Strona 20 z 52
Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: wt mar 09, 2010 6:12 pm
autor: Dorotka96
Dziękuję Wam za ciepłe słowa.
Jejku! Jak się dzisiaj wystraszyłam...
Mama przyszła po mnie do klasy [!] po ostatniej lekcji. Mówiła, że musi mnie juz zabrać, bo jestem potrzebna. Od razu na myśl mi przyszło, że coś sie stało, bo nigdy tak nie robiła. Po czym usłyszałam 'Boże, Dorotko, Odinka się nie rusza, ale jeszcze oddycha!'... To był dla mnie wielki cios, w tej chwili pomyślałam, że zawalił sie świat, czułam, jak łzy zapływają mi do oczu. Po raz pierwszy od wielu lat nie chciało mi się płakać, ale wyć. Biegłam przez zapełniający się ludem korytarz szkolny, niczym dziecko rozpaczliwie szukające mamy. W szatni nie potrafiłam trafić kluczykiem do szafki, żeby ją otworzyć- tak trzęsły mi się ręce. Mam chyba jakąś nerwice... Pojechałyśmy szybko do domu, wzięłam Odinkę i dawaaj do weta. Na szczescie nie było kolejki, ale i tak bym nie czekała, tylko sie wprosiła za pozwoleniem. Okazało się, że to reakcja na te sterydy... Do głowy nie nie przyszło, że może byc oklepnięta, gdy przestaną działać. Dostała kolejny zastrzyk. Teraz już jest w porządku. Najadłam się strachu i nerwów, jak nigdy. NIe pamietam, żebym kiedykolwiek tak rozpaczała, jak na te słowa mamy....
Uff...
Ostatnimi czasy, przez odinkowe choróbsko schudłam 3 kg.

Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: wt mar 09, 2010 7:13 pm
autor: Arve
Musisz się trzymać dzielnie, dla Odinki... ostatnie co może robić właściciel chorującego ogonka to tracić nerwy. Na pewno Odisi w ten sposób nie pomożesz.
Jak coś się źle dzieje z ogonkami to boli bardzo ale niestety takie jest życie - kciukam za Odinkę, a Ty się nie zamartwiaj i nie chudnij zbytnio, bo sama się rozchorujesz i co wtedy będzie?
Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: śr mar 10, 2010 3:28 pm
autor: Dorotka96
Arve pisze: bo sama się rozchorujesz i co wtedy będzie?
Będzie bum.
Teraz już się uspokoiłam, ale od paru dni mam zwidy i co godzinę patrzę na klatkę, chyba, że ją mam na sobie.
Zważyłam noski:
Odinka - 270g [przytyła pewnie przez sterydy]
Frucia - 260g [było 230g, ciekawe skąd te dodatkowe 30g...

]
Ach, nie mogę sie doczekać doszczurzania! Duża klatka stoi pusta, nieopotrzebna...

wpadłam na pomysł, żeby od czasu do czasu wsadzić tam Odinkę, żeby nie czuła się źle w nowym miejscu, z nowymi szczurami w dodatku. Co sądzicie?
Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: śr mar 10, 2010 4:34 pm
autor: ol.
Nikt tu nie będzie robił bum ! Trzymać się kobiety obie dzielnie ! Odinka potrzebuje Twojej siły, nie słabości
Ja myślę, że należą się jej wszelkie atrakcje, na jakie tylko ma ochotę. Jeśli ciekawski z niej nosek, pokaż klatkę (przecież i tak ją wyszorujesz przed przybyciem nowych). Oszczędzaj jej sytuacji streswych, ale aktywność zapewnj. Nie wiem jak ze szczurkami, ale przecież ludzie im bardziej ciekawi świata tym mniej poddają się chorobie.
I niech Ci już więcej takich "niespodzianek" malutka nie sprawia jak ostatnio. A leki niech robią swoje

Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: śr mar 10, 2010 6:54 pm
autor: Babli
Dorotko, no jakie bum? Jakie bum pytam!? Żadne bum nie wchodzi w grę! Trzymaj się tam dzielnie, musicie sobie poradzić

Wierzę, że tak będzie! Przesyłamy z Oddziałowcam i Gryzinkami mnóstwo ciepła i siły

Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: pt mar 12, 2010 5:27 pm
autor: Dorotka96
Bumu nie bedzie.
Ciap czuje się dobrze, wykonała nawet skok, niestety z twardym lądowaniem.

Jutro lecimy na zastrzyk, bo znowu nam maleńka oklapnie.
A Frutka skacze cały metr w dal po płaskim. A jak z góry to 150cm wysokości i 2m w dal na cztery stópki.

Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: sob mar 13, 2010 10:49 am
autor: Itka
Trzymam kciuki za malucha.
Wiem, co znaczy co chwila zerkać do klatki - patrzę tak długo, dopóki nie zauważę miarowo podnoszącego się i opadającego brzuszka, sczególnie, jeśli któraś z dziewczyn jest przeziębiona czy, jak teraz Vega - po operacji.
Musisz być silna. Dla nich. Wiem, że łatwo mówić, sama zapewne oszalałabym ze strachu, ale na pewno jesteś silniejsza ode mnie. Wycałuj maluchy.
Odinka i Frutka to piękne ogony.

Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: sob mar 13, 2010 10:51 am
autor: Jessica
trzymam kciuki za piekne ogonki
Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: sob mar 13, 2010 11:03 am
autor: Dorotka96
Itka pisze:Wiem, że łatwo mówić, sama zapewne oszalałabym ze strachu, ale na pewno jesteś silniejsza ode mnie.
Tu bym się kłociła. Zalezy w jakiej sprawie. Jeżeli chodzi o szczury, to jestem okropną panikarą i zaraz zbiera mi się na płacz.

Ale dla Nic zrobię wszystko.
Niedługo pojedziemy na kolejny zastrzyk, bo widzę, że sterydy przestają działać.
I może niedługo pomyślimy o fotkach?

Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: sob mar 13, 2010 11:14 am
autor: Jessica
Dorotka96 pisze:Jeżeli chodzi o szczury, to jestem okropną panikarą i zaraz zbiera mi się na płacz.
to tak jak ja

zaraz robie histerie
Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: ndz mar 14, 2010 1:23 pm
autor: Dorotka96
Co to za zwyczaje?!
Frutka mnie opluła! Podniosłam tą gadzinę na rękach w górę i... na nosie poczułam dosłownie szczurzego chara!
Nie wychowałam tej Frutki jak trzeba. -.-
Be Frutka, siad.
Oo, a Odinka mnie osikała. Następna w kolejce...
Kto chętny do okupania...?

Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: ndz mar 14, 2010 1:27 pm
autor: Olalala
Hehe .
Nie wiedziałam że szczurki mogą pluć
I trzymam kciuki za Odinkę =)
Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: ndz mar 14, 2010 1:32 pm
autor: Dorotka96
Olalala pisze:Nie wiedziałam że szczurki mogą pluć
Mogą i to z wysoka na odległość.

Lama.
Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: ndz mar 14, 2010 9:35 pm
autor: Jessica
Re: Dorotkowe noski: Odinko, nie choruj...
: pt mar 19, 2010 5:20 pm
autor: Dorotka96
Dzień dobry. Przepraszamy, że nie pisałyśmy, ale forum nie działało.
Guzy niestety rosną, mimo podawania sterydów.. Ale ciapuli dobrze się ma, możemy sie tylko cieszyć, że guzy sa dookoła paszki, a nie centralnie w paszce [tfu]. Co tu duzo mówić, ten największy przeszkadza jej w jedzeniu..
Frutka... ciekawy przypadek...
Nie mam pojęcia co to byo, ale nawet nie zdążyłam z tym być u weta.
Ostatnio co rusz, to Frututu w pisk. Płakała gdy brało się ja na ręce, wypuszczało na pokój... Wymacałam dokładnie ją wszedzie, żeby znaleźć bubę. Zapiszczała kiedy doszłam do główki.. No więc wszystko jasne. Albo zatoki, albo poprostu się uderzyła. Zaczęła dziwnie się zachowywać w środe wieczorem, dzisiaj już jest spokojnie- ani razu nie płakala. Wet mówił, że skoro już się uspokoiła, to nie ma sensu przychodzić, chyba, że będzie się cos działo. No więc nic się nie dzieje złego, a żadych śladow buby ni ma.
Fotki tak wkleję w łikend.
