Z góry przepraszam za brak ładu i składu w mojej wypowiedzi, ale muszę napisać to szybko, żeby o niczym nie zapomnieć

.
Wsiadłam w autobus, liczyłam przystanki. Przy szóstym nie wiedziałam już w końcu który to. No to patrzyłam na tabliczki. Miał być Chabrów, Chabrów coś tam i Sosnkowskiego-Politechnika. Pierwsze było, drugie zobaczyłam tylko Ch na tabliczce, a na trzecim poznałam okolicę, bo był charakterystyczny 'daszek'

. Do weta doszłam bez problemu, trafiłam od razu.
Wchodzę. Nikogo nie ma, stałam w poczekalni, drzwi do gabinetu otwarte, ale poczekałam, żeby się tak nie wpraszać. Zaraz wyszła pani, powiedziała żeby wchodzić.
-Dzień dobry

.
-Dd, ja.. ze szczurem.
I tu zaczęłam nawijać, jak się telepał, jak mu krew leciała, jakie to ma strupki. Spytała ile ma, powiedziałam 6 miesięcy. Zaczęła go oglądać, najpierw popatrzyła na strupki, które zaznaczyłam w domu markerem, żeby nie było cyrków z szukaniem, potem oglądała skórę w poszukiwaniu zapalenia skóry bądź pcheł. Nic nie było. Obmacała brzuch, kark i stwierdziła, że z żołądkiem nic nie ma i nigdzie nie ma nowotworów, bo i tak jest za młody. Oglądnęła ogon i znalazła małe zgrubienie i malutką czerwono-purpurową plamkę. Stwierdziła, że się pewnie gdzieś tam uderzył bądź coś mu się tam przygniotło i nie ma sensacji. Teraz zaczęły się pytanie: Jaką mam ściółkę, czy szczur biega po domu, kiedy wystąpiły strupki, czy krwawienie (bądź porfiryna) się powtarzały. Odpowiedziałam na wszystko, oczywiście ze zdenerwowaniem (byłam bardziej zdenerwowana od niego). Dała jakąś maść, takie coś w strzykawce, mam to dawać rano i wieczorem, i tu zapomniałam przez ile mam podawać, ale po '[..] zostanie pewnie maści trochę, więc zostawisz na inny raz' wywnioskowałam, że kilka razy, aż zniknie

. Mam brać patyczek do uszu i smarować strupy. A co ciekawe, ma wyschnięte jajka i też mam mu smarować. No cóż..

. Zapłaciłam 10 zł

.
Jak wracałam, to znienacka napadła mnie jakaś babusia. Spytała co niosę i zawahałam się co powiedzieć, ale trudno. 'Szczura.', odpowiedź była następująca: 'O, szczurek! Jaki piękny, ja miałam kiedyś białe myszki, a co on je? Wszystko je? Ale słodki!'. Pf, i poszłam. A zaraz na placu zabaw doczepił się brat koleżanki (I kl.). 'Co tam masz, Oliwka?', 'A nic..', 'No co! Króliczka?' - NIE! I poszłam

.
Tyle

.