary ?*Delilah* pisze:wynająć rajską ekipę sprzątającą
unipaks pisze:A Dżum to wygląda , jakby brał wysokie E z pięknie pracującą przeponą![]()
uśmiałam się , naprawdę prawie to zobaczyłam!ol. pisze: (rozbrajającego zwyczaju nabrał ostatnio - kiedy przydybię go w niedozwolonym miejscu i on to spostrzeże, następuje klik, Dżum z miejsca rzuca swoje zajęcia i rwie się jak wariat na ręce, staje na krawędzi doniczki z miną "pali mnie! pali ! ratuj!" - a przypominam, że właśnie swoje majstrował, kiedy zaś go zdejmę odsiedzi na ramieniu tyle ile wypada czyli 2-3 sekundy, po czym ucieka dalej, wrzeszcząc tym razem "całuje mnie ! a fe, całuje !
)
Świetne, normalnie świetneol. pisze: Zaczęło się sztywno na kocu, goście przestępowali z nogi na nogę niepewni czy mają sami się obsłużyć czy będą przydziały. Na szczęście solenizant bezceremonialnie zaciągnął jedno z jabłek pod tapczan i tym samym nadał ton imprezie.
Goście natychmiast się wyluzowali i poszli w jego ślady, hmm.... dosyć specyficznie "w jego ślady", gdyż tak właściwie podążyli za jego jabłkiem. W czeluściach tapczanu intensywnie i głośno wyłożyli Hermańskiemu, że prawem gościnności owo jabłko im się bardziej należy. Toteż po chwili grzmot musiał przytargać sobie następne, i następne … aż dopiero za 4 podejściem mógł i on do upragnionej konsumpcji przystąpić.
Masz taką narrację, że powinnaś pisać i pisać... Ja tutaj cały z wyszczerzonymi zębiskami...A właśnie 20 października zeszłego roku przybył Herman i jego rezydenci. Rezydentom czym prędzej podziękowaliśmy (do weta jechałam wtedy rowerem ze szczurem w pudełku, pudełkiem w polarowej bluzie, bluzą owiniętą najgrubszym kocem, także kiedy się na miejscu rozpakowywaliśmy płachta po płachcie, lekarz korygował swoje przypuszczenia co do gatunku przywiezionego zwierzaka, powiedział, że najpierw spodziewał się psa, potem kota, a wyszło małe czarne o żabim wzroku) i został tylko Herman.