Re: moje szczupaki kochane
: wt lut 21, 2012 6:47 pm
dziękujemy Wam : )
Entreen, to była dynia
a to:
jest Bies
Zapomniałam już jakie to uczucie kiedy takie czepne nic nie ważące zwiedza sobie człowieka. Przez prawie dziewięć miesięcy myślałam o bombardziakach jak o dzieciaczkach - nagle Harfa zyskała lata świetlne powagi, no a przynajmniej jej sylwetka...
A Humbak ...
E, nie
Humbak zawsze będzie moim wielkim dzieciakiem
Chłopcy wyłapują już z otoczenia tj. ze mnie i z fotela gdzie mały biega, jego obecność, wwąchują się w nią, ale albo trop jest tak słaby że na długo ich uwagi nie zaprząta, albo mają go w nosie
Dziewczyny dużo bardziej zaintrygowane.
A jednak zwlekam z przystąpieniem do łączenia. Biesiu (97 gram) to jeszcze nie szczur, to myszor ! (i nie wiem jak to działa, ale ten mały myszor wonieje bardziej niż dwójka przerosłych chłopaków
) i schizuję że ci, nawet niechcący, są w stanie go przetrącić
Jego kolega (też już ma imię, ale nie zdradzę dopóki nie przybędzie
) nie dotrał jeszcze ;(, może w następny weekend się uda...
W moim starym kalendarzu jest kartka, na której wielkimi literami wypisane jest imię Hermana i dwie daty. I dalej każdy szczupak. Dziś dopisałam drugą datę przy imieniu Ulriki, i imię Biesa... Jeszcze jedno i na długo długo nie chcę na tę stronę wracać.
Jednak ... Niedobrze się dzieje z Witem. Nie tak. Ma zapadnięte boczki, oddycha ciężko, ciężej jeszcze kiedy je. Je maluczko, kiedy byłam w domu w zeszłym tygodniu, podsuwałam mu jak najczęściej, w efekcie przestał się stołować przy wspólnum talerzu - czeka aż dostanie coś specjalnie dla niego, lecz i tego zjada takie małe porcyjnki. Jest niespokojny, nie chce siedzieć w klatce tylko chodzić, chodzić... wspina się na klakę i potem dyszy, znów zaczął chodzić do chłopców, właściwie po nic żeby, wejść i zejść, nawet nie że robi im awantury, bo nie, po prostu wchodzi tam jak i w inne miejsca, jakby stawiając sobie wyzwania wdrapania się tu i jeszcze tam, i jeszcze. Chodzi nawet wąchać pod drzwi, czego wyłoszkowy Wit nie robił od hen hen czasu, chyba od przedkocia. Kiedy nie chodzi, gniazduje w żółtym domku, i tam mu chyba w miarę dobrze. Dramat zaczyna się kiedy przychodzi czas chłopców i musi iść do klatki. Ze ściśniętym sercem patrzę na jego zwisy z półeczki i zastanaiwam się ile w tym zwisie błagalnika a ile łapiącego oddech sercowca ...
I to jego jedzenie. Wyczytałam że prilium może powodować anoreksję, ale pacjentom dr Rzepki ponoć nigdy się to nie zdarzyło. Wg niej nie je, bo mu ciężko i mamy całkowice przejść na mokrą dietę. Niestety i mokrego nie je dużo, trochę i już ma dosyć
Dziś pojadł ryżu z warzywami, ziemniaka i płatki owsiane ze startym jabłkiem, wszystkiego może po pół łyżeczki w odstępach czasu.
Dr mnie nie pocieszyła mówiąc, że szwędaczek jaki jej opisałam włącza się szczurom które czują zbliżający się koniec
...
Mamy stosować z prilium 2 x d. Może to coś da, i dokarmiać, dokarmiać.
Duch właśnie dotrzymuje Witowi towarzystwa w jego domku, ale nocka dziś chłopacka.
Entreen, to była dynia
a to:

jest Bies

Zapomniałam już jakie to uczucie kiedy takie czepne nic nie ważące zwiedza sobie człowieka. Przez prawie dziewięć miesięcy myślałam o bombardziakach jak o dzieciaczkach - nagle Harfa zyskała lata świetlne powagi, no a przynajmniej jej sylwetka...
A Humbak ...

E, nie


Chłopcy wyłapują już z otoczenia tj. ze mnie i z fotela gdzie mały biega, jego obecność, wwąchują się w nią, ale albo trop jest tak słaby że na długo ich uwagi nie zaprząta, albo mają go w nosie

A jednak zwlekam z przystąpieniem do łączenia. Biesiu (97 gram) to jeszcze nie szczur, to myszor ! (i nie wiem jak to działa, ale ten mały myszor wonieje bardziej niż dwójka przerosłych chłopaków


Jego kolega (też już ma imię, ale nie zdradzę dopóki nie przybędzie

W moim starym kalendarzu jest kartka, na której wielkimi literami wypisane jest imię Hermana i dwie daty. I dalej każdy szczupak. Dziś dopisałam drugą datę przy imieniu Ulriki, i imię Biesa... Jeszcze jedno i na długo długo nie chcę na tę stronę wracać.
Jednak ... Niedobrze się dzieje z Witem. Nie tak. Ma zapadnięte boczki, oddycha ciężko, ciężej jeszcze kiedy je. Je maluczko, kiedy byłam w domu w zeszłym tygodniu, podsuwałam mu jak najczęściej, w efekcie przestał się stołować przy wspólnum talerzu - czeka aż dostanie coś specjalnie dla niego, lecz i tego zjada takie małe porcyjnki. Jest niespokojny, nie chce siedzieć w klatce tylko chodzić, chodzić... wspina się na klakę i potem dyszy, znów zaczął chodzić do chłopców, właściwie po nic żeby, wejść i zejść, nawet nie że robi im awantury, bo nie, po prostu wchodzi tam jak i w inne miejsca, jakby stawiając sobie wyzwania wdrapania się tu i jeszcze tam, i jeszcze. Chodzi nawet wąchać pod drzwi, czego wyłoszkowy Wit nie robił od hen hen czasu, chyba od przedkocia. Kiedy nie chodzi, gniazduje w żółtym domku, i tam mu chyba w miarę dobrze. Dramat zaczyna się kiedy przychodzi czas chłopców i musi iść do klatki. Ze ściśniętym sercem patrzę na jego zwisy z półeczki i zastanaiwam się ile w tym zwisie błagalnika a ile łapiącego oddech sercowca ...
I to jego jedzenie. Wyczytałam że prilium może powodować anoreksję, ale pacjentom dr Rzepki ponoć nigdy się to nie zdarzyło. Wg niej nie je, bo mu ciężko i mamy całkowice przejść na mokrą dietę. Niestety i mokrego nie je dużo, trochę i już ma dosyć

Dr mnie nie pocieszyła mówiąc, że szwędaczek jaki jej opisałam włącza się szczurom które czują zbliżający się koniec
...
Mamy stosować z prilium 2 x d. Może to coś da, i dokarmiać, dokarmiać.
Duch właśnie dotrzymuje Witowi towarzystwa w jego domku, ale nocka dziś chłopacka.