Dziś będzie mniej o ogonach a więcej o prozaice życia... o nałogach ciąg dalszy..
Tego się nie robi człowiekowi walczącemu z nałogiem bo człowiek uzależniony jest bezbronny bez swego nałogu i dramatycznie walczy o każdą normalność aby swych bardzo delikatnych nerwów nie naruszyć. A tu od piątku brak forum. Od tego właśnie piątku co WRESZCIE człowiek dorósł, dojrzał do diametralnie zmieniającej życie nałogowca decyzji. I był Straszny Piątek gdzie biedna ja wiłam się jak robal wyciągnięty z ziemi, a potem Dołująca Sobota gdzie myśli człowieka krążyły w okół obrażenia się na wszystkich a nawet cokolwiek. Potem przyszła Trudna Niedziela gdzie o mały włos cały trud poprzednich dni ( długich i ciężkich ) trafiłby SZLAG, a na koniec jeszcze dał znać o sobie Piekielny Poniedziałek - czego się nie tknęłam, wszystko było nie takie, nic nie wychodziło a jeszcze ... ale to zaraz.
Złożyło się oczywiście tak, że przyszły wszystkie objawy braku nikotyny jakie można znaleźć w google i mogę powiedzieć, że pomału jestem specjalistą od spraw sercowych, medycznych a do tego psycholog ; kołatanie serca, palpitacjie, nerwowość , wahania nastroju, tępy ból głowy, ostry ból głowy, wrażliwość na skórze, zasypianie na stojąco, bezsenność, a do tego prawie że słyszę jak mi ciśnienie żylne szumi w tych żyłach, jakieś głuche dziwne dźwięki w pikawie aż pojechałam do znajomego lekarza o co tu chodzi bo oprócz dziwnych odgłosów z podskórnej przestrzeni organizmu to jeszcze od totalnej euforii do totalnego jakiegoś lęku czy żalu za czasem minionym ... I mój kolega Pan Doktor po długim monologu o tematyce filozoficzno - medycznym dał dwie karteczki: tabletki o dziwnej nazwie i skierowanie do psychologa ! ... że co ?! Ja nie dam rady?! Po kij diabeł ten psycholog ? Obraziłam się - a jakże !
W drodze powrotnej zaopatrzyłam się w dobrodzieja mojego, przyjaciela największego, cudowne pudełeczko z którym nawet śpię i czule chronię przed zapomnieniem ... na imię ma NiQuitin Mini... to mój psycholog a nie tam jakieś ...
wracając do Piekielnego Poniedziałku muszę wrócić do niedzieli Trudnej .. dzień wolny w domu, gdzie zalecany jest odpoczynek - to nie dla mnie a jeszcze w nowych okolicznościach .. o szlag by jak to się ciągnęło; jakby ze trzy dni upchnąć w jeden i wszystko denerwowało: że pralka za długo pierze a już mogłabym wieszać, że bezsensu wymyśliłam sobie to ciasto i jeszcze nikt mi nie pomógł a ja tu haruję, i w ogóle to Biedna ja - wszystko przeciw ! Dzieci uciekły - twierdząc że obiad gdzieś zjedzą a Szanowny Pan Mąż - cierpiał. Cierpiał do popołudnia a potem stwierdził że nie ma w domu BARDZO POTRZEBNYCH wkrętów i jedzie do Castoramy .. Dopiero pół godziny później doszło do mnie że przecież .. na pewno dziś nie będą mu potrzebne bo niedziela jest... Wszyscy uciekli .. i tyle było po wsparciu rodziny ! Zostały tylko ogony. Wypuściłam Królewny trochę zaspane ale się szybko rozkręciły. Kochane moje przyjaciółki w niedoli były krótką chwilę zaledwie ale i tak znacząco pomogły mi przeegzystować do wieczora. Glutaminian chyba znalazła nową zabawę .. wchodzenie na telefon i macanie a wtedy gdy się dobrze trafi - telefon wibruje - Glutaminian robi minę między fascynacją a przerażeniem

( telefon dotykowy)
Piekielny Poniedziałek zaczął się dziwnym porankiem - ale nic to poskładałam się rano i pojechałam do pracowni jak zawsze, a tu drzwi zamknięte - ha! wreszcie jestem wcześniej niż wspólnik. Ale włączyłam laptora, nastawiłam wodę na kawę a tu wspólnika nie ma. Patrzę na zegarek 9:30 , powinien być pół godziny temu .. włączyłam radio i czekam przeglądając pocztę. A w radiu " Czas na najważniejsze wiadomości o 6:30 " !! Na spokojnie pomyślałam sobie iż w tym radiu to chyba wczoraj nieźle imprezowali ... Ale jeszcze słysząc echo tego zdania, kątem oka spoglądam na dolny prawy róg komputera ... i widzę 6:31... Na swój telefon 9:31 na komputer 6:31 na telefon 9:31...
O JA CIĘ p... ( 10 pompek) ( 10 pompek) .... !!!! ... ale jak ? Dzwonie do wspólnika z pytaniem : Wiesz która jest godzina ? .. a On po dłuższej chwili odpowiada : tak.. 25 minut do budzika ... Chwilą potem dzwoniły dzieci : gdzie jestem i czy przypadkiem nie postradałam zmysłów ...
A potem już tylko było gorzej : tkanina która miała być świetna do szycia okazała się największą porażką przemysłu włókienniczego,że niby jedwabna tafta.. gó*** nie tafta! Wspólnik obudzony za wcześnie marudził co mu zrobiłam i w ogóle nie przyjmował do wiadomości ze to nie moja wina tylko Glutaminian COŚ zrobiła z moim telefonem, a On do mnie " tak tak najlepiej zwalić na szczury bo one się nie potrafią bronić, wiesz co to poniżej twojego poziomu.." . Jakieś dziwne telefony odbierałam , jakby nie mogli dzwonić do niego , przecież to Ja rzucam palenie i powinnam mieć spokój nie?
Wychodzi na to że nie.
Siedemnastowieczna suknia z ręcznie robionymi koronkami, sprowadzanymi gdzieś ze wsi na Bieszczadach nie wychodziła za dobrze.. do obrony zostały tylko przekleństwa .. a czas realizacji: na piątek !
Do domu wróciłam szalenie zmęczona już o 14 cała zmoknięta bo deszcz lał poziomo i od progu mało zawału nie dostałam. Na środku kanapy leżała Buka kołami do góry ! Pierwsza myśl ... zamarłam na pół minuty ale kiedy ją podniosłam, otworzyła oczy. Pooglądałam, przytuliłam i wsadziłam do zamkniętej ! klatki .. a w domu ..porządek. Nic ale to nic nie narozrabiała. Dziwne. Jeszcze dziwniejsze że jakoś przecież wylazła ... nie wiem , cud ! Klatka cała, drzwiczki zamknięte .. a potem już tylko obiad zepsułam to poszłam kupić pierogi z jakąś breją w środku .. Rzucanie palenia po piętnastu latach nałogu nie jest łatwe a przecież to dopiero początek. Trzymajcie kciuki, pierwszy tydzień za mną. Ale tak szczerze mówiąc to ja już wolę rodzić niż rzucać te fajki
Pozdrawiam nerwowo podrygując łapkami

.. ale co tam Forum działa ! to się liczy !
