Kochani, dzięki za dobre słowa! Na razie staram się nie porównywać Neve do żadnych innych szczurów, nawet tych łapiących czasem za palce, bo zawsze i tak wychodzi na wredną małpizdrę. Porównuję ją tylko do niej samej z wcześniej i wtedy obrazek jet różowy i na medal

!
Muszę jednak przyznać, że paskudnica pod niektórymi względami przewyższa inteligencja moje pozostałe rumburaki. Jako pierwsza, zniecierpliwiona moim guzdraniem się, wpadła na to jak otworzyć drzwiczki małej klatki. I tu moje zdziwienie - ja po szyję w dużej klacie próbuję wyłowić jakiegoś bruda z kuwety, szczury zamknięte obok w portalu ze względu na zgryźliwość białasa, a tu nagle pstryk i biały duch przelatuje oszalałym sprintem do swojego kąta w klatce.
Wczoraj jednak wycięła numer jeszcze lepszy. Ja byłam w tym czasie już pod rączkę z Morfeuszem, ale nocny marek TŻ't zaniepokojony dziwnymi odgłosami poszedł sprawdzić czy aby szczury nie przesadzają. Pierwsze co zobaczył, to ład, porządek, wszystko na swoim miejscu, klata zamknięta. I byłby odszedł zadowolony, gdyby nie to, że nagle ożyła reklamówka na podłodze. W niej - Białosz. Wywabiona na biszkopta pod srogim spojrzeniem "taty" świńskim galopkiem wbiegła na klatkę znikając w jej czeluściach. Najwyraźniej Neve nauczyła się otwierać klatkę, tylko niechcący zamknęła za sobą wejście (w zasadzie - może chcący - zacierała ślady albo starała się być kulturalna

). Kiedy usłyszałam rano relację, przed oczami stanął mi obraz niedomkniętych drzwiczek - już dwa razy tak się zdarzyło. Ponieważ za każdym razem znajdowałam cały żywy dobytek na miejscu, uznałam po prostu, że moje roztargnienie się pogarsza i przechodzi w etap tetryczenia. Teraz jednak jestem przekonana, że albo labina otwierała, ale nie miała odwagi wyjść, albo wychodziła i wracała

. Koniec eskapad, na drzwiczki założyliśmy kajdanki.
Dzisiaj foty z dwóch serii orzechowej, niektóre w stylu paparazzi ze względu na niechęć modelek (poza Leią).
Na dobry początek te, które mi się najbardziej podobają, mimo braku ostrości:

I reszta...







