Nadia, Borysek i Demi są juz ze mną 2 tygodni, a Misiu i Szaruś juz ponad rok, jak ten czas przeleciał.
Demi jest niesamowita, żywe srebro. Cały czas rozrabia, zaczepia tate, mamie daje więcej spokoju. Borys ma czasem jej dosyc i dośc mocno ja upomina ale łobuzica nic sobie nie robi, a jak coś jest nie tak to głośnym krzykiem woła mnie na pomoc. Kiedy ja się zbliżam do klatki Borys daje jej spokój a ona widząc mnie w pobliżu natychmiast wskakuje mu na plecy no i wszystko się zaczyna na nowo. Mała urosła dość sporo przez ten czas, nabrała też wagi, można powiedzieć, że jest pulpecikiem ale nie jest gruba w sensie negatywnym tzn. nie przelewa się. Wczoraj je ważyłam - moja 6-tygodniowa Demi waży już prawie 200 gram
Borysek na codzień jest statecznym szczurem

ale co jakiś czas dopada go wariactwo, szaleje po klatce a najbardziej lubi nosić plastikowe miseczki i kubeczki. Co to misek to tylko je przenosi w inne miejsca ale jak jest kubeczek - zwłaszcza po Monte to z zapamiętaniem obgryza doły i rozrzuca po klatce. Zaznaczam, że nie dotyczy to wszystkich kubeczków a tylko Monte i po kaszkach, resztę nosi tak jak miseczki. No i poza tym jest pierwszym szczurasem jakiego mam, który bawi się kocią zabawką. Niedawno kupowałam nowy transporterek, jako gratis dostałam gryzak dla małych kociąt - taka piankowa kuleczka otoczona wałeczkiem. Nie mam kotków, a mój psiak to już starszy pan, więc widząc zainteresowanie Borysał kubeczkami dałam mu do zabawy. No i zaczęło się szleństwo, Borys najpierw biegał z gryzakiem w pyszczku, podrzucal go do góry, a w końcu wlazł do koszyka i zapamiętale wyrównywał kuleczkę do poziomu otaczającego ją wałeczka. Zabawka trochę juz mu się znudziła (kubeczki są ciekawsze, bo ciągle nowe) ale jak sobie przypomni to biega po klatce z nią w pyszczku.
Z tych mniej wesołych rzeczy to niestety Borys nadal panicznie boi się wyjmowania z klatki. Czasami jest już lepiej, ja znalazłam na niego sposób, nie biorę go klasycznie za grzbiecik a podkładam rękę głęboko pod brzuszek i wtedy wyjmuję. W większości to pomaga ale są chwile gdy mu coś się przypomina i wtedy jest panika, pisk, przywiera do ręki tak, że ciągle mam zadrapania, później do ubrania i trzęsie się cały, trudno jest go wtedy uspokoić. Nie wiem co przeżył i chyba nie chcę wiedzieć, ale bardzo odbiło się to na jego psychice. Kiedy jest na podłodze to nie ma takich reakcji, jest to ewidentnie związane z wyjmowaniem z klatki. Borys także nabrał ciała, waży 500 gram
Najbardziej martwi mnie Nadia. Ciągle nie można wyleczyć zmian związanych ze świerzbem, jest po 3 zastrzykach a stan jest cały czas taki sam w jakim ją przywiozłam :-( . Ona jest najbardziej przytulasta, spragniona dotyku ale też ma reakcje podobne do Boryska przy wyjmowaniu z klatki, przy czym gdy ją sie weźmie i przytuli to szybciutko się uspokaja. Poza tym u niej po zastrzykach pozostają zgrubienia, dwa wcześniejsze udało mi się rozmasować, ostatnie nadal jest, mam nadzieję ze też się rozejdzie ale boję się, ze powstanie jakiś ropniak. Ona czasami piskiem reaguje na dotyk na pleckach i to nie tylko ludzki ale np. jak Borys czy Demi położą się na niej czy tez przejdą jak to szczurasy maja w zwyczaju. Wielokrotnie sprawdzałam, cz coś się tam nie tworzy ale wtedy gdy mam ja na rękach jest spokojna, nie wykazuje bóku, więc juz sama nie wiem, może to związane jest z podrażnieniem skóry, bo tam ma najwięcej strupków, no i oczywiście są te zgrubienia po zastrzykach. Jeśli nie będzie poprawy to za 10 dni kolejny zastrzyk - bardzo mi jej żal

.
Niadia, gdy do nas trafiła miała bardzo białe siekcze, nawet Rysiek zwrócił uwagę, że ząbki ma tak białe jakby zastosowała ten reklamowany wybielacz. Teraz są już trochę bardziej żółte, więc mam nadzieję, że brakujące minerały i witaminy są powoli wyrównywane. Jest też bardzo chudziutka, co prawda Rysiek mówi, że już troszkę jej się boczki zaokrągliły ale dla mnie nadal to bardzo krucha istotka. Waży 320 gram - ja wiem, że niektórzy mają ogonki o tej wadze ale dla mnie to stanowczo za mało dla dorosłego szczurasa nawet płci żeńskiej. Dziwnie też się porusza, widać to zwłaszcza poza klatką - ma mocno wyprostowane nóżki i taki koci grzbiet, bez względu czy jest na nowym czy na znanym terenie. Po Nadii widać, że bardzo duzo przeszła w swoim życiu ale jest w niej dużo ciepła, ufności i potrzeby kontaktu z człowiekiem. Nadia nauczyła sie żebrać o wolność - leży z pysiem przy kratkach i smutno wodzi za nami oczyma, czasami łapką próbuje przechodzącego wciągnąć do klatki.
Nie wiem kto mógł to takiego stanu doprowadzić tak kochające zwierzęta - nie mam słów na określenie takiego osobnika.
Ze względu na utrzymujący się świerzb Nadii nie mogę ich wypuszczać z klatki ale serce nam się kroiło jak patrzeliśmy na ich smutne pyszczki łaknące wolności i znaleźliśmy na to sposób. Nie są na "ogólnym wybiegu", wypuszczamy je na razie na godzinkę, dwie dziennie (w zależności od czasu) w pokoju gościnnym, do którego nie mają teraz wstępu Misiu i Szaruś. Rodzinka szaleje z radości - uprawiają dzikie harce, ganiają za sobą i bez siebie :lol: Po chwili jednak my zaczynamy być centralnym obiektem ich zainteresowania - no może oprócz Demi, która poprzestaje na zwiedzeniu pokoju i zabawie w chowanego czyli podbiega do nas blisko, po czym robi gwałtowny zwrot i chowa się za jakis mebel. Natomiast Nadia i Borys chodzą albo po nas albo przy nas. Czasami też jesteśmy dla nich obiektami do gonitwy, ale najważniejsze jest to, że jak czegoś się przestraszą do biegną schować się do mnie

. I to jest dla mnie najważniejsze, bo dobrze rokuje, mam nadzieję, że jak minie jeszcze trochę czasu to zapomną o tym co było złe w ich życiu.
Problem jest jednak, gdy wracają do klatki - Nadia i Borys po prostu obrażają się, Borys udaje, że nas nie widzi, Nadia natomist kładzie się w koszyczku i przestaje reagować na to co w okół niej się dzieje, nic jej nie interesuje, nawet smakołyki, leży jakby była bardzo chora - obraz smutku i rozpaczy. Dopiero jak ją wezmę na ręce i poprzytulam wraca do normy.
Wiem, że zainteresowanie Misiem i Szarusiem jest mniejsze ale i tak kilka słów o nich napiszę :jezor2:
Moje młodziaki stały sie statecznymi mężczyznami, nadal pozostali jednak przytulaści i biegają za nami jak psiaki, aż strach chodzić, bo podbiegają pod stopy i sprawdzają gdzie chodzimy. Trochę się obrazili, ze są nowe ogonki w domu ale już im przeszło. Nowymi nie wykazują żadnego zainteresowania, nawet dziewczynami. Oni są tylko dla siebie i ewentualnie dla nas - innych po prostu nie ma - totalna ignoracja.
Misiu waży 600 gram natomiast Szarus 520 - muszę go podkarmić ale i tak nigdy nie dogoni Misia, ma inną budowę i na dodatek jest bardzo wybredny, no i ma na dodatek, jak to mówi Rysiek, szybki charakter w nogach, po prostu szczuras z adhd
Ale się rozpisałam, mam nadzieję, że cztający jakoś to wytrzymali
