Dziękujemy wszystkim pięknie
Jakoś ostatnio nie mam weny do pisania, ale też przykro że mija tyle chwil wartych upamiętnienia - więc się zbieram
Dziś.
Słyszałam wprawdzie szuranie, które oznacza, że Wit robi poranny obchód, ale przecież sobota, na litość boską...
Dopóki odbywało się po podłodze uznałam, że dam radę je ignorować. Złapałam nawet trochę lekkiego snu, aż wyrtąciło mnie z niego szuranie - tym razem po łóżku. Przetrzymam i to, myślę z determinacją, jeszcze chociaż 10 minut...
Mącące spokój sumienia szuranie umilkło w końcu i już ponownie zapadałam w błogość, kiedy jakiś impuls w podświadomości kazał otworzyć mi oczy: o dwa może centymetry przed moim nosem – nos Wita - nad nim wielkie niebem podmalowane - oczy Wita - i reszta Wita przycupnięta wyczekująco.
Wobec takiego oręża oczywiście skapitulowałam i zwlekłam się do kuchni.
Wszelkie żale znikły kiedy po kilku chwilach kładąc się spowrotem patrzyłam jak zjada z apetytem chrupki rozgniecone z convalescence - tuż przy mojej poduszcze, gdzie cały czas cierpliwie czekał.
Po chrupkach przeszedł do gruszki z płatkami jęczniennymi, a ja przypomniałam sobie inny poranek któregoś dnia w tym tygodniu, kiedy to obudziłam się z nosem na wysokości - i wymownie blisko – nakupkanego czteropaku ... Nikogo nie było już w pobliżu, więc nie miałam komu przypisać zbrodni (a podejrzanych było więcej, bo dziewczyny są na mnie złe od kilku dni), ale w świetle dzisiejszej pobudki myślę że odpowiedź nasuwa się sama i ma niebieskie oczy Witusia
A dziewczyny - boczą się, bo pożegnaliśmy się ze starą kołdą, a w jej miejsce pojawiła się nowa licha - cienka i jednowarstwowa – pssss...

- żadne pole do popisu dla Grenadyny (która tak naprawdę postawiła krzyżyk na starej), żadnych komnat dla Horpyny – pościelowej królowej. Reszta takoż odebrała zmianę jako osobistą krzywdę i od kilku nocy nie nawiedzeń od dziewczyn brak
Nie mogę powiedzieć, żebym szczególnie z tego powodu rozpaczała – przyjemność z CAŁEJ! przespanej nocy rekompensuje z okładem brak zaprzyjaźnionych futerek - krzątających się, rozpychających i ani trochę tak subtelnych jak Wit dzisiejszego ranka kiedy dopada je głód, ba ! - nawet jak Wit "któregoś dnia w tym tygodniu"
Żeby pozostać w temacie, a zmienić bohaterów - Hugo i Humbak popadli w dekadencję całkowitą, którą sprowadziła młodzież. Gdzie ci schludni, prostolinijni, porządni mężczyźni z dawnych lat ?

Od kilku dni wyjmuję z kuwety pojedyncze bobki złożone tam jakby z łaską – za to półki, hamaki, koszyk – upstrzone na czekoladowo ;\
Już wyrobiłam sobie użyteczny nawyk - zanim zanurzę twarz w rozległym karczysku Humbaka – obwąchania go wcześniej z zachowaniem nieco większego dystansu...
Humbaczydło moje, zawsze wonne inaczej - ale bogatym aromatem skóry i futra ! Teraz, zanim się nie doczyści po spoczynku w ubobkowanym koszyku, ciągnnie za sobą ciężki zapach publicznych toalet
Doczyszcza się oczywiście po pewnym czasie i odzyskuje Humbaczaną glorię, ale dlaczego ?! Dlaczego dosięgła nas bobkowa zagłada ?
Miałam nadzieję, że bracia pociągną za sobą młodych chłopców na wysokości higieny osobistej i ładu powszechnego, a tu przeciwnie - wszyscy czterej na samym dnie deprawacji. Także, Zyberko, łączę się w bólu...
Poza tym jednym aspektem Humbak - to nadal Humbak, a nawet … więcej Humbaka ?..
Naprawdę mu nie ulegam, a dobiliśmy do 650 g... i co robić ? Babcia Berta chodzi dumna. A ja obejmuję i choćby intensywnymi masażami, które Humbulumbu ceni, staram się wykrzesać z opływowego kształtu trochę swady i skłonić do spalenia kilku kalorii. To on się wyciąga, rozpłaszcza – i jeszcze bardziej przypomina morskiego ssaka
Hugon, ciepła nasza kluseczka, tylko do kochania i zapewniania, że jest bezpieczny przed całym złem uniwersum, dwa dni temu miał przykry wypadek, który podkopał jego wiarę w prawdziwość tych obietnic. Ewakuował chrupki z miski – skrajem skrzyni - do żółtego domku stojącego na półce na polarowym podnóżku. Oczywiście w wykonaniu Hugona droga „tam” różniła się od drogi „spowrotem” o jakieś dwie prędkości świetlne, co za którymś z kolei wparowaniem do domku spowodowało ślizg owego domku razem polarem na pół metra w dół
Całe szczęście nic mu się nie stało. Tylko tyle, że oboje musnęliśmy o stan przedzawałowy.
Bies przechodzi etap „patrzcie i podziwiajcie” czym doprowadza do pasji dziewczyny i w rezultacie – mnie. Któżby nie marzył o popołudniu lub wieczorze sprowadzającym się do jednej czynności - odławiania Biesów, zwielokrotnionych radośnie i z uporem osła wspinających się na klatkę. Na balety ! Dziewczyny nie mogąc go dosięgnąć skrzeczą i rzucają się wariatki między sobą, a Biesu, całkowicie obojętny na dźwięki i zęby ujadających, przebiega po dachu z gracją, z uniesionym ogonem żeby zaliczyć choćby jedną długość zanim go nie dopadnę i nie odstawię na miejsce. Które gdziekolwiek by nie było (na łóżku, na fotelu, w doniczce...) okazuje się tylko startem w kolejnym biegu - po kolejną dawkę adrenaliny. Biesa i moją.
Zarabia chłopak na swoje imię.
Asłan za to jest balsamem po emocjach serwowanych przez Biesa. Jakby z człowiekiem wiązała go niewidoczna lina. Zawsze blisko, zawsze kłębiący się w biegach i powrotach, podskokach i saltach... Dlaczego żąglujesz szczurem ? - usłyszałam raz. Żągluję ja ? czy to właśnie Asłan wyczynia rzeczy niestworzone pomiędzy dłonmi oddanymi mu na użytek ćwiczeń ekwlibrystycznych własnego pomysłu ? Przypomina szarfę, kiedy długi, gibki i zwrotny zakrzywia przestrzeń czernią swojej postaci.
A kiedy stopy zawiodą go na skraj obszaru dotychczasowych poczynań - na linię za którą rozpościera się teren niezbadany, to zanim uczyni pierwszy krok (a uczyni) – nieruchomieje na krótką chwilę. Jest to znieruchomienie ustępujące – zaczyna się od głowy i obejmuje sztywno korpus, ale już tylne nóżki raz po raz obejmuje nerwowy tik, a ogon – długi Asłani ogon - drga delikatnie. Drżenie przechodzi w wicie i bicie, aż powstrzymywana energia nie mieści się już w ogonie i rozlewa na tylne łapki które zaczynają przytupywać ze wzmożoną częstotliwością, jak dodawanie gazu. I po chwili - gdzie był szczur – czarna smuga. Asłan poszerzył pole działania, ale choć chwilowo znikł, wiem że za chwilę wróci cwałując i wbije się w rękaw
