manianero, to Humbak pierwszy
pisałam już że uwielbiam tego gościa ?
Już się zbratali
Asłan poczuł się pewniej i śmiga jak jaszczurka, za to prawem wiecznych antytez - Biesu trochę się wycofał

Ale na pewno winni temu nie są chłopcy, wobec Biesa nawet bardziej wyrozumiali niż dla rozbrykanego teraz Asłana. Młodych do swojego klubu przyjęli - Humbak już zupełnie naturalnie, Hugon jeszcze trochę na dystans (choć Hugonek do większości spraw na tej ziemi ma dystans

), nie potrafią jeszcze obaj w zabawy dzieciaków się włączyć, kulać się z nimi i czochrać, ale widać, że obecność i lataniny tamtych również ich mobilizują do większej aktywności
kilka wspólnych zajęć:
Wit też ma ostatnio dobry okres, polepszył mu się apetyt a wraz nim aparycja
Niestety, co było do przewidzenia, aguty zorientowały się, że Wit i ol. mają wspólny sekret któremu na imię „spodeczek” i wychodzą z siebie żeby go również z nimi dzielić

Dlatego nader często wokół Wita wytwarza się specyficzne pole grawitacyjne w którym krążą agucie satelity ażeby, jeśli im się poszczęści, wejść z owym spodkiem w kolizję
Podnosi to znacznie poprzeczkę przy karmieniu Wita, bo nie da się go zabrać na posiłek w zbyt obce mu miejsce, a te zwykłe aguty mają już rozpracowane. Wprawiam się, chcąc nie chcąc (oczywiście, że nie chcąc

), w roli bezdusznego żandarma i bronię nacierającej zewsząd szarańczy dostępu do Witowego spodka. Przy czym opanować Bertę, która właśnie złapała trop to jakby powstrzymywać matkę która rwie się wyciągać dziecko z płonącego domu ... Taki dramat powtarza się kilka razy dziennie
Po posileniu się Wit wybiera się na przechadzkę po pokoju. Chłopcy stoją już na ziemi więc idzie się im się sceptycznie poprzyglądać, ale dyskusji nie wstrzyna, powącha i kontynuuje obchód. W końcu przychodzi na fotel – przeskoczy ze skrzyni, jeśli odległość jest niewielka albo po kładce naręcznej – wdrapuje się samodzielnie na oparcie i stamtąd kładzie oko na swojej krainie
Wtedy cieszą go nawet głaski (oby nie przesadne

) , pokręci się po ramieniu, zerknie w oczy i znów wraca dumać na oparcie. Skubniemy raz po raz czegoś pożywniejszego jeśli agutów nie ma w pobliżu... Aż po pewnym czasie Wit uzna, że starczy tej ekspozycji na otwartym terenie, poprosi grzecznie pomocy żeby zejść i idzie podrzemać w żółtym domku.
Tak dobrze czas płynie
i reszta stadka przy wspólnych zajęciach:
